Reklama

"Mała Wielka Miłość": EGZAMIN Z GATUNKU

Ku zadowoleniu widzów, którzy chętnie oglądają filmy w rodzaju "Nigdy w życiu!" czy "Tylko mnie kochaj" - kinematografia w Polsce wytworzyła własny model komedii romantycznej. Do polskiego kanonu gatunku jest jeszcze daleka droga. MAŁA WIELKA MIŁOŚĆ to krok w tym kierunku. Krok wymagający pewnej odwagi i sporego poczucia humoru.

ŁUKASZ KARWOWSKI realizuje filmy od kilkunastu lat. Ma w swoim dorobku rasowy thriller "Listopad", nagrodzony na festiwalu w Gdyni, oraz intrygujący eksperyment gatunkowy "Południe - północ", uznany za najlepszy film festiwalu "Wakacyjne Kadry" w Cieszynie. Doświadczony realizator (ponad 150 filmów reklamowych!) i producent ("Grający z talerza"), otwarty na nowe wyzwania, zdecydował się na realizację, której akcja toczy się po obu stronach Atlantyku, a która - mimo dramatycznych nieraz zwrotów akcji - niesie humor i pogodę ducha. A także niejedną cenną uwagę na temat wyobrażenia, jakie mają o sobie mieszkańcy dwóch tak oddalonych, ale przecież bliskich kontynentów: w końcu bawią się na tych samych filmach.

Reklama

Na MAŁĄ WIELKĄ MIŁOŚĆ można też spojrzeć jak na osobistą wypowiedź reżysera. Nie tylko, jak ujawnia to w wypowiedzi poniżej, użyczył bohaterom filmu własnych doświadczeń, lecz także postanowił sam zmierzyć się z mitem Hollywoodu jako miejsca, gdzie powstają najlepsze filmy i gdzie wytycza się kierunki rozwoju światowego kina. Jego słowa o Hollywood - pozornie sprawiającym wrażenie niedostępnego - mogą wydawać się zaskakujące. Chociaż, z drugiej strony, Hollywood zawsze było otwarte na cudzoziemców, a wydłużająca się lista pracujących tam Polaków potwierdza tylko opinie reżysera. Jednak nakręcenie w "jaskini lwa" filmu takiego jak MAŁA WIELKA MIŁOŚĆ, z udziałem amerykańskich aktorów, długo jeszcze będzie godnym podziwu wyczynem zarówno twórców, jak i producentów.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Mała Wielka Miłość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy