Reklama

"Katyń": PRZESŁANIE ANDRZEJA WAJDY

Po wielu próbach i długim namyśle mam już pewność, że przyszły film o Katyniu nie może stawiać sobie za cel odkrycia całej prawdy o tym wydarzeniu, gdyż została ona już dokonana zarówno w historycznym, jak i politycznym aspekcie.

Te fakty dla dzisiejszego widza stanowić mogą tylko tło wydarzeń, jakimi są ludzkie losy, gdyż tylko one pokazane na ekranie mogą poruszyć widza w przeciwieństwie do relacji z naszej historii, dla której jest miejsce w spisanych dziejach tamtych czasów.

Dlatego widzę mój przyszły film o Katyniu, jako opowieść o Rodzinie rozłączonej na zawsze, o wielkich złudzeniach i brutalnej prawdzie katyńskiej zbrodni. Słowem, film o indywidualnym cierpieniu, które wywołuje obrazy mające znacznie większą uczuciową pojemność niż historyczne fakty. Film ukazujący do bólu okrutną prawdę, której bohaterami nie są zamordowani oficerowie, lecz kobiety, które czekają na ich powrót każdego dnia, o każdej godzinie, przeżywając nieludzką niepewność. Wierne i niezachwiane, pewne, że wystarczy otworzyć drzwi, a stanie w nich od lat oczekiwany mężczyzna, gdyż tragedia Katynia dotyczy tych, którzy żyją, tych, co wtedy żyli.

Reklama

Po latach dzielących nas od katyńskiej tragedii, od niemieckiej ekshumacji w 1943 roku, a następnie polskich pracach badawczych w latach dziewięćdziesiątych, a nawet mimo otwarcia, co prawda częściowego, archiwów, wciąż zbyt mało wiemy, jak wyglądała zbrodnia katyńska w kwietniu i maju 1940 roku, dokonana na podstawie decyzji podjętej przez Stalina i jego towarzyszy z Biura Politycznego WKPb w Moskwie 5 marca 1940 roku.

Nic dziwnego, że przez wiele lat byliśmy przekonani, że może ojciec nasz żyje, skoro na liście katyńskiej pojawiło się nazwisko Wajda, ale z imieniem Karol. Matka niemal do końca życia wierzyła w powrót męża i mego ojca Jakuba Wajdy, uczestnika I wojny światowej w II Pułku Ułanów, wojny polsko-bolszewickiej, powstania śląskiego i kampanii wrześniowej 1939 roku, Kawalera Krzyża Srebrnego Orderu Virtuti Militarii.

Nie chciałbym jednak, aby film „Post Mortem” był moim osobistym poszukiwaniem prawdy i zniczem zapalonym na grobie kapitana Jakuba Wajdy. Niech opowie o cierpieniu i dramacie wielu katyńskich rodzin. O kłamstwie katyńskim, które triumfuje nad grobem Józefa Wissarionowicza Stalina, które zmusiło do milczenia na ten temat przez pół wieku ówczesnych aliantów, zachodnich sojuszników ZSRR w wojnie z Hitlerem.

Wiem, że młode pokolenie z całą świadomością i zapałem oddala się od naszej przeszłości. Zajęte teraźniejszymi sprawami, zapomina nazwy i daty, które czy tego chcemy, czy nie, tworzą nas, jako naród z jego lękami, obawami, które pokazują się przy każdej politycznej okazji.

Nie tak dawno temu w jednym z telewizyjnych programów gimnazjalista zapytany z czym kojarzy mu się 17 września, odpowiedział, że z jakimś świętem kościelnym. Może dzięki naszemu filmowi „Post Mortem” młody człowiek zapytany o „Katyń” będzie potrafił odpowiedzieć coś więcej, niż to, że Katyń to nazwa jakiejś miejscowości niedaleko od Smoleńska.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Katyń
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy