Reklama

"Erratum": REŻYSER O FILMIE

Bohater wyrwany z codzienności

Erratum to film, który narodził się z formy. Najpierw pojawiały się obrazy - impresyjne, rozostrzone, chropowate. Później z tych obrazów zaczęła wyłaniać się historia. Młody człowiek chodzący po mieście, z którego nie może wyjechać. Niebawem stało się jasne, dlaczego nie może tego miasta opuścić. Dlaczego tu przyjachał. Kim jest i czego doświadcza. Bohater wyrwany z codzienności, z bezpiecznego dostatniego życia. Dopiero po zmianie perspektywy jest w stanie dostrzec kryzys, w którym tkwił, pustkę, która stała się jego udziałem.

Reklama

Chodząc po mieście swojego urodzenia, spotyka bliskie mu niegdyś osoby, odwiedza znajome miejsca. Odzywa się w nim żywy głos, którego brzmienia dawno nie słyszał. Postanawia za nim podążyć. Pierwotnie bohater omal nie jest zdolny do działania, wykonuje pewne ruchy zupełnie mechanicznie, pomału jednak ta chęć do działania się w nim rodzi. Pojawia się autentyczne działanie. Dzięki temu bohater znajduje siłę aby zmierzyć się z najtrudniejszymi dla niego sprawami. Erratum to film, w którym ważną rolę odgrywa nastrój. Można wręcz powiedzieć, że nastrój jest po części bohaterem tego filmu. Jest elementem mającym wpływ na akcję.

Jedną z myśli stojącej u zarania pracy nad scenariuszem Erratum była konstatacja zjawiska polegającego na rezygnacji [czasem niemal niezauważalnej] z tej własnej cząstki, która niegdyś nas kształtowała, była odpowiedzialna za naszą drapieżność, bezkompromisowość, ale i ogromną wrażliwość, za bezpośredni magiczny wręcz odbiór rzeczywistości, na poczet luksusu, komfortu, wygody.

Erratum jest również opowieścią o bardzo ludzkich, znajomych sprawach, o miłości, przyjaźni, o rezygnacji z buntu, o pokonywaniu słabości.

Film mimo tego że porusza trudne i czasem bolesne kwestie, ma w sobie wiele humoru i lekkości. Jest filmem, który przyjemnie się ogląda.

Pozytywna energia Tomasza Kota

Tomasz Kot bardzo profesjonalnie podchodzi do pracy na planie. Mocno angażuje się w to co robi. Między innymi dzięki temu możliwe było zrealizowanie tego filmu w relatywnie krótkim 24-dniowym okresie zdjęciowym. Bywało, że musieliśmy zrobić w ciągu dnia większą ilość scen. Taka sytuacja zwykle generuje napięcia i konflikty. Jednakże, dzięki temu, że mieliśmy po swojej stronie aktorów o takim stopniu profesjonalizmu i zaangażowania, sytuacje konfliktowe były rozładowywane niemal natychmiastowo. Tomasz wniósł do grupy bardzo dużo dobrej pozytywnej energii. Wiele razy, siedząc przed monitorami od podglądu, umieraliśmy ze śmiechu, patrząc na komediowe popisy Tomka. To było przekomiczne, błyskotliwe, urocze. Często, na sekundę potem, po słowie "akcja", dawał popis swoich dramatycznych umiejętności, przestrajając się błyskawicznie, nie było już cienia komizmu, który obserwowaliśmy przed chwilą, był aktor w postaci, autentycznie płaczący, rozedrgany, prawdziwy. Uważam, że to świadczy o jego talencie.

Tomasz wszystkich nas zaskoczył swoim bardzo zdrowym ludzkim podejściem do życia, umiejąc spojrzeć z dystansem na siebie, na to co robi. Niestety często tak się zdarza, że wraz z pojawiającą się sławą z człowieka zaczynają wychodzić jakieś niedobre cechy, np: zarozumiałość, bufonada, wyniosłość. Fajnie było spotkać kogoś, kto przeczy temu stereotypowi w każdej części.

Myślę że o procesie przygotowywania się do roli najlepiej powiedziałby sam Tomek. Niewątpliwie ten proces miał miejsce. Rola Michała była rolą bardzo wymagającą, trudną, niezwykle dynamiczną - gdzie z jednej strony mamy bierność człowieka uśpionego, ale za chwilę rozdrażnionego do granic możliwości, potem nostalgicznie, melancholijnie rozczulonego, czy rozczulającego, wreszcie rozbrajającego humorem. I wszystkie te elementy wypadają bardzo wiarygodnie. Nie jest to aktorstwo nachalne, szerokie. Zobaczymy tu Tomasza Kota zupełnie innego niż tego z komediowych tasiemców. Dużo skromniejszego, operującego oszczędnymi środkami, minimalistycznego, a jednocześnie tak porażająco intensywnego. To bardzo zdolny aktor.

Mistrzowie drugiego planu

Miałem szczęście pracować przy tym projekcie z wieloma bardzo zdolnymi aktorami. Kompletując obsadę, zawsze poświęcam temu dużą ilość czasu. Najpierw jest bardzo rozbudowany research - polegający na przeglądaniu zdjęć aktorów na stronach agencji aktorskich bądź na stronach teatrów, na oglądaniu dużej ilości krajowych produkcji filmowych i teatralnych. Gdy udaje się już wybrać tych kilkunastu aktorów, rozpoczyna się okres prób aktorskich, w czasie którego krzepnie ostateczna obsada. Zdarza się, że pomijam ten etap. Tak było z rolą ojca głównego bohatera, którego zagrał Ryszard Kotys. Najpierw odbyły się próby z kilkoma aktorami. Nie byłem jednak zadowolony z efektu. Powiem więcej, uświadomiłem sobie, jak ważna to rola. Jak bardzo zależą od niej losy całego filmu. Gdy przyszła mi do głowy myśl, że ojca mógłby zagrać pan Ryszard Kotys, moje poszukiwania zakończyły się. Miałem całkowitą pewność, że pomysł jest dobry. Do pełni szczęścia brakowało mi jedynie zgody Ryszarda Kotysa. Wkrótce, ku mojej ogromnej radości, wyraził on wielką chęć zagrania w naszym filmie.

Szybko przekonałem się, że miałem rację. Rola wymagała ogromnego skupienia, zrozumienia postaci, bezgranicznego wejścia w nią. Ojciec jest postacią szorstką, oschłą, ale jednocześnie mającą w sobie wielką niewypowiedzianą tęsknotę. Ryszard Kotys dzięki swemu aktorskiemu kunsztowi sprawił, iż postać stała się żywa, niesamowicie intensywna. W całym filmie wypowiada on niewiele słów, ale każdy gest, każde spojrzenie, każde drżenie jest niesłychanie wymowne i przejmujące. Uważam, że to wspaniała rola. Jak napisał jeden z krytyków: rozdzierająca serce.

W postać Zbyszka - przyjaciela głównego bohatera - wcielił się Tomasz Radawiec. Tomasz świetnie poradził sobie z rolą muzyka, wiernego swoim ideałom, człowieka wygranego, pełnego, szczęśliwego. Zbudował tę postać niejako na kontrze, unikając patosu i oczywistości wpisanych w te górnolotne określenia. Tomek ma w sobie jakąś naturalną radość, którą na dodatek potrafi zarażać. Ta postać bardzo tego potrzebowała. Ponadto to się przenosi na film. Ta postać ma w sobie również dramatyczną stronę. Tomasz świetnie sobie z tym poradził. Już na próbach [bo powiedzieć trzeba, że do tej roli robiliśmy próby z kilkoma aktorami] widać było, że Tomek świetnie tę postać czuje. Później się to tylko potwierdziło.

Nie sposób wymienić wszystkich aktorów, bo ciekawych ról drugoplanowych jest tu wiele - bardzo się cieszę, że miałem przyjemność pracować z tak utalentowanymi artystami - z Januszem Michałowskim, Dorotą Pomykałą, Kariną Kunkiewicz, Mariuszem Saniternikiem, Jerzym Rogalskim, Januszem Chabiorem, Andrzejem Gałłą, Grażyną Krukówną, Andrzejem Wilkiem, Krzysztofem Kulińskim, Jerzym Matulą, Julią Krynke, czy Marianem Czerskim.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Erratum
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy