Reklama

"John Wick": POWRÓT Z BANICJI

Zdjęcia do "Johna Wicka" nakręcono w Nowym Jorku oraz przyległym hrabstwie Rockland, korzystając z uroku i wyrazistości wielu tamtejszych lokacji oraz ikonicznych miejsc - od wyidealizowanych i sielskich ujęć wiejskiego gniazdka Johna i Helen po przestrzenne betonowe kaniony Manhattanu. Filmowcy podkreślają, że wszystkie miejsca miały wyglądać znajomo, a jednocześnie wprowadzać w stan lekkiego niepokoju. "Stworzyliśmy bardzo "intensywną" stronę wizualną, inspirowaliśmy się różnymi konwencjami znanymi z powieści graficznych", mówi Stahelski. Na potrzeby opowieści o Johnie Wicku twórcy zaprojektowali dwa diametralnie różne światy. Pierwszym jest prywatna przestrzeń wiejskiej rezydencji, w której John rozpoczyna swe nowe życie. "Całość wygląda bardzo naturalnie, mamy ciepłe kolory, to wręcz cinéma vérité!", mówi Leitch. "Gdy John wraca do swego dawnego życia, wkracza w hiper-realistyczny świat zamachowców i wszelkiej maści morderców, w którym wszystko wydaje się być trochę przesadzone". Scenograf Dan Leigh żartuje, że w "Johnie Wicku" wszystko miało dwie połówki. "Zawsze braliśmy pod uwagę kilka opcji", opowiada Leigh. "Podszedłem do tej historii jako do iście baśniowej przypowieści, w której pojawiają się koncepcje rodem z komiksów. Z perspektywy wizualnej wykraczamy daleko poza bariery normalnej rzeczywistości. Wszystko jest inne - od światła po sposób kreowania ekranowej atmosfery".

Reklama

"Derek nie napisał zbyt wielu szczegółowych opisów tego świata, co nam się bardzo podobało", kontynuuje Leitch. "Jego scenariusz daje wiele wskazówek, ale całość jest ciągle owiana mgiełką tajemnicy". Wspominane wskazówki dotyczą chociażby złotych monet, które służą w świecie przestępców za twardą walutę, a także specjalnych miejsc, w których zamachowcy mogą znaleźć chwilowy azyl. "Stworzyliśmy konkretną rzeczywistość, w którą bardzo łatwo uwierzyć", mówi Iwanyk. "Każdy w tym świecie nosi garnitur i wygląda na biznesmena". Do tego nietypowego świata nie jest natomiast łatwo się dostać. "Normalni ludzie z reguły nie mają pojęcia o istnieniu tego świata", wyjaśnia Nyqvist. "Rządzi się innymi regułami niż normalny świat. Trzeba potrafić się w nim poruszać, bo funkcjonowanie w tym miejscu przypomina nieustającą brutalną partię szachów. Wchodząc do niego, należy mieć świadomość, że to gra na śmierć i życie". Swoistym centrum tej rzeczywistości jest wspominany Hotel Continental. "To miejsce spotkań najlepszych zawodowych zabójców", wyjaśnia Stahelski. "To taka Szwajcaria naszego filmu - neutralny teren, gdzie można posiedzieć i porozmawiać, nawiązać kontakty, załatwić sprawy. Nie ma tam miejsca na wybryki czy strzelaniny". Reevesowi bardzo przypadł do gustu taki rodzaj dyscypliny panującej w tym świecie. "Naszą walutą są złote monety, nie ma tu żadnych obdartusów. Winston, grany przez Iana McShane'a, prowadzi Hotel Continental, który jest bardzo gustownym azylem dla zawodowych morderców. Cały ten świat ma w sobie odrobinę romantyzmu".

Hotelu Continental nie da się znaleźć w przewodnikach turystycznych. Scenograf Leigh musiał zbudować go praktycznie od zera. "Złożyliśmy w jedną całość wiele różnych elementów, aby osiągnąć wizję Chada i Davida", opowiada Leigh. "Chcieli, żeby z zewnątrz hotel wyglądał jak Flatiron Building, ikoniczna budowla na Piętej Alei. Znaleźliśmy miejsce z podobną elewacją, więc nie musieliśmy za bardzo kombinować. Wnętrza to natomiast zupełnie inna historia. Skorzystaliśmy z klasycznego lobby w stylu art deco z wczesnych lat 20. XX wieku, przy okazji uwspółcześniając je za pomocą wielu różnych elementów, które nadały mu niesamowitego wyglądu. W rezultacie powstał wystylizowany ideał hotelowego lobby, który nie jest w żaden sposób realistyczny, ale za to wygląda wybornie!". Wraz z autorem zdjęć Jonathanem Selą filmowcy wypracowali unikalny język wizualny, wliczając w to zapierające dech w piersiach ujęcia panoramiczne nakręcone w anamorficznym formacie szerokoekranowym. "W ten sposób uzyskaliśmy odpowiedni dysonans pomiędzy oboma filmowymi światami", wyjaśnia Leitch. "W rzeczywistym świecie mamy piękne krajobrazy, z kolei w świecie zamachowców stworzyliśmy porażające ujęcia miasta grzechu. Staraliśmy się płynąć także pod prąd standardowym rozwiązaniom wizualnym. Nie ma w Johnie Wicku szybkiego montażu, nie korzystaliśmy z długich obiektywów, nie kręciliśmy kamerą z ręki i pozwoliliśmy niektórym ujęciom odpowiednio wybrzmieć na ekranie. Keanu sam wykonuje większość ujęć kaskaderskich, mogliśmy więc sobie pozwolić na inną pracę kamery".

Stahelski i Leitch włączyli się także w planowanie hybrydowego stylu walki prezentowanego przez Johna Wicka, który jest mieszaniną wschodnich sztuk walki oraz posługiwania się bronią palną. "Wydaje nam się, że widzowie nie mieli jeszcze okazji zmierzyć się z takim stylem walki", podkreśla Iwanyk. "Nazwaliśmy go gun fu". Choć Keanu Reeves jest świetnie wyszkolony, trening, któremu poddał się, by sprostać wyzwaniom rzuconym przez Stahelskiego i Leitcha, okazał się jednym z najintensywniejszych w jego karierze. "To gigantyczny projekt, musieliśmy być elastyczni w wielu różnych względach, a Keanu musiał być perfekcyjny w kilku różnych technikach walki", opowiada Stahelski. "Spędził na treningu cztery długie miesiące, szkoląc się w judo i jiujitsu oraz innych sztukach walki". Możliwość wcielenia się w zamachowca, na dodatek jednego z najlepszych w branży, dała Keanu Reevesowi ogromne pole do popisu. "To była ciężka praca, ale też świetna zabawa. Wziąłem także udział w wielu scenach kaskaderskich, w których prowadziłem samochód, znalazło się miejsce na trochę driftingu itd.", kontynuuje Reeves, który trenował w siedzibie 87Eleven. "Mieli tam ciężary, broń, green screeny, trampoliny i wiele innych super rzeczy". Iwanyk opowiada, że poświęcenie Reevesa wprawiło wszystkich w osłupienie. "Nie pracowałem jeszcze nigdy z aktorem tak oddanym treningowi fizycznemu. Ćwiczył pięć dni w tygodniu, przez osiem godzin dziennie, przez kilka miesięcy przed rozpoczęciem zdjęć. Poświęcił całe lato na to, by stać się Johnem Wickiem".

Gdy rozpoczęto zdjęcia, Nowy Jork zapewnił ekipie filmowej idealny klimat do nakręcenia wystylizowanego kina akcji. "Od samego początku wiedzieliśmy, że musimy kręcić w tym mieście", wspomina Iwanyk. "Sam tylko Manhattan wygląda na hiper-realistyczne miejsce - ma odpowiednie budynki, świetną architekturę, a skala tego wszystkiego jest wprost niesamowita". "Nowy Jork był ważnym elementem wizualnym dla oddania sedna przestępczego świata", wyjaśnia Reeves. "W tym mieście jest coś cudownie gotyckiego, tajemniczego i po prostu pięknego". Gdy John Wick wraca do swego dawnego życia, zostaje to pokazane również w kontekście wizualnym. "Nasz kostiumograf Luca Mosca wymyślił ikoniczny garnitur Johna", kontynuuje Reeves. "Nadał mu niezwykłej delikatności, korzystając z różnych odcieni czerni. Ten garnitur ma w sobie coś ze stroju pogrzebowego, a także pewne elementy ubioru księży, ale jest także bardzo luksusowy i stylowy. Kiedy wkładałem go na siebie, czułem się pewniej jako John Wick". Mosca wniósł do swoich kreacji elegancję i wyrafinowanie. "Ludzie są w tym filmie bardzo dobrze ubrani. Wszystko pachnie wielkimi pieniędzmi oraz wyszukanymi gustami, musiałem więc każdym ubiorem przekazać widzowi, w jakim świecie dzieje się akcja". A Stahelski podsumowuje: "Stworzenie filmu to dość prosta rzecz. Stworzenie dobrego filmu to już coś o wiele trudniejszego. Jestem dumny z tego, że John Wick nie jest typowym thrillerem z efekciarskimi pościgami i strzelaninami. Mam nadzieję, że widzowie pokochają tę wizję".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: John Wick
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy