Reklama

"Lęk wysokości": TWÓRCY O FILMIE

"Bardzo chciałem dostać tę rolę. Pociągała mnie w niej niejasna sfera pomiędzy tym, co jeszcze jest inteligencją i niezależnością charakteru, a tym, co jest już symptomem choroby. Próba samouświadamiania sobie tego - rozpoznawania i kontrolowania. Bogaty materiał do budowania roli. Przyczyna tragedii w rzeczywistości. Oraz - brutalność i bolesna szczerość w relacjach z otoczeniem.

To wymagało wzajemnej uczciwości i szczerości w rozmowach i przygotowaniach - intymna lekcja, dotykająca własnych "lęków wysokości". Dziękuję Bartkowi i Marcinowi."

Reklama

Krzysztof Stroiński

"Ten film jest dla mnie bardzo ważny. Włożyłem w niego całe moje serce. Dedykuję go mojemu ojcu".

Marcin Dorociński

"Lęk wysokości" to opowieść o szukaniu miłości drugiego człowieka oraz o potrzebie otoczenia miłością tego, który jej potrzebuje, choć temu zaprzecza. O takiej potrzebie, z jakiej główny bohater nie zdawał sobie wcześniej sprawy, a która wybucha nagle feerią uczuć. I to staje się dla niego najważniejsze do tego stopnia, że zaniedbuje dom, żonę i pracę. Ta miłość go z jednej strony inspiruje, pobudza,

z drugiej - rozbija mu cały świat. Dziwna miłość: syna do ojca, a tak naprawdę dwóch bliskich sobie osób, które nie mogą znaleźć drogi do siebie. To jest dla mnie najważniejsze w tej historii".

Bartosz Konopka, reżyser, autor scenariusza

Film opowiada o próbie osobistego śledztwa, które sam dla siebie prowadzi syn po śmierci ojca. Nie chodzi w nim o odkrycie prawdy czy jednoznacznej odpowiedzi, ale w ogóle o ułożenie jakiegoś wspomnienia o ojcu, którego postać była wcześniej dla syna tak trudna do pojęcia. Po jego śmierci syn może zacząć wybierać z przeszłych sytuacji kształt wspomnienia o ojcu, które wydaje mu się istotne, i z którym dalej będzie żyć.

Tytułowy "Lęk wysokości" właściwie zastępuje nazwę pewnego rodzaju uczucia, dla którego nie umiem znaleźć precyzyjnej nazwy. Może widzowie powinni znaleźć własne jego wersje. Jest to pewien rodzaj poczucia otaczającej rzeczywistości. Coś bardzo ulotnego, co trudno zdefiniować w słowach. Myślę, że nasz film próbuje wywoływać to poczucie w widzach w czasie projekcji".

Piotr Borkowski, autor scenariusza

"To było ciekawe doświadczenie. Wcześniej komponowałem muzykę dla teatru i do filmów dokumentalnych i zawsze starałem się namierzyć sedno emocjonalne sekwencji i pogłębić je dźwiękiem. Tym razem, przy fabule, okazało się, że ta metoda nie działa. Ciekawe. Może dlatego, że dokument czy teatr są silnie zakorzenione w realności, i pchnięcie głębiej w poezję za pomocą dźwięku dobrze im robi...

...zacząłem od surowej stylistyki kameralnych smyczków, dżezowego werbla i tajemniczych odgłosów, myśląc o czarno - białym klimacie lat 60tych. Za mocno. No to pianinko i gitara akustyczna, generalnie sauté, w końcu to dramat psychologiczny. Za słabo.

W końcu nie wiedziałem już nic i zacząłem nagrywać muzykę, której do końca nie rozumiałem, która trzymała się filmu tylko jedną z kilku nóżek. I ta idealnie wkleiła się w kilka sekwencji, co do których kompletnie nie mogliśmy się porozumieć. To trochę tak jak z życiem. Rzeczy się po prostu dzieją, a uzasadnienia powstają post factum.

Tak się trzymam tego życia, bo chyba taki film właśnie powstał: w bliżej nieokreślonym gatunku, bez jednoznacznej czy nawet dwuznacznej puenty. I to uważam za jego największe zalety. Bo poza sukcesem Bartka, jakim jest ominięcie sztampy bez popadania w formalizm czy emocjonalność, udało mu się zrobić film, który może niepostrzeżenie i bez fajerwerków zapadnie w widza i będzie się w nim po swojemu rozwijał jeszcze długo po projekcji. I nie myślę tu o godzinach ani dniach. Tak bym sobie w każdym razie życzył".

Maciej Cieślak, kompozytor

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Lęk wysokości
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy