Reklama

"Księżniczki": REŻYSER FERNANDO LEÓN DE ARANOA O KSIĘŻNICZKACH

Jest to historia o dwóch kobietach, dwóch prostytutkach, dwóch księżniczkach. Jedna z nich to Caye, dwudziestopięcioletnia dziewczyna z klasy średniej o wątpliwej atrakcyjności. Caye nienawidzi swoich niedzielnych wizyt u matki, gdyż widzi w niej swoje własne odbicie. Pilar, jej matka, z pewnością nie jest magicznym lustrem dla Caye, która wie, że to, co się w nim ukazuje, jest jej własną, bardzo prawdopodobną i niedaleką przyszłością.

Zuelma to księżniczka na zesłaniu, słodka i śniada, co dzień skazana przez swoją desperację na gorzki chleb banicji. Zuelma zawsze nosi ze sobą w portfelu zdjęcie swojego synka, laminowany prostokącik trzy na cztery dający jej nadzieję, który bardzo często wyjmuje z torebki i pokazuje swoim koleżankom z ulicy, choć tak naprawdę to ona jest tą, która chce je zobaczyć.

Reklama

Gdy się spotykają, są w zupełnie innym położeniu, które stawia je w konflikcie. Wiele dziewcząt nie jest zadowolonych z napływu imigrantek do świata prostytucji, które zabierają im przestrzeń i przyciągają klientów swoją egzotyką i niskimi cenami, przez co sprawiają, że ciężka praca miejscowych prostytutek staje się jeszcze trudniejsza. Caye i Zuelma szybko jednak zdają sobie sprawę, że choć nie ramię przy ramieniu, podążają jednak tą samą drogą. To, co je łączy, jest siłą napędową całej historii.

Z biegiem czasu Caye zakochuje się w stabilnym i pewnym Manuelu, którego postrzega jako mężczyznę swojego życia, choćby na jeden moment. Caye nie wie, jak kochać, bo życie nie nauczyło jej miłości. Chce oddać wszystko, co ma, całą siebie od razu. Jest gotowa kochać całym sercem i pokłada wszystkie nadzieje i pragnienia w Manuelu, traktując go przedmiotowo.

W międzyczasie Zuelma robi sobie zdjęcia w kasie supermarketu dla swoich rodziców, aby udowodnić im, że pracuje jako kasjerka, a następnie włóczy się w nocy naga po parku, prężąc się przed leniwym strumieniem samochodów, potykając się o swoje delikatne i kruche, nagie dwadzieściaparę lat.

Caye twierdzi, że księżniczki są tak delikatne, że gdy są z dala od swojego królestwa, mogą umrzeć z rozpaczy. Musi być jakaś prawda w jej słowach, bo dla Zuelmy dni stają się coraz cięższe, cisza coraz dłuższa, bariery coraz mocniejsze. Ich nieoczekiwana przyjaźń daje im obydwu tymczasowe schronienie, słoneczny pokój, który mogą dzielić i w którym mogą śmiać się ze wszystkiego i z niczego i rozmawiać z dawno nieodczuwaną czułością, jakby wszystkie potknięcia, ból, blizny zostały zamknięte w szafie w przedpokoju, jakby czas, który gorliwie bada je coraz dokładniej, zwalniał swoje tempo w ich towarzystwie. Z biegiem czasu Caye znów schowa się w swojej skorupie, w swoim milczeniu, a potknięcia Zuelmy będą coraz wyraźniejsze. Nigdy nie jest łatwo powiedzieć, czy ci, którzy są skazani na pewien bieg, uciekają, czy gdzieś zmierzają, ale jedno jest pewne, nigdy nie ma w tym biegu wytchnienia. Jednego dnia może być tak, innego odwrotnie.

Ta historia koncentruje się również wokół damskiego gabinetu fryzjerskiego z aspiracjami salonu piękności, w którym dziewczęta bardziej skore są do prowadzenia ciekawych rozmów niż układania fryzur. Kłócą się, komentują, śmieją się i walczą. Cały czas dzwonią gdzieś z telefonów komórkowych, które zawsze mają w ręku. Poznajemy tu Blankę, wywłaszczoną księżniczkę, która kiedyś miała urodę, młodość i pieniądze, a teraz nieustannie szuka łazienki, w której mogłaby załatwić swoje potrzeby. Narkotyki pozbawiły ją wszystkiego poza urokiem, odpornym na ich niszczący wpływ.

Poznamy tu także Karen, Angelę, Rosę i inne, niewidzialne kobiety, które, jak superbohaterowie, czasami muszą chować się budkach telefonicznych, windach i ukrywać swoją prawdziwą osobowość, by nie zostać skrzywdzone. Mają dwie osobowości, dwa imiona, dwa życia - to prawdziwe i to, o którym mówią tylko takim jak one.

W dzień płacą wysoką cenę niepewności i upokorzeń, w nocy stawiają swoje serca za podwójną stawkę lub za nic, pozbawione celu kreatury nocy, które plączą się po lasach w okół miasta, być może szukając powrotnego biletu, który kiedyś zgubiły z uginającymi się kieszeniami pamięci pod ciężarem jego nieobecności. Są księżniczkami, dzisiejsze smoki z baśni zbladłyby na widok ryzyka, które one podejmują.

Jednak każdej nocy w lasach Parku ich śmiech skrapla się w zimnym powietrzu, gdy rozmawiają wokół szeptów ognia. Gdybyśmy słuchali uważniej, usłyszelibyśmy ich kłótnie, obietnice, jęki, które nie odejmują im pogody ducha. Gdybyśmy słuchali, usłyszelibyśmy, jak mówią w wielu różnych językach wspólnego języka nadziei.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Księżniczki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy