Reklama

"Kanadyjskie sukienki": OPINIE KRYTYKÓW

"Kanadyjskie sukienki" to opowieść, która łączy w sobie obyczajową panoramę wiejskiego życia subtelnie mieszając tonację "Bożej podszewki" i "Nie ma mocnych" z nieco łzawą nostalgią chwytającej za serce piosenki "Mein jidische Mame". Od razu zastrzegę, że bohaterowie nie są ani kresowiakami, ani Żydami, a jednak tamte opowieści bez trudu odżywają w pamięci, gdy oglądamy losy osamotnionej w walce o godne życie swojej rodziny Zofii (Anna Seniuk). Jako matka rodu bywa dzielna, bywa zabawna, ale najczęściej zbliża się do wymiaru tragiczki. To zaskakujące, że tak bogatej palety możliwości aktorskich Anny Seniuk tak długo nie wykorzystywał robiony za solidne pieniądze "polski film dotowany".

Reklama

Choćby po to, by Seniuk mogła dostać nagrodę za tę rolę, "Kanadyskie sukienki" powinny trafić do konkursu jakiegoś festiwalu filmowego. Tuż za Anną Seniuk stoi tu cały rząd znakomitych aktorek, które zagrały role soczyste, łatwe do zapamiętania: Ewa Kasprzyk, Elżbieta Jarosik, Ewa Kolasińska i tworząca fenomenalną postać kuzynki Stefki - Zofia Czerwińska. Od "Panien z Wilka" nie było u nas filmu, który stałby się okazją do takiego koncertu gry aktorek! Oglądając "Kanadyjskie sukienki" śmiałem się i wzruszałem. (TOMASZ RACZEK)

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Kanadyjskie sukienki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy