Reklama

"Kiedy ją spotkałem": WYWIAD Z SHAHIDEM KAPUREM

Współpracowałeś już wcześniej z Kareena Kapoor. Kiedy ją spotkałem jest waszym czwartym, wspólnym filmem. Jakie masz wobec tego filmu oczekiwania?

Zagraliśmy razem w "Fida", "36 China Town" i "Chup Chup Ke". Nie były one jednak filmami o miłości. Każdy skupiał się na czymś innym. Myślę, że widzowie wiele się po nas spodziewają, ponieważ po raz pierwszy zobaczą nas w czysto romantycznym filmie. Jestem z niego bardzo zadowolony i jestem pewien, że odniesie sukces. To jak dotąd mój najlepszy film i jestem z niego dumny.

Reklama

Czy to nie ironia, że Kiedy ją spotkałem ukazuje się właśnie teraz, kiedy tak wiele mówi się o waszym zerwaniu?

Wiele napisano o mnie, o Kareenie i o całej tej sprawie. To przykre dla nas i dla naszych rodzin. Szczerze mówiąc, nie chcę tego komentować.

Podobno całe to zamieszanie zrobiono dla promocji filmu.

Liczą się tylko scenariusz i zwiastuny. To one wpływają na box office. Cała reszta jest nieistotna.

Sądząc po zwiastunach, jesteś w filmie realistą twardo stąpającym po ziemi. Kareena natomiast gra osobę rozgadaną i energiczną.

Dokładnie. Gramy dwie, diametralnie różniące się od siebie postaci. Kareena gra Geet, niesamowitą dziewczynę z Peńdźabu. Jest tak rozgadana, że mogłaby prowadzić dialog z latarnią na ulicy gdyby miała ku temu okazję. Ja gram Adityę, biznesmena, który próbuje poradzić sobie ze złamanym sercem. Jesteśmy poniekąd skazani na swoje towarzystwo, kiedy ucieka nam pociąg, a my zostajemy sami na peronie. Wynikiem naszej wspólnej podróży jest niezwykły związek. Właśnie to stanowi oś historii.

Sądzisz, że Imtiaz Ali dobrze przedstawił historię?

Kiedy zwrócił się do mnie z propozycją roli, od razu złapaliśmy wspólny język. Okazało się, że mamy podobne wizje co do tego, jak ten film powinien wyglądać, że potrzebna jest równowaga pomiędzy komercją, a walorami artystycznymi. Imtiaz to nowoczesny reżyser. Bardzo podobało mi się jego Socha Na Tha i jego sposób narracji, który widać też w Kiedy ją spotkałem. Poza tym Imtiaz ma umiejętność słuchania innych ludzi. Zawsze cierpliwie wysłucha pomysłów innych, i jeśli mu się spodobają - wykorzysta je w swoim projekcie.

Co, według Ciebie, jest unikalne dla tego filmu?

Jest to fakt, że historia miłosna, która zaczyna się na peronie w Mumbaju, a potem zabiera widza w wiele miejsc w północnych Indiach, była naprawdę kręcona w tych miejcach. Nie tworzyliśmy planów zdjęciowych. Wszystkie miejsca są prawdziwe. Wciąż pamiętam wspaniałą świątynię w Nabha niedaleko Bhatindy. Dojeżdżaliśmy do niej codziennie pięć godzin. W jedną stronę! Film przemówi do ludzi w różnym wieku. To jest właśnie urok kręcenia komedii romantycznych.

Muzyka odniosła ogromny sukces na całym świecie.

Tak. Pritam napisał wspaniałą ścieżkę dźwiękową. Jest kilka tanecznych kawałków jak na przykład "Mauja Hi Mauja" czy "Nagda Nagda". Ta ostatnia ma zresztą bardzo peńdźabski wydźwięk. Są też delikatne, romantyczne kawałki jak "Tum Se Hi". Remixy "Mauja Hi Mauja" i "Tum Se Hi" to moje ulubione utwory ze ścieżki dźwiękowej.

Czy któreś sceny szczególnie zapadły Ci w pamięć?

Jest jedna scena przed punktem kulminacyjnym filmu. Gramy ją razem z Kareeną. Otwiera oczy na kilka życiowych faktów. Jest pełna emocji i bardzo wzruszająca.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Kiedy ją spotkałem
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy