Reklama

"Fighter": O AKTORACH

IRLANDZKI GROM: MARK WAHLBERG JAKO MICKY WARD

Od samego początku nie było żadnych wątpliwości, że Micky'ego Warda, boksera o niepohamowanej pasji i niezwykłej energii, nazywanego "Irlandzkim Gromem", zagra Mark Wahlberg. Aktor od wielu lat pragnął nakręcić film o wzlotach i upadkach Warda oraz jego brata Dicky'ego Eklunda. Kontaktował się nawet z prawdziwymi Mickym i Dickym w tej sprawie. Oprócz aktorstwa Wahlberg zainwestował w film również jako producent.

Wahlberg zaczął ostro trenować na długo przed otrzymaniem "zielonego światła" dla projektu. Przez trzy lata na każdym planie filmowym towarzyszył mu zaufany trener. "Oznaczało to często wstawanie o czwartej rano, by spędzić dwie godziny na siłowni, wziąć prysznic i udać się na plan danej produkcji", wyjawia aktor, dodając jeszcze, że pomiędzy kolejnymi ujęciami trenował w swojej przyczepie w rękawicach bokserskich.

Reklama

Pracując z trenerem Bo Clearym, Wahlberg dostawał prawdziwych sparingpartnerów, aby ciągle podnosić swoje bokserskie umiejętności. Już po wszystkim aktor powiedział: "Każdego dnia coraz bardziej stawałem się Mickym Wardem. Wiedziałem, że on sporo ode mnie oczekuje, sam zresztą też miałem duże ambicje. Chciałem być wiarygodny w każdym aspekcie roli, nie miałem zamiaru polegać na montażu czy wymyślnej choreografii walki. To musiało być rzeczywiste", opowiada aktor.

W efekcie tuż przed rozpoczęciem zdjęć Wahlberg był w formie, która w zasadzie pozwalała mu walczyć w zawodowym boksie. Był również gotowy, by zagłębić się w świecie Warda, rozdartego pomiędzy lojalnością wobec rodziny a stanie się panem własnego życia. "Mark stał się Mickym", wyjaśnia David O. Russell. "Poruszał się jak on, ubierał się jak on, dokładnie odzwierciedlał jego styl walki. Mark przechodził podobne rodzinne kryzysy do tego, co przeżył Micky, siedział również w więzieniu - i tak jak Ward, Mark nigdy się nie poddał. Wniósł do tej roli swoje własne doświadczenia i postawił bardzo wysoko poprzeczkę wszystkim, którzy z nim pracowali - od charakteryzatorów po reżysera".

Ward, zdobywca mistrzowskiego tytułu po pokonaniu Shea Neary'ego w 2000 roku, był pod wielki wrażeniem poziomu przygotowania i poświęcenia Wahlberga. "Naprawdę odrobił swoje lekcje. Ten film powstał dzięki jego oddaniu i wytrwałości. Nie wiem, jak mu za to dziękować", wyznał bokser.

Warda zaskoczyła również bokserska forma Wahlberga. "Całkowicie opanował mój styl poruszania się po ringu! Wydaje mi się też, że naprawdę poturbował kilku swoich partnerów moimi lewymi sierpowymi. Patrzyłem na to i myślałem sobie - to musiało boleć", wyjaśnia z nieukrywanym podziwem bokser.

Doszło nawet do tego, że Ward stanął w ringu naprzeciwko Wahlberga. "Ostro walczy i wie, w które miejsca uderzać", wyjawia zawodowy bokser. "Zbyt dobrze mi się przyglądał! Przez kilka następnych dni musiałem leczyć siniaki. Udało mi się go dorwać, ale był na to gotowy".

TRUDNA PRZEPRAWA: CHRISTIAN BALE JAKO DICKY EKLUND

Mark Wahlberg był idealnym odtwórcą roli Micky'ego Warda. Należało jeszcze znaleźć aktora, który zagra jego starszego przyrodniego brata, Dicky'ego Eklunda. Russell i Wahlberg byli zgodni co do tego, że ta rola wymaga niezwykle elastycznego aktora, który byłby w stanie dobrze oddać sedno osobowości człowieka, który potrafi być przyjazny i zabawny, ale równocześnie został złamany przez życie i poszukuje odkupienia.

Postać Dicky'ego ma w sobie kilka warstw. Jako bokser był znany ze swojej nieustępliwości, strategicznego planowania i zadziwiającej szybkości. Mieszkańcy Lowell znali go poprzez jego charyzmę, przyjazne usposobienie i duże poczucie humoru. Natomiast na ulicy zamienił się w ćpuna, co skończyło się dla niego wyrokiem więzienia i utratą wszelkich życiowych możliwości. Christian Bale, aktor znany z całkowitego wcielania się w grane przez siebie postaci, był idealnym wyborem do roli Dicky'ego. Wniósł do niej cały swój kunszt i aktorską determinację.

"Christian jest aktorskim kameleonem, który za każdym razem przeistacza się w swoich bohaterów", wyjaśnia Russell. "Spędził sporo czasu na rozmowach z Dickym Eklundem i po prostu stał się nim na czas trwania filmu", dodaje reżyser. Hoberman opowiada, że: Christian z miejsca zakochał się w Tm projekcie. Wiedział, że ukazanie emocjonalnej podróży, którą musiał przebyć Dicky, będzie nie lada wyzwaniem"/

Prawdziwi Eklund i Ward byli również zadowoleni z tego wyboru. "Dicky był szczęśliwy, że to Christianowi przypadła ta rola", wspomina Micky. "Gdybyście poznali Dicky'ego i znali osobiście Christiana, pomyślelibyście, że to ta sama osoba".

Bale'a przyciągnęła skomplikowana, pełna skrajności osobowość Eklunda, uroczego człowieka zamieszkanego przez demony. Aktor bardzo mocno przeżył spotkanie z prawdziwym Dickym: "To niesamowity człowiek. Miał fenomenalny talent, ale nie potrafił go docenić. Popadał w skrajności, zaliczał najwyższe szczyty i najboleśniejsze upadki. Potrafił całą noc pić i rano stawić się na ringu, ale taki tryb życia musiał się na nim w końcu zemścić. Mógł być prawdziwym mistrzem, nie udało się, ale zawsze miał wielkie serce".

Aktora zafascynowała również trudna do zrozumienia więź pomiędzy Mickym i Dickym. "Byli braćmi, ale w ogóle nie byli do siebie podobni. Na tyle, że Micky pracował jako strażnik więzienia, w którym Dicky odsiadywał wyrok. Istniała jednak między nimi mocna braterska więź i nawet jeśli podążali różnymi ścieżkami, nie mogliby osiągnąć tego, co osiągnęli, bez wzajemnej pomocy".

Bale rozpoczął przygotowania do roli od całkowitej metamorfozy fizycznej - zrzucił prawie 15 kilogramów, żeby wcielić się w żylastego eks-boksera pokonanego przez życie. Przeszedł również intensywny trening bokserski. Stawiający na ringu pierwsze kroki aktor ćwiczył przede wszystkim z samym Dickym - musiał się nauczyć jego ruchów i myślenia jak prawdziwy pięściarz. "W ringu należy nauczyć się uspokajać myśli. Kiedy ktoś cię uderza, nie można z miejsca oddawać się zwierzęcemu instynktowi. Należy się uspokoić i zmniejszyć tempo bicia serca. Po pewnym czasie to zaczyna być niezłym nałogiem", przyznaje Bale.

Bale obawiał się również, że pobyt Dicky'ego na planie może się źle skończyć, ale okazało się zupełnie inaczej. "Ja bym nie mógł stać spokojnie i patrzeć, gdy jakiś aktor wciela się we mnie, ale Dicky tak potrafił. Nauczył się ufać moim aktorskim wyborom". Natomiast Micky Ward był onieśmielony tym, że osobowość jego brata została tak doskonale oddana na ekranie. "Z miejsca widać było oddanie Christiana. Nauczył się Dicky'ego na pamięć. Stał się lepszym Dickym niż sam Dicky!"

Dla Davida O. Russella najważniejsze było ukazanie tego, że Dicky zawsze jawił się jako kluczowa postać dla miasteczka Lowell. Wszyscy go znali i albo podziwiali, albo lękali się o jego przyszłość. Bale'owi udało się to uchwycić w swojej aktorskiej interpretacji. "Christian jest bardzo cichym facetem, ale grając Dicky'ego stał się fascynującym, intensywnym facetem, który uwielbia z każdym rozmawiać".

BEZ RĘKAWICZEK: AMY ADAMS JAKO CHARLENE

Do roli Charlene, cwanej barmanki i dziewczyny Micky'ego, David O Russell zaangażował Amy Adams, która w krótkim okresie czasu awansowała do aktorskiej pierwszej ligi. Aktora z radością przyjęła propozycję i była zachwycona możliwością współpracy z Russellem. "Spotkałam się już wcześniej z Davidem i bardzo chciałam z nim kiedyś nakręcić film, a on sam do mnie zadzwonił z propozycją roli", wspomina Adams.

Aktorka była podekscytowana możliwością zagrania roli innej niż zazwyczaj. Charlene to bezczelna, uparta kobieta pracująca, która wie, kim jest i czego chce i nie daje sobie pluć w kaszę. Mówi dokładnie to, co myśli i nie boi się wdać w bójkę. Russell tak mówi o roli: "To ostra kobieta, która potrafi z miejsca przywalić, była dokładnie tym, czego Micky potrzebował". I dodaje na temat Adams: "Amy zagrała przeciwko aktorskim szufladkom. Zmieniła nawet ton głosu. W rzeczywistości jest bardzo ciepłą osobą, ale gdy zaczęła wcielać się w Charlene, przestała się przyjaźnie uśmiechać. Pewnego dnia zapytałem się, czy wszystko w porządku, na co odpowiedziała, że po prostu wciela się w swoją postać. Nie wychodziła ani przez chwilę z roli".

Inspiracją dla Adams stała się - tak jak aktorka się tego spodziewała - praca z Russellem. "Miał tyle fantastycznych pomysłów dotyczących Charlene i tego, jak chciałby ją przedstawić, jak chciałby żeby mówiła itd. Miała stać się dla Micky'ego prawdziwą opoką w tym zwariowanym świecie, w którym on jest zmuszony żyć. Rozmawialiśmy o niej dużo - że to właśnie Charlene pomaga Micky'emu zwolnić tempo i przeanalizować swoje życie", wyjaśnia Adams. I dodaje: "David zmusił mnie do pozostawienia przeszłych aktorskich doświadczeń za sobą, pokazał mi, że trzeba się poddać tej historii".

Jak Wahlberg i Bale, Adams również spędziła sporo czasu z osobą, którą miała zagrać. "Chciałam lepiej poznać Charlene, szkoda, że nie mogłam przebywać z nią tyle czasu, ile bym chciała. To osoba, która twardo stąpa po ziemi", komentuje aktorka. "Cała rodzina wniosła na plan bardzo pozytywną energię. Oglądanie ich każdego dnia, doświadczanie tego, że są ze sobą ciągle tak blisko, było inspirujące".

Prawdziwy Micky Ward zgadza się, że Adams była najlepszym wyborem do roli jego żony. "Ma w sobie tę zadziorność", wyjaśnia bokser.

TWARDA MATKA: MELISSA LEO JAKO ALICE WARD

W roli Alice Ward, matki i menedżerki Micky'ego i Dicky'ego, która staje się przeciwnikiem Charlene i każdego, kto zadziera z jej synami, na ekranie pojawia się Melissa Leo. Dwukrotnie nominowana do Oscara aktorka ("Rzeka ocalenia", "Fighter") była pierwszą osobą, do której Wahlberg zwrócił się z propozycją roli. Alice Ward to najbardziej żywiołowa i uparta ze wszystkich postaci filmu; istna siła natury, z którą nie należy zadzierać. "Producenci rozmawiali z wieloma aktorkami o roli Alice, ale od momentu, kiedy zobaczyłem Melisę w Rzece ocalenia, od razu wiedziałem, że musimy ją zatrudnić", wspomina Wahlberg.

Dla Melissy cechy charakterystyczne Alice - tlenione włosy, wysokie szpilki i ekstrawagancka, obcisła sukienka - były prawdziwą aktorską odmianą. David O. Russell stwierdził, że Leo najlepiej wypada jako "dziewczyna z prowincji w klapkach", ale aktorka zaangażowała się całkowicie w projekt, uzyskując niesamowity efekt.

Reżyser tak mówi o tej bohaterce: "Alice jest fantastyczną, kolorową postacią do zagrania. Kocha swoich synów, ale uważa, że musi być dla nich twarda w twardym bokserskim świecie. Musi radzić sobie ze wszystkim, co otacza jej synów, bo martwi się, że ktoś ich oszuka. Naprawdę wierzy, że tylko rodzinie można ufać; że tylko rodzina może zapewnić wystarczającą ochronę. Potrafi być uparta i narzucać swoją wolę, boi się, że Charlene spowoduje, że Micky się od niej odsunie. Ale jest zawsze szczera w tym, co mówi i robi".

Leo zafascynowała się jeszcze bardziej swoją rolą po spotkaniu prawdziwej Alice. "Poczułam wtedy wielką odpowiedzialność. Tak bardzo się różnimy - ona jest w innym wieku, pochodzi z innego środowiska, mówi zupełnie inaczej i wyznaje zupełnie inny kodeks moralny", opowiada aktorka. "Wcielenie się w tę postać było dużym wyzwaniem, ale do powstania ekranowej Alice przyczyniło się wiele osób. Ludzie od makijażu, kostiumów i oczywiście sam reżyser, który udzielał mi cennych rad".

Dla Leo szczególnie ważna była relacja Alice z Charlene, kobietą, którą kocha jej syn. "Ich stosunki są bardzo interesujące. To jedna z tych sytuacji, kiedy syn znajduje sobie kobietę podobną do swojej matki. Obie kobiety nie mają ze sobą łatwego życia".

Aktorka tak mówi o pracy na planie: "Byłam pełna zachwytu obserwując Christiana stającego się Dickym, ukazującego człowieka tak różnego od siebie samego. Świetnie mi się grało miłość do niego jako do ukochanego syna. Z Markiem był inaczej. Czułam do niego ogromny szacunek, ale nigdy go do końca nie poznałam. Myślę, że to odzwierciedla stosunek Alice do Micky'ego".

Ostatecznie Alice zaczyna rozumieć, że Micky potrzebuje jej i całej rodziny, ale na swój własny sposób. "Najpiękniejsze w postaci Alice jest to, że wszystko, co zrobiła, zrobiła z miłości", nadmienia Liebermann.

Leo przeszła także najważniejszy test - prawdziwy Micky Ward był poruszony jej występem. "To niesamowite", opowiada bokser, "dosłownie stała się moją matką, w każdym najdrobniejszym szczególe, od stylu układania włosów po sposób poruszania się".

PRAWDZIWY POLICJANT: ICKEY O'KEEFE

Mickey O'Keefe zagrał natomiast siebie, policjanta z Lowell, który pomógł Micky'emu w treningu i ścierał się z Dickym o jego styl życia. O'Keefe służy w policji w Lowell już od 30 lat w randze sierżanta.

David O. Russell wyjaśnia: "Pomysł, żeby zatrudnić Mickeya należał do Marka. Chciał prawdziwości i intensywności doznań kogoś, kto znał świat bokserski, a także obu głównych bohaterów".

O'Keefe wspomina, że telefon od Wahlberga z propozycją roli uznał na początku za jakiś żart. Kiedy zdał sobie sprawę, że to poważna oferta, spotkał się z aktorem. "Mark powiedział mi, że dam radę to zrobić, bo jako policjant ciągle muszę instynktownie działaś. Jeśli ktoś podejmuje próbę samobójczą lub wyciąga przed tobą broń, nie zastanawiasz się zbyt długo. Powiedziałem więc, że spróbuję".

David Hoberman twierdzi, że ten wybór okazał się strzałem w dziesiątkę. "Okazało się, że Mickey O'Keefe jest niesamowity, ponieważ wniósł na plan naturalizm, którego nikt inny nie mógłby osiągnąć w tej roli".

NA RINGU: DTWARZANIE WALK MICKY'EGO WARDA

"Fighter" jest na równi filmem o rodzinie oraz o boksie, jednak David O. Russell postanowił jak najlepiej oddać na ekranie agonię i ekstazę towarzyszące historycznym już walkom Micky'ego. Nie chciał ani romantyzować boksu jako sportu, ani przesadzić z choreografią walk. Pragnął osiągnąć czystą, brutalną, chwytającą za serce, iście dokumentalną rejestrację filmowych pojedynków. Nie było to łatwe zadanie, bowiem film był kręcony w szybkim tempie - zaledwie w ciągu 33 dni. A wszystkie sceny na ringu nakręcono tak naprawdę w kilka dni na początku okresu zdjęciowego. Russell natomiast twierdzi, że to jedynie pomogło ekipie uzyskać odpowiedni poziom skupienia oraz autentyczności.

Trzy najważniejsze walki w karierze Warda były transmitowane przez HBO, postanowiono więc zatrudnić prawdziwą ekipę HBO, żeby nakręciła część zdjęć za pomocą takich samych środków realizacyjnych jak przy transmisji walk bokserskich. Czwarta walka była kręcona w mniejszym pomieszczeniu, bez ekipy HBO, żeby dać Russellowi większy luz na planie. Zawarte w filmie sceny pojedynków bokserskich nie zostały wystylizowane za pomocą zbyt szybkiego montażu czy chaotycznej pracy kamery; stanowią sedno bokserskiego świata, oddziałując o wiele mocniej niż w innych filmach o boksie.

Mark Wahlberg twierdzi, że wszystko dobrze wyszło, bowiem na początku zdjęć był w najlepszej formie. Później musiał przybyć na wadze, by pokazać trudniejszy okres w życiu Micky'ego. Najważniejsze dla aktora było pokazanie widzom fizycznej odwagi Warda i jego słynnego lewego sierpowego, który wyprowadzał tak szybko, że nikt nie zdążył się zorientować, zanim doszedł celu. "Chcieliśmy uchwycić na ekranie to, co uczyniło Micky'ego tak wspaniałym bokserem. Niewielu zawodników potrafi powalić przeciwnika tak znakomicie wyprowadzonym ciosem. Miał specyficzny styl walki, który odzwierciedlał jego osobowość", wyjaśnia Russell.

Do roli przeciwników Micky'ego na ringu Russell szukał bokserów, którzy przypominaliby zawodników, z którymi Ward naprawdę walczył. Koordynator walk Ben Bray do roli Alfonso Sanchezja zatrudnił Miguela Espino, jednego z najwyżej ocenianych zawodników wagi średniej w U.S.A.. W pozostałych trzech bokserów wcielili się kaskaderzy z doświadczeniem bokserskim.

W filmie wystąpił również legendarny Sugar Ray Leonard - zagrał samego siebie. Wahlberg wspomina, że nie musiał zbyt długo przekonywać słynnego zawodnika i że była to dobra decyzja. "Wszyscy mówili, że nie możemy zatrudnić prawdziwego Sugar Raya, bo potrzebujemy kogoś młodszego. Ale on ciągle wygląda jakby miał 25 lat!

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Fighter
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy