Reklama

"Kuzyni": ROZMOWA Z REŻYSEREM

Rozmowa z Danielem Sánchezem Arévalo:

TrustMovie: Czy "Kuzyni" to twój największy sukces komercyjny?

Na pewno. Obecnie film jest jednym z pięciu najbardziej kasowych w Hiszpanii. Oczywiście pierwszy jest "Torrente".

Wcale się nie dziwię, że "Kuzyni" to taka popularna komedia. To twój najłatwiejszy w odbiorze film. Inne są mylące, wkręcają nas i sprawiają, że zaczynamy się zastanawiać nad różnymi rzeczami. A ten to po prostu ciepła, porządna komedia romantyczna. Z tematem przewodnim.

Daniel: Taki był mój cel. Wcześniej zrobiłem "Grubasy", jak sam powiedziałeś, pokręcony film. Film o nadmiarze, bardzo ekstremalny. Byłem naprawdę zmęczony, kiedy go skończyłem i potrzebowałem zająć się czymś lekkim, jasnym. Naprawdę chciałem nakręcić komedię, taką prawdziwą, od początku do końca. Wszystkie moje poprzednie filmy miały jasną i ciemną stronę, elementy dramatu i komedii były w nich stale obecne.

Reklama

Quim: Filmy Daniela cały czas balansują między dramatem a komedią. Dla aktora to duże wyzwanie.

To ciekawe... A w tym filmie nie musiałeś tego robić? Balansować?

Daniel: Hmm, i tak, i nie. Quim rzeczywiście również tutaj musiał to robić. Dlatego przez większość czasu jest smutny, ha ha.

No tak, ale widzowie widzą to inaczej.

Quim: No tak, widzowie śmieją się z twojej tragedii, ale jako aktor nie możesz tylko cały czas dowcipkować. Musisz naprawdę wczuć się w dramat swojej postaci i pewnie nawet wkładać w grę więcej energii, bo tak właśnie działa komedia. Musisz grać tak, żeby w "części tragicznej" nie wyjawiać, co się stanie potem.

Daniel: Bohater musi to wszystko traktować poważnie, a to był prawdziwy wysiłek, zwłaszcza dla Quima. Prawie zawsze musiał mieć łzy w oczach.

W twojej filmografii poza "GranatowymPrawieCzarnym" i "Grubasami" był jeszcze jeden film, prawda?

Daniel: Nie, tylko te dwa.

A co ze znakomitym krótkometrażowym filmem, tym o ojcu w szpitalu i ślubie...

Daniel: A tak. "Traumalogia".

To było świetne. Oglądając go naprawdę zrozumiałem, czym może być krótki metraż. To był film pod wieloma względami lepszy, bogatszy w treść niż wiele pełnometrażowych obrazów, które widziałem.

Daniel: Scenariusz, który teraz piszę, ma wiele wspólnego z "Traumalogią". Wychodzę z tego samego punktu - od ślubu, ojciec zaczyna źle się czuć - ale zmierzam w innym kierunku.

Czy ten film też będzie pokręcony, jasny i mroczny jednocześnie?

Daniel: Tak, chyba powoli dochodzę do siebie, ha, ha.

Muszę przyznać, że podobali mi się "Kuzyni". Ale zabrakło mi...

Quim: Ciemnej strony?

Właśnie. Więc cieszę się, że Daniel wraca do siebie. Ale cieszę się też, że zarobił na "Kuzynach". Każdy powinien być szczęśliwy.

Daniel: Ale trzeba też za to płacić. To jakieś szaleństwo: z jednej strony to świetna sytuacja - kiedy masz sukces kasowy, masz większą siłę jako reżyser. Sukces twojego filmu powinien dać ci wolność robienia tego, co chcesz robić.

Ale ty już robisz, co chcesz!

Daniel: Teraz czuję się trochę jak w pułapce, bo wszyscy oczekują, że znowu zrobię coś podobnego do "Kuzynów". (...) Ale nie, po prostu nie mógłbym tego cały czas powtarzać...

Może powinieneś wypracować jakiś sensowny kompromis: robisz jeden film zgodny z twoimi upodobaniami, a dwa zgodne z ich. Albo może jeden taki, drugi taki...

Daniel: Hej, to brzmi sensownie. Film, nad którym teraz pracuję, to komedia, ale o uczuciach. No i jest całkiem mroczna.

Jest jeszcze jedna rzecz w twoich filmach, która bardzo mi się podoba: traktujesz wszystkie tematy - od homoseksualizmu po utratę wagi - z jednakową sympatią. Nie osądzasz. Pod koniec widzowie lubią wszystkie postaci i traktują je ze zrozumieniem.

Daniel: Doceniam to, co mi mówisz, bo właśnie taki jest mój cel, kiedy piszę scenariusz. Nie chcę osądzać moich bohaterów. Chcę zrozumieć, kim są, co nimi kieruje i nie oceniać ich. Staram się to robić również w normalnym życiu. (...) Ludzie często wikłają się w różne sytuacje, popełniają błędy. Mamy z tym do czynienia także w "Kuzynach": facet zostaje porzucony, więc jedzie do miasteczka dzieciństwa, znajduje swoją pierwszą dziewczynę i natychmiast wyznaje: "Jestem w tobie zakochany". Głupota, ale tak właśnie działają niektórzy mężczyźni.

A ty, Quim, nad czym obecnie pracujesz?

Dopiero co skończyłem "Todo es silencio". Film wyreżyserował José Luis Cuerda - naprawdę wielki, stary hiszpański mistrz. Nakręcił "Język motyli", "Wychowanka wróżek", "Ślepe słoneczniki". To waga superciężka w historii hiszpańskiej kinematografii.

TrustMovie, "Spanish Cinema now"

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Kuzyni
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy