Reklama

"Krwawy diament": NAOCZNY ŚWIADEK

Zanim padł pierwszy klaps na planie filmu, Zwick - "wieczny uczeń", jak sam o sobie mówi, zagłębił się w badanie wszystkiego, co mogło mieć związek z historią i konsekwencjami zjawiska "krwawych diamentów", dzieci-żołnierzy i rewolucji w Sierra Leone. Poszukiwania w Internecie doprowadziły go do innego filmowca, który okazał się mieć nieoceniony wpływ na każdy aspekt Krwawego diamentu - do nagradzanego dokumentalisty, Soriousa Samury.

"Wszedłem do Internetu - wspomina Zwick - aby dowiedzieć się czegoś na temat reportażu Cry Freetown, o którym już wcześniej słyszałem. Zamówiłem go przy użyciu swojej karty kredytowej i tydzień później otrzymałem list następującej treści: "Oczywiście rozpoznaliśmy Pańskie nazwisko na karcie i zastanawiamy się, czy ma Pan zamiar nakręcić coś na temat Sierra Leone. Jeśli tak, pozostaję do Pańskiej dyspozycji". Nie mogłem uwierzyć swojemu szczęściu. Reportaż Soriousa Samury na temat Sierra Leone jest najbardziej wiarygodnym zapisem tego, co wydarzyło się w tym kraju podczas wojny domowej. Podczas gdy wielu dziennikarzy uciekało z kraju, a duża część świata postanowiła zignorować te wydarzenia, on został tam i wszystko sfilmował".

Reklama

Samura zdradza, że jego decyzja sfilmowania okrucieństw rozgrywających się wokół niego w 1999 roku była nie tyle kwestią sztuki, ale "pełnym desperacji krzykiem o pomoc ludzi pogrążonych w ciemności. Dostrzegłem różnicę, jaka dokonała się pod wpływem przekazu mediów na temat wojny w Kosowie, więc zdecydowałem się wziąć kamerę i sfilmować wydarzenia w Sierra Leone. To było bardzo niebezpieczne - oni zabili już wcześniej około dziewięciu tamtejszych dziennikarzy - ale pomyślałem, że jeśli ja przeżyję, wówczas świat zobaczy prawdę; jeśli pobudzę społeczność międzynarodową do myślenia, to może poskutkuje to konkretnymi działaniami".

Rezultatem był reportaż Cry Freetown, który przyniósł jego autorowi światowe uznanie i kilka prestiżowych nagród, jednak Samura nie mógł spodziewać się, że po latach dzięki niemu trafi na plan zdjęciowy dużej produkcji filmowej. Sorious Samura wspomina: "Kiedy dowiedziałem się, że Ed Zwick pracuje nad filmem fabularnym na temat Sierra Leone, chciałem sprawdzić, czy nie pomylił się w szczegółach. Chociaż miał to być dramat z fikcyjnymi bohaterami, istotne było, aby przekazać sens tego, co naprawdę tam poszło źle - kiedy, jak i dlaczego to się wydarzyło. Kiedy porozmawiałem z Edem, zobaczyłem, że jemu zależało na przekazaniu prawdy równie mocno, jak mnie. Zyskał tym moje duże uznanie. Powiedziałem mu, że chcę być częścią tego filmu".

"Sorious spadł nam z nieba. Zaoferował mi swoją pomoc, a ja w pełni ją wykorzystałem" - mówi z zadowoleniem Zwick. - "Mieć kogoś, kto naprawdę tam był - to było bezcenne. Był kimś znacznie ważniejszym od doradcy technicznego. Służył nam poradami nie tylko w kwestiach praktycznych, takich jak kostiumy czy rekwizyty. Zaprowadził nas do ludzi, którzy znali język Mende, dialekt Krio i wiele innych niuansów kultury Sierra Leone. Samura miał na swoim koncie spotkania z dziećmi-żołnierzami, z przemytnikami i najemnikami. Był nieocenioną pomocą dla aktorów, szczególnie dla Leo i Djimona. Był naszym przyjacielem, doradcą, autorytetem. Był duszą produkcji".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Krwawy diament
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy