Reklama

"Iluzjonista": Magik, Policjant, Hrabianka i Książę, czyli jak wyczarowano obsadę

"Nie mam zwyczaju tworzenia ról dla konkretnych aktorów," mówi scenarzysta/reżyser Neil Burger - "ale wiedziałem, że potrzebny mi będzie mężczyzna, który skupia w sobie dwie najważniejsze cechy Eisenheima, jakimi są tajemniczość i romantyzm.

Edward Norton był wyborem czysto naturalnym. Ma silną osobowość i jest inteligentny do bólu, a jednocześnie ma ogromną pasję do tego, co robi, i ogólnie do życia. Dokładnie, jak Eisenheim. Wyczułem, że Edward będzie idealny, choć nie widziałem go w zbyt wielu rolach romantycznych, a na pewno nie w romansie historycznym. Zresztą podobal mi się pomysł postawienia przed nim zupełnie innego zadania aktorskiego, by wniósł do tej roli siebie. Muszę przyznać, że był to dość łatwy wybór. Wiedziałem, że będzie świetny, bo zawsze taki jest."

Reklama

Koppelman i Levien (wieloletni partnerzy w pisaniu scenariuszy,) współpracują z Nortonem od lat. Hazardziści, to jeden z filmów, na podstawie wspólnie stworzonego scenariusza. Norton gra tam obok Matta Dimona i Johna Malkovicha. "Pokazaliśmy Edwardowi już pierwsze szkice scenariusza ILUZJONISTY, bo od początku uważaliśmy, że byłby idealny do roli Eisenheima."

"Obecność Edwarda to magia sama w sobie. On zawsze sprawia wrażenie na ekranie, jakby nie mówił wszystkiego do końca, jakby zawsze coś ukrywał. Największy z naszych sukcesów przy tym filmie, to fakt, że zaangażowaliśmy Edwarda, jako aktora, i Neila, jako reżysera" - dodaje Koppelman.

Jak opowiada Michael London: "Kiedy w końcu dotarło do Nortona, że ten film nie jest tylko kolejną kostiumową bajdą, dostał totalnej obsesji na punkcie swej roli. To u niego wspaniałe, Projekt, w który się angażuje natychmiast otrzymuje się od niego obłąkańczy poziom uwagi. Dość niespotykane."

"On całkowicie przemienia się w postać, którą gra," - kontynuuje Burger. - "Rzucił się w proces nauki magii i zaczął się zachowywać tak, jak zachowywali się kuglarze tamtych czasów. Staraliśmy się być najbliżsi prawdy, i tak prezentować sztuczki, jak były wtedy robione. Edward naprawdę je wykonuje na ekranie. On jest tak gotów do poświęceń, dla swej pracy, że nauczył się to wszystko robić jakby sam był magikiem."

Edward Norton przyznaje, że nie znał oryginału, z którego wykluł się scenariusz ILUZJONISTY: "Poznałem tę historię dzięki filmowi, w który się zaangażowałem, a zachwyciła mnie, bo jest wzruszająca i romantyczna. Było tam również kilka elementów szczególnie bliskich memu sercu, ze względu na osobistą historię."

"Eisenheim to enigma, otoczona aurą ponurego romantyzmu", kontynuuje Norton. "Jest tajemniczy i skryty, a jednocześnie to znakomity showman. Jest więc kompletnie nieprzewidywalną osobowością. Nie wiadomo co się dzieje w jego wnętrzu. Wiemy tylko, że na scenie budzi się do życia i nie można oderwać od niego oczu. Fascynujące. Ponadto zawsze byłem fanem magii i spodobała mi się myśl, że będę miał szansę się jej pouczyć. Na dodatek ta historia to romans, a ja do tej pory nigdy nie zrobiłem czegoś, co byłoby jawnie romantyczne."

Dodatkową zachętą wcielenia się w postać Eisenheima było stopniowe odkrywanie, kim ten bohater naprawdę jest i co stara się osiągnąć. "Eisenheim, jest jak syn marnotrawny. Reprezentuje tajemnicę powrotu. To facet, który dawno, dawno temu opuścił swój dom w poszukiwaniu wiedzy i sekretnych mocy. Kiedy wraca sprawia wrażenie posiadania niewiarygodnych umiejętności. Przez większą część filmu widz nie wie, kim ten człowiek jest, gdzie był, ani co robił. A jedną z rzeczy, która podoba mi się najbardziej w scenariuszu jest fakt, że na koniec wszystko się wyjaśnia, bo Eisenheim to wyjawia." - mówi Norton.

ILUZJONISTA, to opowieść o czterech postaciach. Każda z nich jest ze sobą powiązana, każda posiada własną wizję tego, kim jest i co potrafi. Ale relacja między Eisenheimem i inspektorem Uhlem jest szczególnie dynamiczna. Jak tłumaczy Norton: "Uhl, to wspaniała postać. Reprezentuje punkt widzenia widza, bo to poprzez niego poznajemy rozwój wydarzeń. Uhl jest dumny z tego że nie angażuje się w całą sprawę, ale jak widzimy na końcu, jest dokładnie odwrotnie, do czego dochodzi dzięki Eisenhemmowi we własnej osobie. Czyli magik, którego starał się zdemaskować, demaskuje kłamstwo, jakim on sam się karmił na swój temat. Obaj bohaterowie mają do siebie szacunek, bo łączy ich pochodzenie. Próbują, jak mogą, by nie zostać wrogami, ale ostatecznie nie mają wyjścia. Jest między nimi fascynujące napięcie."

"Do roli Uhla szukałem kogoś innego, niż byśmy się spodziewali" -mówi Burger.- "Rola detektywa policji jest dość ograna w filmach, sądziłem, że Paul Giamatti nada jej innego wymiaru. Nie widzieliśmy Paula wcześniej w tego rodzaju kreacji, ale on ma w sobie taką cichą siłę, która idealnie tu pasuje. Inspektor Uhl, to oczy, uszy i serce całej historii. Ma dobrą duszę, nawet jeśli po latach dekadencji i korupcji niewiele z tej duszy zostało."

Film nie serwuje nam zbyt wielu scen mówiących cokolwiek na tema Uhla, a mimo tego rozumiemy cały jego wewnętrzny konflikt tylko patrząc mu w oczy."

Norton, rok młodszy kolega Giamattiego ze studiów na prestiżowym Uniwersytecie Yale, przyznaje, że Paul już w tamtych czasach był jednym z jego ulubionych aktorów. "Podejmował się ról ponad jego wiek. Jest bardzo intensywny, ma w sobie wulkany niespożytej energii. Pamietam jak go zobaczyłem w Locie nad kukułczym gniazdem - był oszałamiający. Myślę, że ta rola ma podobną intensywność w sobie. Cudownie widzieć go w tak świetnej formie."

Giamatti otrzymał propozycję udziału w ILUZJONIŚCIE w chwili, gdy Bezdroża zaczynały podróż po festiwalach filmowych. Producent, Michael London, twierdzi, że to w świetny sposób podniosło jego akcje. "Gdy zaczęliśmy pracę nad ILUZJONISTĄ, Paul Giamatti nie miał jeszcze odpowiedniej mocy przyciągania funduszy, byśmy mogli ryzykować obsadzenie go w roli inspektora Uhla. Ale w chwili, gdy byliśmy gotowi szukać kogoś do tej roli, on akurat był u szczytu uznania za swoją pracę. Przeczytał scenariusz, i wiedział, że chce w tym grać. Uhl, to kreacja dość nietuzinkowa, bo nie ma w sobie splendoru, ale dokładnie w stylu Giamattiego.

On zawsze szuka ról, w których może obdarować człowieczeństwem kogoś, kto z pozoru wydaję się niezbyt fajną postacią. Nie wielu mamy aktorów, którzy szukają takich ról. Kombinacja Paula, z Edwardem, to coś, na co reżyser, czy producent, czeka wiele lat i zdaża się góra raz w życiu. Silne osobowości aktorskie takiego kalibru, znające i dopingujące się nawzajem, pracują ze sobą jako dwaj bohaterowie stający na przeciewko siebie. Wspaniała rzecz."

"Scenariusz otrzymałem drogą bardzo zwykłą, poprzez mojego agenta - wspomina Giamatti - Potem spotkałem Neila Burgera. Uważałem, że scenariusz jest świetny, obsadzony w fascynujących czasach i miejscu. Grałem już Amerykanów na scenie końca XIX wieku, ale nigdy jeszcze nie zrobiłem czegoś tak bardzo europejskiego. Tym bardziej mnie to cieszyło."

Szef inspektorów Uhl staje w pościg za Eisenheimem, by zdemaskować go, jako oszusta, ale im więcej się o nim dowiaduje, tym bardziej fascynuje się jego osobą. Jak tłumaczy Giamatti: "Od pewnego momentu w filmie, wiemy już, że rośnie fascynacja Uhla Eisenheimem, a że on sam jest amatorem kuglarstwa, fascynuje go również magia. Film porusza problem nierówności klasowej. Uhl i Eisenheim są przedstawicielami tej samej klasy robotniczej, co tym bardziej ich wiąże. Eisenheim jest zmuszony do poniżenia się przed arystokracją. Uhl doskonale to rozumie i mu współczuje. Podziwia również iluzjonistę za to, że udało mu się funkcjonować w tym świecie, jako prawdziwie wolny człowiek, podczas gdy inspector żyje w zakonspirowanej, skrępowanej rzeczywistości."

"Nie często zdarza się taka aktorska gratka, jak filmowy pojedynek Nortona i Giamattiego"- twierdzi producentYari. - "Obaj są niezwykle utalentowanymi aktorami - intensywni, pełni emocji a jednocześnie wyrachowani. Dobrze jest po prostu patrzeć na stworzone przez nich postacie. Norton, to kameleon, który akurat tu staje się tajemniczym facetem uwikłanym w niesłychany bieg wypadków. Giamattiego, widzieliśmy już w kilku wielkich, typowo amerykańskich rolach. Teraz oswaja nas jako zupełnie nieamerykański inspektor policji. To mecz szachowy między dwoma, wielkimi mistrzami."

Po pierwszym spotkaniu z brytyjskim aktorem Rufusem Swellem, Neil Burger od razu wiedział, że właśnie on będzie grał Księcia Korony Leopolda. Swell idealnie reprezentuje świat arystokracji, w którym przyszło funkcjonować Eisenheimowi i Uhlowi.

ILUZJONISTA, to próba siły między trzema mężczyznami. Magik i książę usiłują przeciągnąc Uhla na swoje strony i wykorzystać do zgładzenia przeciwnika. Aktor grający księcia, musi być godnym partnerem dla Eisenheima, granego przez Nortona. Leopold jest surowym racjonalistą i nie ma cierpliwości do zabobonu albo rozmów na temat "magii." Musiał być pokazany, jako postać bardzo inteligentna i silna, a jednocześnie bezlitosna i mająca wiele słabości. Rufus ma w sobie moc, chryzmę, oraz inteligencję. Nie łatwo go nabrać, tak, jak niełatwo oszukać Leopolda.

W miarę rozwoju fabuły, Eisenheim staje się podwójnym zagrożeniem dla księcia - po pierwsze rozwija się romans między nim a Sophie, a po drugie posiada on moc, do której Leopold nie ma dostępu. Jak zauważa Norton: "W tamtym czasie, na przełomie wieków, w tej części świata tyle było ścierających się ze sobą sił i fascynująca jest próba ukazania przynajmniej niektórych z nich. Mamy ostatnie podrygi arystokracji, mamy klasę imperialistów, początki socjalizmu i republikanizmu. Mamy również racjonalizm i współczesną myśl naukową współzawodniczącą ze zmartwychwstałym spirytualizmem. Leopold jest również sfrustrowany tym, że jego ojciec ciągle nie umiera, i on wciąż nie ma szansy rządzić, choć głowę rozsadzają mu postępowe pomysły na modernizację królestwa.

I nagle pojawia się facet, który uosabia ludzkie marzenia, jest w stanie skupić na sobie ich ciekawość i zachwyt. Sama myśl, że on posiada jakieś ponadnaturalne siły, albo że jest mistykiem - wywołuje między nimi potworne napięcie. Jednym z pytań, które stawia nam film, jest to, czy Eisenheim naprawdę posiada te moce, czy jest tylko bardzo sprytny."

Sewell uważa że Książe Leopold jest postacią bardzo złożoną. "Nie postrzegam Leopolda, jako czarnego charakteru, choć kiedy po raz pierwszy przeczytałem scenariusz, zdałem sobię sprawę, że autorzy tego od niego oczekują. Im bardziej się w to wczytywałem, tym mniej wierzyłem że to jedyna interpretacja. Nienawidzę tego określenia, ale muszę je użyć - otóż ta historia, to podróż psychologiczna Leopolda, podczas której w jego osobowości dokonują się zasadnicze zmiany. Dlatego uważam, że to niezwykle interesująca i zasługująca na uwagę postać do zagrania."

Uhl i Książę Leopold również mocują się ze sobą w ciekawy sposób.

Tak opisuje tę próbę sił Paul Giamatti : "Pomiędzy Uhlem i Leopoldem występuje niezwykle interesująca dynamika. Uhl wdrapał się na swoją pozycje społeczną i zawodwą, poprzez wykonywanie brudnej roboty księcia. Ale przy całym jego skorumpowaniu widać, że ten człowiek ma dobre serce i zachwyca go to, co robi Eisenheim. Tak więc, gdy wybucha konflikt między księciem a magikiem, Uhl ląduje w niewdzięcznym dla siebie miejscu pomiędzy nimi dwoma. Pomiędzy tym, co nakazują mu jego zawodowe zobowiązania, a tym, o co wołają jego serce i dusza."

Norton przyznaje, że od dawna jest fanem Sewella, a praca z nim, to czysta przyjemność. -"Widziałem Rufusa wiele lat temu, gdy grał w jednej z moich ulubionych sztuk irlandzkiego dramaturga, Briana Friela, Translations. Byli na gościnnych występach na Broadway'u. Grał fantastycznie. Zresztą uwielbiam pracowac z brytyjczykami. Są tak wysokiej klasy profesjonalistami, z drugiej strony traktują ten profesjonalizm z tak imponującą abnegacją. Eddie Marsan (gra Josefa Fishera, managera Eisenheima) jest taki sam. ILUZJONISTA to naprawdę świetna obsada.

Uwielbiam pracować z ludźmi mojego pokolenia, o podobnym życiorysie. Rufus, Eddie, Paul i ja spędziliśmy wiele lat w teatrze. Stamtąd przekopywaliśmy tunele do filmu, tak więc bardzo łatwo nam się dogadać i porozumieć.

Oto jak Swell opisuje własne podejście do Leopolda: "Sądzę, że w oczach Księcia, Eisenheim reprezentuje wszysytko to, co jego zdaniem świat musi porzucić, by posunąć się naprzód. Świat się zmienia, i jeśli rodzina królewska nie zmieni się wraz z nim, ściąga na siebie niebezpieczeństwo zostania dinozaurami, nadającymi się jedynie do wymarcia. Leopold usiłuje oderwać ich od przesądów i zabobonu, a Eisenheim właśnie to reprezentuje.

Im więcej sławy zdobywa iluzjonista w jego kraju, tym jaśniejszym staje się dla Leopolda, że magia odpowiada jakimś zapotrzebowaniom tłumów, i im bardziej na to pozwolić, tym szybciej umkną mu możliwości zapanowania nad tym tłumem."

"Rozbudowując opowiadanie, na podstawie którego powstał scenariusz, Neil dodał dwie świetne postacie: Księcia Leopolda i Sophie," tłumaczy Bob Yari. - "W Rufusie, znaleźliśmy niesamowitą miksturę wdzięku i wrogości, które potrafi w sekundę z siebie wydobyć, jedno po drugim. To zachwycająca, hipnotyczna mikstura. A Jessica jest uosobieniem arystokratki Wiedeńskiej. Ten wygląd, ten sposób bycia, i dokładnie taka osobowość. Jest w niej siła, która sprawia, że grana przez nią Sophie, staje się kimś więcej, niż tylko klasyczną bohaterką romantyczną."

Jessica Biel była ostatnim członkiem zespołu głównych bohaterów ILUZJONISTY, który do nich dołaczył i przyznaje, że rola Sopie jest:

"bardzo różna od wszystkiego, co miałam szansę zrobić, zanim zrobiłam to, co zrobiłam?"

Reżyser Neil Burger szukał klasycznej piękności, wiarygodnej dla tamtych czasów. Również chciał kogoś, kto jest w świecie hollywodzkim od niedawna i nie będzie się kojarzył z żadną inną graną wcześniej postacią. "Jessie ma w sobie ponadczasowe piękno, oraz nieustraszone pragnienie przygody. Wyobrażałem sobię Sophie, jako kogoś wychowanego w bardzo surowym i wyrafinowanym świecie, ale mającego w sobie wystarczająco dużo odwagi, by się z niego wyrwać, przy pierwszej okazji. "

Producent, Michael London, wspomina: "pamiętam jak zrobilismy im pierwszą próbę. Sobota, późny wieczór w Los Angeles. Wszyscy byli wykończeni i baliśmy się, że Jessie nie będzie w stanie dotrzymać kroku Edwardowi. Przypuszczenia opieraliśmy oczywiście jedynie na własnych przesądach. Kiedy ukazała się w drzwiach, miała na sobie cudowną, kremową suknię z tamtych czasów. Rozumiecie? Sobota wieczorem w LA, a ona wygląda jakby wpadła na chwilę prosto z ulic Wiednia sto lat temu. Pamietam, jak pomyślałem, co za tupet, przychodzić tu od razu w takiej transformacji. Do końca wieczoru nawet raz nie pomyślałem o niej, jako o Jessice Biel. Była Sophią. A gdy zaczęła rozmawiać z Edwardem, oczywistym było, że da sobię radę. Miałą w sobie pasję, upór, zdecydowaliśmy, że była najlepszą z możliwych aktorek do tej roli."

Norton dodaje: "dołączyła do nas naprawdę poźno, i sprostała zadaniu w pięknym stylu. Nie boi się ciężkej pracy. Spędziła wiele godzin z trenerami mowy, by dostosować akcent do tamtych czasów i miejsca. Trzeba również przyznać, że jej uroda jest idealna do filmu.

Z łatwością można ją sobię wyobrazić, jako wiejską dziewczynę, albo słowiańską księżniczkę. Gdy zobaczyłem ją po raz pierwszy ubraną jako Sophie, wyglądała, jakby właśnie zeszła ze starego obrazu. Nie było w niej cienia współczesności."

Biel z radością i zapałem przyjęła odskocznię, jaką oferowała jej rola Sophie. "Pewnego dnia, ni z tego, ni z owego zostałam zaproszona na zdjęcia próbne i znalazłam się w sali, czytając rolę z Edwardem Nortonem. Już samo to było niezłą huśtawką emocji. A potem znalazłam się w Pradze. Wszystko na ostatnią chwilę, bardzo emocjonujące."

"Granie kogoś takiego, jak Sophie, to dla mnie zupełnie nowa rzecz". - kontynuuje Biel. - Ona jest zupełnie inna, niż ja. Codziennie odkrywałam na jej temat coś nowego. Neil poradził mi, by przeczytać pamiętniki Almay Mahler. To była kompozytorka, dwudziestolatka, żyjąca w Wiedniu, w 1900. Przeczytałam, by poczuć, jak się żyło i tworzyło w tamtych czasach, o czym myślały kobiety, a w szczególności ta jedna. Ona była bardzo postępowa, bardzo różna, od kobiet tamtego okresu. W ten sposób myślę o Sophie - jest współczesną kobietą uwięzioną w przeszłości."

Zdeterminowana wczuć się w nową, niełatwą rolę, Biel otoczyła się książkami i filmami, które mogły jej w tym pomóc: Nieznośna lekkość bytu, Amadeusz, Wiek niewinności, Posunęła się do tego, że zaczęła prowadzić pamiętnik, jako Sophie. "Spokój i opanowanie na zewnątrz, bulgoczący gejzer emocji w środku - tak się czułam próbując być i będąc kobietą tamtych czasów."

Do grupy Nortona, Giamattiego, Biel i Sewella, dołączyli tak utalentowani aktorzy, jak Eddie Marsan (Vera Drake, 21 Grmów, Gangi Nowego Jorku), Jake Wood (Vera Drake, Flesh & Blood), Tom Fisher (Van Helsing, Mumia powraca, Enigma), oraz 15-letni, brytyjski aktor, Aaron Johnson, który gra młodego Eisenheima.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Iluzjonista
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy