Reklama

"Mała Moskwa": PRAWDZIWA HISTORIA?

Ona, Wiera, jest Rosjanką i żoną radzieckiego pilota wojskowego. On, Michał, jest młodziutkim polskim porucznikiem. Spotykają się i zakochują w sobie w 1967 roku podczas sojuszniczych obchodów 50-tej rocznicy zwycięstwa Wielkiej Rewolucji Październikowej zorganizowanych w Legnicy, najważniejszym mieście garnizonowym Armii Radzieckiej na terytorium Polski. Scenariusz tego filmu traktuje o tym fragmencie najnowszej historii narodów polskiego i rosyjskiego, której obraz jeszcze nigdy nie zaistniał w naszej sztuce. Napisałem go uczciwie i szczerze, bez narodowego szowinizmu, bez polskich fobii, ale i bez rusofilstwa. Sztuka najlepiej buduje zbiorową świadomość i pamięć. Ludzie lepiej pamiętają i znają fakty oraz wydarzenia przedstawione w literaturze czy kinie niż w szkolnych podręcznikach.

Reklama

Garnizon legnicki był bardzo liczny. Oprócz koszar, wojskowego lotniska, wyrzutni rakiet i podziemnego sztabu, Rosjanie zajmowali całe, specjalnie wydzielone dzielnice miasta, gdzie mieszkali żołnierze zawodowi ze swoimi rodzinami. Razem około trzydziestu tysięcy ludzi z różnych radzieckich republik. W mieście działały dwie szkoły radzieckie, sklepy, szpital, kino, kluby, również prokuratura i potężne więzienie w samym centrum miasta... "Mała Moskwa" - tak Rosjanie nazywali wtedy Legnicę. Oboje są głównymi bohaterami tej historii, opowiedzianej ze współczesnej perspektywy, to jest od chwili przyjazdu męża i córki Wiery do współczesnej Polski. Jednak podstawowa część akcji dzieje się w latach 1967 - 1968.

Przyjaźń polsko - radziecka była wtedy deklarowana na każdym kroku, ale po cichu władze garnizonu nie życzyły sobie żadnego bratania się Polaków z Rosjanami na stopie prywatnej. Wzajemne kontakty mogły mieć charakter wyłącznie oficjalny i winny cały czas znajdować się pod kontrolą odpowiednich służb. Informowano o tym zaraz po przyjeździe. Praktyka wyglądała oczywiście zupełnie inaczej. Przede wszystkim bowiem handlowano między sobą, w sposób masowy i niezwykle wszechstronny. Świadczono też sobie różnego rodzaju usługi, mniej lub bardziej zakazane. Polki niańczyły rosyjskie dzieci, których rodzice byli ważni i bardzo zajęci. Rosyjscy lekarze leczyli Polaków często z chorób uznanych u nas za beznadziejne (głównie okuliści i pediatrzy). Niekiedy potajemnie chrzczono radzieckie niemowlaki.

W scenariuszu występuje ormiańskie małżeństwo. Ich synek zostanie konspiracyjnie ochrzczony w polskim kościele, z udziałem Polaków. Tego typu działania były możliwe, dlatego że wielu Polaków i Rosjan łączyła autentyczna i głęboka przyjaźń. Ich wzajemne zaufanie było ważniejsze i bardziej prawdziwe niż pętająca obie nacje ideologia tzw. realnego socjalizmu. Między sobą Polacy i Rosjanie zachowywali się w sposób otwarty, byli wobec siebie lojalni i równie ostrożni i wobec naszej milicji, i ich wojskowej żandarmerii czy KGB. Obie strony bowiem doskonale wiedziały, że bardzo łatwo mogły zostać oskarżone, na przykład o szpiegostwo. I nie miało znaczenia, że przyłapano kogoś na handlowaniu... kaszą gryczaną. Kasza była wtedy dowodem, że wzajemny kontakt nastąpił i mogła też być dowodem obrazy godności ZSRR, bo handlowanie nią sugerowało, że w ZSRR nie ma, co jeść.

Poza tym Polacy i Rosjanie pili wspólnie piwo w knajpie "Wiarus", zajadając się przy tym tarankami (suszonymi na słońcu rybami twardymi jak podeszwa), aż do momentu podjęcia tematów politycznych. Wtedy zaczynały się kłótnie i bijatyki, a kilka razy odbyły się nawet polsko - radzieckie pojedynki pistoletowe.

Najbardziej jednak tropione i prześladowane były związki intymne między obiema nacjami. Sam seks bywał od biedy tolerowany, wystarczyło tylko złożyć obietnicę poprawy. Uczucie miłości - było zakazane.

Wiera, żona Jury, radzieckiego porucznika, pilota oblatywacza, miała prawdziwego pecha, gdy w czasie zabawy z okazji 50-tej rocznicy Rewolucji Październikowej wygrała konkurs "Melodie przyjaźni". Szalę zwycięstwa przeważyła na swoją stronę, brawurowo wykonując ówczesny wielki szlagier. Nagrodę wręczył jej najmłodszy oficer na sali - polski porucznik, Michał Janicki. Fetując wspólnie jej sukces, nie mogli przewidzieć, że jest to początek najpiękniejszego i najbardziej tragicznego okresu ich życia. W tym czasie Wiera tak kompletnie wariuje na punkcie "Miszy", że decyduje się urodzić mu dziecko, miesiąc później występuje o rozwód, o przyznanie polskiego obywatelstwa i zgodę na pobyt stały w Polsce. Jest to głośne wyznanie swojej miłości. W odpowiedzi otrzymuje rozkaz spakowania się i powrotu do ZSRR razem z dzieckiem. Tam ma czekać na przyjazd męża. Nie chce się temu podporządkować. Decyduje się uciec z garnizonu razem z dzieckiem, ale nie wie, że od sześciu godzin w całej Legnicy obowiązuje już stan pełnej gotowości bojowej jednostek radzieckich i polskich, bo właśnie zaczyna się agresja na Czechosłowację. Również radzieccy cywile zostają zmilitaryzowani i obowiązuje ich regulamin wojskowy.

Waldemar Krzystek

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Mała Moskwa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy