Reklama

"Ghost Rider": O PRODUKCJI

Tak, jak seria komiksów, na której jest oparta, filmowa wersja Ghost Ridera łączy w sobie humor i mroczne sceny, western i kaskaderskie wyczyny motocyklowe. "Pomyślałem, że wykorzystujący nadprzyrodzone moce western to naprawdę niezły pomysł i coś, czego widzowie nigdy wcześniej nie widzieli," mówi Johnson. "Zdecydowałem się więc zapożyczyć to, co najlepsze z filmów Sergio Leone, takich jak "Dawno temu na Dzikim Zachodzie" (Once Upon a Time in the West) i "Za garść dolarów" (A Fistful of Dollars) i połączyć to z estetyką klasycznych horrorów Hammer Films."

Reklama

Przekształcenie wizji Johnsona w rzeczywistość było zadaniem scenografa Kirka Petruccelli, który wcześniej pracował między innymi podczas realizacji "Blade" czy "Lara Croft: Tomb Raider". Poszukując plenerów, które najlepiej oddałyby atmosferę otwartej przestrzeni amerykańskiej pustyni oraz bocznych uliczek i zbudowanego ze szkła i stali centrum współczesnego miasta, filmowcy zdecydowali się na realizację zdjęć w Melbourne w Australii.

Jedną z ważniejszych lokacji był tam m.in. starożytny cmentarz z niezwykłym zbiorem kamiennych nagrobków, który pełnił funkcję niesamowitego domu Caretakera. "To było naprawdę rzadko spotykane, niezwykłe miejsce," mówi Petruccelli. "Zmieniliśmy nawet trochę scenariusz, żeby móc je zaadaptować."

Kolejną osobą, która stanęła przed wyzwaniem sprostania wizji reżysera był autor zdjęć Russell Boyd. To właśnie jego decyzji, aby jak najmniej używać ujęć z kamer stacjonarnych, film zawdzięcza swoje tempo i energię. Utrzymując się w kolorystyce komiksów, autor zdjęć zdecydował się ponadto na bardziej nasycone niż normalnie miałoby to miejsce barwy.

Oczywiście każdy super-bohater potrzebuje kostiumu, który byłby natychmiast rozpoznawalny. Już na wczesnym etapie przygotowawczym, projektantka Lizzy Gardiner zdecydowała się odrzucić, w przypadku Ghost Ridera tradycyjny przylegający do ciała kostium z lycry. "Nie chciałam powielać strojów typu - szerokie ramiona, cienka talia i opięty uniform. Moim celem było opracowanie czegoś nowego i oryginalnego".

Jednocześnie Gardiner dokładnie zdawała sobie sprawę z tego, że musi zachować proporcje między byciem wierną komiksowemu bohaterowi, a stworzeniem kostiumu, który dobrze pełniłby swoją rolę w filmie. Zanim więc zaczęła szyć, przyjrzała się dokładnie współczesnym kombinezonom motocyklistów. "Podejście do produkcji tych kombinezonów jest teraz bardzo naukowe, matematyczne i wręcz futurystyczne".

Codzienne stroje Johnny'ego są natomiast bardzo mało krzykliwe. "Chcieliśmy podkreślić fakt, iż Johnny Blaze ma taką obsesję na punkcie motocykli, że zupełnie nie ma znaczenia dla niego kim jest, jeśli nie siedzi na jednym z nich. Oczywiście musiał wyglądać świetnie, ale także jak ktoś dla kogo nie ma to żadnego znaczenia."

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Ghost Rider
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy