Reklama

"Idealne matki": O PRODUKCJI

Produkcją "Idealnych matek" pokierował wieloletni współpracownik Anne Fontaine - Philippe Carcassonne. Wspierał go Andrew Mason z Hopscotch Productions. W projekt zaangażowały się również firmy Ciné-@, Mon Voisin Productions, Gaumont oraz France 2 Cinéma. Dystrybucją we Francji oraz sprzedażą międzynarodową zajął się Gaumont. Obraz został częściowo sfinansowany przez Screen Australia i Screen NSW.

Zdjęcia do filmu trwały osiem tygodni. Ekipa pracowała w Australii - głównie w niewielkiej nadmorskiej miejscowości Seal Rocks - na północ od Sydney, a także w samej metropolii.

Reklama

Prawa filmowe do dzieła Doris Lessing nabyli francuscy koproducenci "Idealnych matek" - Dominique Besnehard i Michel Feller. W pierwotnym zamyśle mieli francuskojęzyczny film.

Po zagłębieniu się w materiał i rozmowach z Anne Fontaine zdali sobie jednak sprawę, iż bohaterowie opowiadania oraz ich zachowanie są głęboko osadzone w kulturze anglosaskiej. Rozważali pracę w RPA. Po tym, jak pisarka potwierdziła, że prawdziwe wydarzenia miały miejsce w Australii, podjęli ostateczną decyzję.

Zanim ekipa przyjechała do Seal Rocks, producenci sprawdzili wiele różnych nadmorskich miasteczek w całej Australii. - W tej miejscowości znaleźliśmy jednak dwa, sąsiadujące

ze sobą idealne domy, położone tuż przy plaży - wspomina producent Andrew Mason. - Kręciliśmy tam ponad sześć tygodni.

- Seal Rocks zaoferowało nam również tak dużą różnorodność, iż nie musieliśmy szukać żadnych innych miejsc, aby oddać różne nastroje scenariusza - dodaje producent Philippe Carcassonne. - Nie znam takiego miejsca nigdzie indziej. Tylko w Seal Rocks, bez ruszania się z miejsca, każdego dnia można odkryć nowy krajobraz.

- Znalezienie właściwego miejsca było dość prostym procesem - kontynuuje Carcassonne. - Przygotowanie do produkcji było natomiast o wiele dłuższe niż we Francji. Musieliśmy poczekać na odpowiednią porę roku. W dodatku - z powodu niesławnej chmury pyłów wulkanicznych, która ograniczyła ruch lotniczy na całym świecie - zostaliśmy na mniej więcej miesiąc uziemieni. Od czasu, gdy zaczęliśmy przygotowania do "Idealnych matek", zdołałem zrobić trzy inne filmy.

Twórcy "Idealnych matek" podjęli również decyzję o tym, żeby kręcić na taśmie filmowej,

a nie za pomocą kamer cyfrowych. - Fotografowaliśmy krajobraz, wodę i refleksy światła, wreszcie skórę - w takim przypadku tradycyjna taśma filmowa w połączeniu z obiektywami

z soczewkami anamorficznymi daje najlepszy rezultat. Bardzo nam zależało na tym, żeby uzyskać klasyczne wrażenie całości - wyjaśnia operator Christophe Beaucarne.

Co nie zdarza się często, na planie artysta zajmował się zarówno reżyserią obrazu, jak i pełnił funkcję operatora kamery. - To było jedyne rozsądne rozwiązanie - tłumaczy Beaucarne. - Na dwujęzycznym planie tłumaczenie operatorowi kamery koncepcji Anne trwałoby za długo.

Poza tym taka praca bardzo mi odpowiada - kadrując tworzę, ciągle mam nowe pomysły, jestem w środku historii.

"Idealne matki" to nie tylko konkretna opowieść o miłosnym czworokącie, matkach i synach

z australijskiego miasteczka. Twórcom zależało na tym, żeby film miał bardziej uniwersalne przesłanie. Zdjęcia były realizowane w Australii, ale taka historia mogła wydarzyć się

w każdym zakątku świata. Obraz miał być ponadczasowy, klasyczny i wszechogarniający. Dwujęzyczna ekipa pomogła w osiągnięciu tego celu. - Francuscy artyści, operator

i reżyserka, zapewnili produkcji inne spojrzenie na australijskie społeczeństwo i przyrodę - zauważa producent Andrew Mason. - Anne i Christophe inaczej widzą światło, inaczej reagują na krajobraz, a to wpływa na sam film. To spojrzenie pozwoli wyjść "Idealnym matkom" poza to, co może zaoferować stricte australijska realizacja.

Mason zdradza również, iż styl pracy Anne Fontaine różni się od metod reżyserskich poprzednich twórców, z którymi kręcił. - Anne poświęca mnóstwo czasu na przygotowania. Chce wiedzieć wszystko - gdzie stanie kamera, jak w danej przestrzeni poruszać się będą aktorzy - opisuje. - W czasie zdjęć stara się jak najwięcej czasu poświęcić pracy z aktorami - tak, by wydobyć z nich najlepszą grę.

Z początku Fontaine realizację filmu z ekipą, która w większości posługiwała się angielskim

z australijskim akcentem, z anglojęzycznymi gwiazdami, postrzegała jako wyzwanie. Praca

na planie rozwiała jej obawy. Język nie był barierą w komunikacji. - Jeżeli masz kontakt

z historią, którą chcesz opowiedzieć, jeżeli znasz ją na wylot, wiesz jak pomóc aktorom.

A w "Idealnych matkach" grają najwybitniejsi. Wystarczały im drobne wskazówki.

Wielu członków ekipy bezpośredniość wypowiedzi Fontaine uznało za istne błogosławieństwo. - Po 20 latach pracy w tym zawodzie naprawdę nie potrzebuję słodkiej otoczki i wprowadzenia - stwierdza Watts. - To wspaniale, że ktoś nazywa rzeczy po imieniu

i wyraża to głośno.

Produkcja zetknęła się jednak z innym wyzwaniem: dźwiękiem. Fontaine stara się stosować jak najmniej postsynchronów. - Tylko w takim miejscu, jak Seal Rock to stanowi spory problem - mówi Mason. - W tle zawsze słychać surferów, hałas, szum. Tylko dzięki niezwykłemu talentowi naszej ekipy dźwiękowej oraz specjalistom od postprodukcji udało się wyjść z tej nierównej walki zwycięsko.

Innym wyzwaniem okazała się... pogoda. Choć było lato, przez pierwsze cztery tygodnie zdjęć ekipa nieustannie była zaskakiwana przez deszcz i wiatr. - Byliśmy bliscy koszmaru - pół żartem, pół serio stwierdza Carcassonne. - Dopisało nam jednak szczęście. W stosunku do reszty kraju, nasz region i tak był stosunkowo łagodnie potraktowany przez aurę. Ostatecznie więcej czasu upłynęło nam pod znakiem zamartwiania się: "Co będzie, jeżeli spadnie deszcz", niż na walce z żywiołem. Widzowie, oglądając film, nie będą chyba w stanie uwierzyć, że tego lata większość Australii tonęła w strugach ulew.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Idealne matki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy