Reklama

"Kłopotliwy człowiek": RECENZJE

"(...) Kolejnym hitem był norweski Kłopotliwy człowiek, który wcześniej święcił triumfy w Cannes. Oryginalny, sprawnie zrealizowany i bardzo śmieszy - drugie dzieło byłego studenta London Film School, Jensa Liena, opowiada o samobójstwie, egzystencjalnej pustce w gustownie udekorowanej przestrzeni w kolorach głębokiej szarości i błękitu. Wizualny aspekt filmu jest niesamowity - wizja grzecznego, dobrze wychowanego utopijnego towarzystwa jest naprawdę przerażająca."

Wendy Ide, "The Times", 6 lipca 2006

"Czerpiąc inspirację z Miltona, Kafki, Jacquesa Tati, Historii świata w 10 i 1 rozdzialach Juliana Barnesa oraz katalogu IKEA, ta surrealistyczna nowerska komedia mogłaby byś surrealistyczną wizją życia pośmiertnego, lecz wygląda niemal jak codzienność w państwach Skandynawii. Główny bohater, Andreas, jest człowiekim nowoprzybyłym do miasta, w którym od razu otrzymuje niezłą posadę, dom i piękną kobietę, i które wygląda tak, jakby nic złego czy przykrego nie mogło się w nim przydarzyć. Jednak pozorny spokój zdaje się sugerować, że znalazł się raczej w piekle niż w niebie. Jego kobieta mówi wyłącznie o urządzaniu domu, alkohol nie idzie do głowy, a jakakolwiek próba porozmawiania o czymś poważnym kończy się delikatnym nieporozumieniem. Gdy Andreas zaczyna to dostrzegać okazuje się, iż nie ma ucieczki z tego świata. Nawet, jeśli chce się uciec poprzez rzucenie się pod pędzące metro. Ze świata, w którym przestrzenie są pięknie urządzone, lecz nigdy nie ma możliwości zajrzeć za ich fasadę. Ze świata, który jest zaludniony przez człekopodobne roboty (...).

Reklama

Steve Rose, The Guardian, 25 maja 2007

"W filmie Kłopotliwy człowiek głównemu bohaterowi, pracownikowi biurowemu Andreasowi, jedynym co pozostało w świecie, gdzie wszystko jest nieznośnie czyste, wszyscy są mili, a każdy dom wygląda jak salon wystawowy IKEI, jest samobójstwo. Niezwykle zabawne dzieło norweskiego reżysera Jensa Liena ("Jonny Vang") ukazuje nieznacznie jedynie wykrzywioną satyrę tego, czym jest codzienność w dzisiejszej Skandynawii.

(...) Andreas (Trond Fausa Aurvag - wydawałoby się, że to Vincent Cassel, gdyby nie węższy podbródek i wyższe czoło) zostaje wysadzony z autobusu pośrodku szaroburej pustyni (sfilmowanej w islandzkim Parku Narodowym Sprengisandur), a stamtąd zabrany do schludnego, bezimiennego miasta (w zasadzie, to Oslo w Norwegii), również wypranego z barw.

Otrzymuje przytulne mieszkanie i zgłasza się do nowoczesnego biurowca, w którym uśmiechnięty szef Havard (Johannes Joner) zleca mu nieskomplikowane prace księgowe.

Znajomości, które nawiązuje są płytkie i powierzchowne - wkrótce poznaje atrakcyjną dekoratorkę wnętrz Anne-Britt (Petronella Barker). Związek szybko tonie w rutynie urządzania mieszkania, kolejnych sztywnych kolacji ze znajomymi i mechanicznego, wiecznie takiego samego seksu.

Andreas nie potrafi odnaleźć się w świecie,w którym nie ma dzieci, jedzenie nie ma smaku, drinkami nie da się upić, a nikt nie jest zły, smutny czy szczęśliwy. Gdy w akcie desperacji odcina sobie palec okazuje się, że ten szybko odrasta.

Nawet próba popełnienia samobójstwa przez rzucenie się pod pędzony wagon metra spełza na niczym - nasz bohater wraca do życia niczym Kojot ze słynnej kreskówki Struś Pędziwiatr. (...)

Dialogi nigdy nie wychodzą poza wymianę uprzejmości i banałów, tak więc przesłanie przysłowiowej skandynawskiej grzeczności jest dodatkowo wypaczone. Wierzący mogą w tym obrazie dostrzec wizję nieba lub piekła, reszta - absurdalny świat w duchu Becketta (...).

Scenariusz został stworzony na podstawie sztuki radiowej, również napisanej przez Pera Schreinera - nie jest więc niespodzianką, że muzyczna oprawa muzyczna autorstwa Christiana Schaanninga odgrywa w filmie znaczny efekt komiczny. Zastosowanie w tym filmie dźwięku i niesamowitych przestrzeni przywołuje na myśl światy z filmów Davida Lyncha, a zimne krajobrazy przypominają dzieła szwedzkiego twórcy Roya Andressona (Piosenki z drugiego piętra). Lien bogato czerpie z dorobku obydwu. Widać również inspirację modernistycznymi wizjami Jacquesa Tati (...).

Leslie Felperin, Verity, 20 maja 2006

"Dobra norweska satyra na konsumpcjonizm z fantastyką w tle. Akcja toczy się w mieście, które jest absolutnym marzeniem konsumentów (a właściwie producentów). Ludzie spędzają czas na chodzeniu do nieangażującej pracy (sam szef zachęca do wydłużania sobie przerwy na lunch), a czas wolny spędzają na przeglądaniu katalogów sklepów meblarskich i dekoracji wnętrz, dyskutowaniu o tym ze znajomymi. Czasem gokarty czy wyprawa do restauracji. Życie uczuciowe sprowadza się do wspólnych spacerów, kolacji w atrakcyjnych wnętrzach i dość mechanicznego seksu w każdy wieczór. Wszyscy wyglądają jakby zeszli z okładek kolorowych czasopism - uśmiechnięci, pogodni, pozytywnie nastawieni. Nikt nie burzy idylli - nawet dzieci w tym świecie nie przeszkadzają realizować marzeń dorosłych o większym domu czy nowej kuchni. Czasem jednak widać jakieś zwłoki, najprawdopodobniej samobójcy, ale nikt się tym specjalnie nie przejmuje, zresztą wszystko szybko znika. Do takiego świata przybywa - nie wiadomo skąd - Andreas, mężczyzna w średnim wieku i dość szybko wpasowuje się w tę rzeczywistość - znajduje sobie mieszkanie, pracę, dom, partnerkę życiową, potem następną. Do czasu jednak.

Pobrzękują tu z jednej strony echa "THX 1138" George'a Lucasa, bardziej może "Fahrenheita 451" Bradbury'ego. Ale całość jawi się przede wszystkim jako wizja życia pośmiertnego, raju dla współczesnego człowieka (lepiej rzec - konsumenta) - możliwość ciągłego realizowania swych potrzeb posiadania, brak nerwów i stresów związanych z jakimiś głębszymi emocjami. Jak stwierdza jeden z bohaterów filmu - większość w tym świecie jest szczęśliwa. Raj to nie aniołki i gra na harfie. Raj to katalogi Bo Concept, Ikei (nieprzypadkowo film pochodzi ze Skandynawii) i nieograniczone możliwości zakupu dóbr z tych katalogów. Swoja drogą ciekawe, czy DVD tam też mają bez ograniczeń?

Bardzo ładnie to wszystko sfotografowane, intrygujące, momentami zaskakujące, z przebłyskami pierwszorzędnego czarnego humoru, pozostawiające pole do własnych interpretacji - seans bez wątpienia udany

Konrad Wągrowski, www.esensja.pl

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Kłopotliwy człowiek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy