Reklama

"Marieke, Marieke": WYWIAD Z REŻYSERKĄ SOPHIE SCHOUKENS

Jacques Brel nagrał piosenkę pod tytułem Marieke. Czy była ona dla ciebie w jakiś sposób inspirująca, gdy pisałaś scenariusz? Zaczerpnęłaś z niej jakieś pomysły?

Sophie Schoukens: Pracowałam jednocześnie nad kilkoma scenariuszami i w pewnym momencie zdecydowałam odłożyć je na bok i napisać historię emocjonalnie zranionej dziewczyny, która próbuje dorosnąć. Jak można stać się kobietą, gdy nie ma na czym budować fundamentów? Próbowałam znaleźć różne sposoby, przy pomocy których moja bohaterka chwytałaby się życia. Piosenka Brela - słowa oraz dźwięki dwóch języków używanych w Belgii - były dla mnie inspiracją. To bardzo ważny dla mnie artysta. Jego muzyka jest dla mnie jak drogowskaz, to zaczęło się już kiedy byłam dzieckiem. Przez wiele lat mieszkałam w Nowym Jorku i zawsze czułam się jak kameleon - przybyłam znikąd i należałam do wszystkim miejsc w równym stopniu. Identyfikacja z daną kulturą nie bierze się z powietrza. Podczas wielu podróży, które odbyłam, otworzyły mi się oczy i uszy na wiele spraw. To pozwoliło mi przetrwać. Zawsze kiedy słyszę piosenkę Brela, czuję się jak u siebie w domu i jestem dumna z bycia Belgijką. Marieke jest tutaj szczególnym przypadkiem, bo jest śpiewana w dwóch językach, które mnie ukształtowały. Brel jest wojownikiem, nie owija w bawełnę. Jego twórczość konfrontuje nas z naszymi najgłębszymi lękami.

Reklama

W tej piosence śpiewa: bez czułości i bez miłości nic nie ma sensu. To jest przekaz, który niesie też mój film. Młoda dziewczyna Marieke szuka ludzkiego ciepła i bliskości. Rodzina nie potrafi jej tego dać, a ona za wszelką cenę chce uciec od zimna i obojętności. Piosenka Brela zainspirowała mnie do stworzenia tej postaci. On jest wielkim artystą, publiczność wciąż go kocha, głównie dlatego, że jest tak bardzo ludzki. Jego poezja podnosi na duchu, pozwala nam przekraczać granice.

Marieke uważa, że jej matka nie kochała swojego męża wystarczająco silnie. W pewien sposób wini ją za jego śmierć. Z drugiej strony - chce poznać różne rodzaje miłości...

Sophie Schoukens: Myślę, że ona boi się miłości. Pragnie ciepła, czułości i przywiązania, ale nie wie, czym jest miłość, więc szuka jej u starszych mężczyzn. Ma dopiero 20 lat, jest pełna życia, ale nie czuje się wystarczająco pewna siebie, aby zbudować związek z wolnym mężczyzną. Poszukuje miłości w nieco niezdarny sposób, miłości, która pozwoliłaby jej dorosnąć. Ma silny instynkt przetrwania. Chciałam to pokazać w scenie wypadku rowerowego.

Na początku filmu widzimy, że ośmioletnia Marieke tęskni za swoim ojcem. Jest małą dziewczynką, której rzeczywistość przesłaniają pytania, na które nie ma odpowiedzi. To wtedy rodzi się w niej poczucie winy, które będzie rządziło jej życiem. To nieprawda, że ona całą winę zwala na matkę. Sama również cierpi, a powodem jest niewyjaśniona zagadka śmierci jej ojca. To zdarzenie jest obecne w jej codziennej egzystencji, ponieważ boi się stawić mu czoła. Dlaczego? Może nie jest gotowa na żałobę?

Nie udzielam odpowiedzi na to pytanie. Staram się raczej pobudzić widzów do refleksji.

Marieke robi zdjęcia fragmentom męskich ciał i składa je potem w jedną całość jak fragmenty układanki. Czy w ten sposób próbuje odbudować swoje życie i stworzyć własny ideał mężczyzny?

Sophie Schoukens: Tęskni za ojcem. Nie ma nawet jego zdjęcia. Matka schowała wszystkie. On jest jak duch mieszkający w jej ciele. Spędza czas ze starszymi mężczyznami, sypia z nimi, ale to nie wystarcza. Potrzebuje czegoś bardziej namacalnego, czegoś, co pozwoli jej odbudować wewnętrzny świat. Początkowo chciałam zakończyć film sceną, w której Marieke stworzyłaby portret mężczyzny z fotografii przedstawiających fragmenty ciał. Ale później zmieniłam zdanie. To byłoby zbyt oczywiste. Ona nie jest profesjonalną fotografką, nie jest nawet artystką (przynajmniej nie o to chodziło w filmie). Marieke to prosta dziewczyna, która pracuje w fabryce czekolady. Lubi dobrze się bawić. Nie chciałam stworzyć bohaterki pogrążonej w depresji, ponurej. To dlatego w filmie obecne są sceny miłosne. Czułość i bliskość z drugą osobą są lekarstwem na ból Marieke. Co jest jego przyczyną? Ona sama nie zna odpowiedzi na to pytanie. Szuka, układając zdjęcia w jedna całość, jak fragmenty puzzli. Chce w ten sposób stworzyć MĘŻCZYZNĘ. Można powiedzieć, że ona cierpi na kobiecą odmianę kompleksu Edypa. Ten problem chyba nigdy nie był pokazany z kobiecej perspektywy.

W pewnej scenie Marieke odwraca liść na drugą stronę. Czy to symbol zerwania z przeszłością? W ten sposób zaczyna nowe życie?

Sophie Schoukens: Tajemnica, który trzymała ją na uwięzi, zostaje wyjaśniona. Bohaterka może wreszcie skonfrontować się z własną jaźnią. To powoduje, że na pewien czas pogrąża się w rozpaczy i istnieje nawet zagrożenie, że zupełnie oszaleje. Następny etap to wściekłość i agresja. Ale uświadomienie sobie straty i ból z tym związany pozwalają jej się odrodzić.

Ojciec odszedł, kiedy Marieke była małą dziewczynką. Jej relacja z matką stała się zimna od tamtego momentu. Marieke nie chce tego zaakceptować. Jacoby odegra w życiu obu kobiet bardzo ważną rolę. Sprawi, że ich relacja diametralnie się zmieni. Nie potrafił on ocalić swojego przyjaciela, ojca Marieke, nie zdobył też miłości kobiety swojego życia, czyli Jeanne. Jego misją jest teraz zrobienie czegoś dobrego. Udaje mu się to, choć nie w taki sposób, w jaki planował.

W twoim filmie słyszymy jeszcze jedną znaną piosenkę: Fly me to the Moon Sinatry. Dlaczego umieściłaś ją w swoim obrazie?

Sophie Schoukens: Ten szlagier śpiewa u mnie kobieta. To ważne. Czy to znaczy, że szuka ona księżyca? To tam rzekomo można odnaleźć szczęście. A może uda jej się zaznać tego uczucia na ziemi? W ramionach mężczyzny? Mężczyzny, który wkrótce umrze? Na starość mężczyźni stają się bardziej czuli. Mają więcej czasu na rzeczy, które naprawdę się liczą. Nigdzie im się już nie spieszy, mają za sobą całe życie, a to sprawia, że patrzą z zupełnie innej perspektywy. Doskonale wiedzą, co oznacza strata i ból. Mężczyźni, których wybiera Marieke, sprawiają, że przynajmniej przez chwilę czuje się jak w niebie. Nie ma zbyt dużo w życiu poza tymi momentami, tylko śmierć, zimno i pustkę.

Marieke pyta matkę, czy tata już zawsze będzie martwy, czy też może powróci pewnego dnia. Chciałaby, żeby to było możliwe. W oczach dziecka takie zdarzenie wydaje się prawdopodobne. O to chodzi w poszukiwaniu księżyca.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Marieke, Marieke
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy