Reklama

"Kult": WIĘCEJ O FILMIE

Laureata Oscara Nicolasa Cage’a i cenionego reżysera Neila LaBute’a łączy fascynacja angielskim filmem „Kult” Robina Hardy’ego z Edwardem Woodwardem, Christopherem Lee oraz Britt Ekland w rolach głównych. W momencie premiery obraz nie zdobył większej popularności, ale z czasem stał się obiektem… kultu coraz szerszej publiczności. Nicolas Cage poznał go dzięki legendarnej gwieździe punkrocka i znawcy kina Johhny’emu Ramone: „Pamiętam, że nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego. Film wybił mnie z równowagi, więc musiał być wyjątkowy”.

Reklama

Uwspółcześnienie historii zawartej w oryginale wymagało autora o niebanalnej wrażliwości. Uznany dramatopisarz i reżyser Neil LaBute okazał się idealnym kandydatem do tego zadania, jak zapewnia producent Randall Emmett: „Udało nam się przekonać prawdziwego artystę do nakręcenia kina gatunkowego”. Reżyser, znany z bezkompromisowej wizji relacji damsko-męskich w filmach „Między nami facetami” i „Kochankowie z sąsiedztwa”, z zadowoleniem przyjął propozycję, która dawała mu kolejną okazję podjęcia swojego ulubionego tematu w sposób jeszcze mniej konwencjonalny. „Powróciłem do świata, który opisywałem we wczesnych filmach. Znowu mogłem zbadać, na czym polega równowaga sił, która łączy kobiety i mężczyzn”, podkreśla LaBute. Kręcąc po 30 latach remake „Kultu” twórca posłużył się odwróceniem ról, które nie szokuje już dzisiejszej publiczności. To nie mężczyźni, lecz kobiety rządzą społecznością wyspy Summersisle.

Nicolas Cage wciela się w policjanta, zmagającego się z poczuciem winy za śmierć matki i córki w wyniku wypadku na patrolowanej przez niego szosie. „Nie może po tym dojść do siebie, jest nadwrażliwy, ciągle przypomina mu się, co dokładnie się wtedy stało. Bierze leki, żeby poradzić sobie z tymi problemami”, tłumaczy aktor. Sytuację zmienia list od jego dawnej miłości i desperacka prośba o pomoc w znalezieniu jej córki. Policjant zgadza się przeprowadzić śledztwo na prywatnej wyspie Summersisle. Upatruje w tym okazję do odnowienia znajomości ze swoją byłą narzeczoną i dowiedzenia się, co ich kiedyś rozdzieliło.

Bohater zdoła dotrzeć do odciętej od świata osady u wybrzeży stanu Waszyngton. Trafia tam na społeczność, utrzymującą się z rolnictwa i pasterstwa. „Od wielu lat mieszkają z dala od cywilizacji, nie jeżdżą samochodami, nie oglądają telewizji i wyznają własną wiarę, bazującą na systemie pogańskich wierzeń”, zaznacza producent Boaz Davidson. Postać grana przez Cage’a wyraźnie nie pasuje do tego świata, jak zauważa reżyser: „Pistolet i inne namiastki siły ze świata zewnętrznego nie mają dla tubylców większego znaczenia. Jego śledztwo i pośpiech w poszukiwaniu dziecka także są im obojętne. Czas stanął tutaj w miejscu, a pomysły Edwarda na rozwiązanie kryminalnej zagadki są już na wyczerpaniu”.

Nie mniej tajemnic skrywa matka dziewczynki - Willow Woodward, w którą wciela się Kate Beahan. O jej związku ze swoim bohaterem Nicolas Cage mówi: „Różni ich niemal wszystko, łączy zaś pociąg do tego, co egzotyczne. Willow opuściła go 8 lat temu, a on nadal ma do niej słabość”. Wobec obojętności tubylców i zapewnień, że mała Rowan nigdy nie istniała, Edward może liczyć tylko na szczerość Willow. Reżyser podkreśla, że bohater w ciągu trzech dni śledztwa trafia na szereg fałszywych tropów: „Nie wie, komu może zaufać, a to wspaniały punkt wyjścia dla publiczności. Na każdym kroku trafia na sekrety, ale frustracja policjanta budzi także rozbawienie. Wszyscy rzucają mu kłody pod nogi, a poczucie humoru Nicka sprawia, że efekty tej gry są zaskakująco komiczne”. Sytuację dodatkowo komplikuje wiadomość, że poszukiwana dziewczynka jest jego córką. „Stawka poszukiwań błyskawicznie rośnie. Z zagubionego stróża prawa bohater przeradza się w człowieka powodowanego czystym, wręcz pierwotnym, instynktem”, podkreśla LaBute.

Kolejne odkrycia doprowadzają Edwarda do posiadłości Siostry Summersisle, która przewodzi miejscowej ludności. Uhonorowana Oscarem Ellen Burstyn, znana z innego sławnego filmu grozy „Egzorcysty”, cieszy się, że mogła w remake’u stworzyć kobiecy odpowiednik postaci, granej w oryginale przez Christophera Lee. Reżyser podkreśla zaś, że była idealną kandydatką do roli Królowej Matki mieszkańców Summersisle. „Wyspecjalizowała się w postaciach niepozornych acz silnych, które nie zdradzają zbyt wiele o sobie. Każdą wypowiadaną przez nią kwestię można rozumieć na kilka sposobów, a stawką w grze w kotka i myszkę, w którą wciąga głównego bohatera, jest prawda i władza nad pozostałymi”.

W drugoplanowych rolach wyznawczyń kultu obsadzono plejadę utalentowanych aktorek, m.in. Leelee Sobieski, Molly Parker, Frances Conroy i Diane Delano. Zdjęcia kręcono przez 45 dni w Vancouver. Sielankową Summersisle, która w oryginale znajdowała się u wybrzeży Szkocji, „gra” w remake’u wyspa Bowen, położona na północ od Vancouver. Wybór 40 lokalizacji, które widzimy w filmie, miał na celu pokazanie, jak podkreśla LaBute, „odosobnienia Edwarda”. „Nie chcieliśmy, żeby bohater biegał wiecznie po rynku miasta. Mieszkańcy Summersisle żyją w oddalonych od siebie skupiskach, tak jak miało to miejsce 150 lat temu”.

Wyznawcy kultu żyją z pszczelarstwa, co okazało się dla twórców źródłem kłopotów, ale też dodatkową inspiracją. „Jeśli ktoś ma alergię na jad pszczeli, jeden owad wystarczy, aby zepsuć ci dzień, a może i całe życie”, żartuje reżyser. „Metafora ula wpłynęła na wizualną stronę filmu. Widzimy królową matkę i kobiety, pełniące funkcje pszczół-robotnic i przez to mające nieograniczoną władzę, oraz mężczyzn, którzy jako trutnie są tej władzy pozbawieni”.

Analogie można zauważyć również w projektach kostiumów i scenografii „Kultu”, ich ślad jest również widoczny w pracy operatora. Film wypełniają nawiązania do malarstwa sprzed epoki Rafaela i z okresu wiktoriańskiego, a także do współczesnych prac Matthew Barneya oraz klasycznych filmów grozy, zwłaszcza „Czarnego Narcyza” Pressburgera i Powella. Pracując nad „Kultem” Neil LaBute po raz kolejny powierzył stworzenie kostiumów Lynette Meyer. Film stał się okazją do nawiązania współpracy ze scenografem Phillipem Barkerem oraz operatorem Paulem Sarossy, którzy wcześniej przyczynili się do sukcesów dzieł Atoma Egoyana.

Paula Sarossy’ego ucieszyła możliwość wywoływania nastroju grozy w pełnym świetle dziennym: „Neil chciał pokazać, że dziwne rzeczy mogą wydarzyć się w biały dzień. Edward odkrywa kolejne tajemnice w przerażającej jasności, co stanowi odwrócenie stereotypu panującego w horrorach, według którego strach można wywołać jedynie w ciemności”. Operator postawił sobie zatem za cel stworzenie niemal organicznej kompozycji, przy minimalnym wykorzystaniu technologii.

Jednym z najważniejszych wyzwań dla scenografa było w przypadku „Kultu” stworzenie ponad 150 masek, które aktorzy noszą w trakcie „święta urodzaju”. Za punkt odniesienia Lynette Meyer przyjęła pogańskie kultury i tradycję celtycką, w której zwierzęta miały znaczenie symboliczne. Efekty jej badań widać w filmie: „Molly Parker z włosami czarnymi jak smoła to kruk, natomiast Frances Conroy nosi maskę barana, czyli zwierzęcia pełnego godności”, zaznacza Meyer.

Niewątpliwie najważniejszym elementem scenografii jest sam przedmiot kultu – bóg plonów, który ucieleśnia najbardziej egzotyczne i pierwotne lęki człowieka. „Jego widok każdego wprawi w osłupienie”, zapewnia Cage. „To coś ekstremalnego, niekontrolowanego, prawdziwe ukoronowanie historii”. Reżyserowi zależało na wywołaniu poczucia grozy, które pamiętał z lektury dzieł Edgara Allana Poe i gotyckiego horroru: „Postawiliśmy na atmosferę, nie na epatowanie widzów szokiem czy krwią. Chcieliśmy stopniować przerażenie aż do finału. Końcowe sceny na pewno trudno będzie zapomnieć”, podsumowuje Neil LaBute.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Kult
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy