Reklama

"Lady": FILM Z SERCEM

Z Birmy do Tajlandii

Co oczywiste, niemożliwe było kręcenie w Birmie, więc ekipa trafiła do Tajlandii. "Pod względem geograficznym oba kraje są do siebie podobne. Mieliśmy na miejscu pełną infrastrukturę i zaplecze technologiczne, nie musieliśmy nic przywozić z Francji", opowiada producentka filmu. W Tajlandii istnieje także spora społeczność birmańska, dzięki czemu ekipa nie musiała długo szukać statystów oraz aktorów drugoplanowych. Jednakże twórcy uznali, że muszą nakręcić chociaż część zdjęć w Birmie, gdyż wedle słów Virgnie Besson-Silla "zrobienie filmu o kraju, w którym nigdy się nie było, jest niedorzeczne". Zrozumienie Birmy było kluczowe dla powodzenia projektu. "Chcieliśmy zasmakować tamtejszej kultury, doświadczyć energii, poznać ludzkie zachowania. Udało nam się spędzić trochę czasu w Rangunie, pochodzić po targach, porcie, odwiedzić pagodę Shwedagon i zrozumieć styl życia mieszkańców. Luc zrobił kilka zdjęć, które później znalazły się w filmie. Odkryliśmy niezwykły kraj, chroniony przed wpływem Zachodu i całej współczesności. Próbowaliśmy podejść pod dom, w którym była trzymana Aung San Suu Kyi, ale było to niemożliwe".

Reklama

Chociaż zdjęcia miały miejsce w Tajlandii, tematyka filmu była otoczona ścisłą tajemnicą. "Zostaliśmy ostrzeżeni, że ryzykujemy wydaleniem z kraju, jeśli rząd uzna, że prowokujemy jakiekolwiek zamieszki", wspomina Virginie Besson-Silla. "Zbudowaliśmy dom Suu Kyi na prywatnym terenie, dzięki czemu mieliśmy całkowitą wolność twórczą. Aczkolwiek w chwili, kiedy wychodziliśmy na ulice, musieliśmy zwiększać ostrożność. Na szczęście mieszkańcy kraju nie byli zbyt wścibscy, nie robili nam zdjęć, nie umieszczali informacji w Internecie".

Długo wyczekiwane uwolnienie

Kiedy Luc Besson pracował na planie "LADY", okazało się, że 13 listopada 2010 roku Aung San Suu Kyi została zwolniona z aresztu domowego. Emocjom nie było końca. "Data jej wypuszczenia była znana od jakiegoś czasu, ale do samego końca nie wierzyliśmy, że się uda", opowiada Virginie Besson-Silla. "Dopiero w momencie, kiedy zobaczyliśmy relację na żywo w telewizji, zrozumieliśmy, że to prawda!" Michelle Yeoh dodaje: "Mina Luca była bezcenna, nigdy jej nie zapomnę. To było dla nas wszystkich mocne przeżycie". David Thewlis potwierdza: "To był jeden z najbardziej pamiętnych dni mojego życia".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Lady
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy