Reklama

"Eragon": BITWA POD FARTHEN DÛR

W ERAGONIE jest wiele wspaniałych ujęć, ale żadne z nich nie może równać się z bitwą pod Farthen Dûr, gdzie Urgalowie i doborowe wojska Galbatoriksa atakują twierdzę Vardenu. Bitwa ta kończy wędrówkę Eragona i jest kulminacją opowieści.

Kiedy bitwa zaczyna się, Eragon i Saphira pomagają walczyć z najeźdźcami króla – prowadząc podniebny pojedynek z Durzą, dosiadającym niezwykłej bestii stworzonej z poległych na ziemi wojowników. Bitwa w dole, angażująca setki statystów i kaskaderów, powstała w ramach zasadniczego okresu zdjęciowego, jak też w czasie postprodukcji, kiedy wkopiowano w kadry efekty specjalne. Stanowi ona tło dla podniebnego pojedynku. Kiedy dochodzi do natarcia, Farthen Dûr zamienia się w wielkie pobojowisko.

Reklama

Tak jak to opisano w powieści, twierdza Vardenu została wybudowana w kraterze nieczynnego wulkanu. Na urwisku tkwią ruiny białego, zniszczonego erozją marmurowego białego miasta, świadectwo przeszłości, wciśnięte w zbocze wulkanu, wzbijające się w niebo na milę.

Pod okiem scenografa Wolfa Kroegera wybudowano jeden z największych planów w historii filmu. Dekoracje były zbyt wielkie, by wybudować je w studiu. Podjęto więc stosowne poszukiwania i wreszcie znaleziono nieczynny kamieniołom i krater wulkanu - a Węgrzech, niedaleko od granicy z Austrią. „To było świetne miejsce – przyznaje Kroeger – w końcu otoczenie Farthen Dûr ma podłoże wulkaniczne”.

Zanim można było postawić te potężne dekoracje, filmowcy musieli wybudować wierzchołek krateru. Zamiana pustego kamieniołomu w tętniące życiem schronienie całej społeczności trwała w sumie – od planowania do zakończenia budowy – 16 tygodni.

Peter MacDonald, jeden z najwyżej cenionych w branży II reżyserów – pracował nad dwoma „Supermanami”, dwoma „Batmanami” i czterema „Harry Potterami” – pomagał Stefenowi Fangmeierowi w nakręceniu scen bitwy. „Chcieliśmy, aby to była mocna sekwencja, widziana oczami jej uczestników” – mówi MacDonald, który ją wyreżyserował.

Aby uchwycić ruch, MacDonald pracował każdej nocy po 10 godzin z 450 statystami i kaskaderami przez kilkanaście tygodni, często w trudnych, lodowatych warunkach (była zima). W sekwencji wzięli udział Uragalowie, którzy byli niezwykle wysocy (statyści mieli co najmniej 190 cm wzrostu), oraz elfy, mające mniej niż 1,5 m wzrostu.

Decyzja, by kręcić nocą była wyzwaniem dla operatora Hugh Johnsona. „Plan był rozległą przestrzenią z kilkoma tarasami, gdzie bardzo trudno było ustawić właściwe światło” – przyznaje Johnson, do którego zadań należało stworzenie wrażenia rozległości miejsca. Ustawieniem świateł zajęła się grupa rosyjskich alpinistów.

Specjalnie do tej sekwencji Kym Barrett opracowała oryginalne kostiumy „wojenne”. „Zastanawiałam się, jakiej broni używać się będzie w tym niezwykłym świecie – mówi Barrett. – W tej scenie Eragon dosiada Saphiry i walczy z wrogiem, więc nie może nosić 15-kilogramowego pancerza. Zresztą, w ogóle nie chciałam, aby nasze postacie zakuwano w żelazo. Dlatego użyłam skóry zamiast pancerza”. Barrett znalazła pracownię kaletniczą, która się tego podjęła, w Londynie.

Ale zdjęcia wykonane na Węgrzech przez drugą ekipę były dopiero początkiem pracy nad sekwencją. Fangmeier, MacDonald i ich ekipa przenieśli się do angielskich Pinewood Studios, gdzie dokręcono, wykorzystując technologię Blue Boxu, Eda Speleersa dosiadającego Saphiry i walczącego z Robertem Carlyle’em jako Durzą, dysponującym własną latającą bestią. Celem filmowców – jak to określił MacDonald – było połączenie nakręconych materiałów w „najbardziej emocjonującą całość, wręcz prawdziwą jazdę kolejką górską w lunaparku”.

Aktorzy zostali umieszczeni na kontrolowanych przez komputer hydraulicznych wysięgnikach, na których zamontowano siodła. Ed Speleers jako Eragon przetrenował wcześniej wszelkie możliwe ruchy smoka – latanie, szybowanie i nawroty. „Ed był bardzo naturalny – mówi MacDonald. – Polubił latanie i bardzo mu zależało, żeby dobrze wypaść”. Przed kręceniem tego ujęcia filmowcy pokazali mu zamierzoną animację ruchów smoka, by wiedział, co go czeka.

„ERAGON jest pierwszym filmem, który pokazuje, jak się lata na smoku – mówi Fangmeier. – Przygotowanie sekwencji lotu było wielką frajdą. Musieliśmy dążyć do realizmu, zachowując wszak pierwiastek fantastyczny. Chcieliśmy, aby smok zachowywał się jak współczesny samolot myśliwski – zapierający swoimi możliwościami dech w piersiach”.

Wiele z tych efektownych momentów powstało w nowozelandzkim studiu WETA Digital, gdzie pracowano między innymi nad efektami do trylogii „Władca pierścieni”, „King Konga” i filmu „Ja, robot”. W sekwencji bitwy pod Farthen Dûr WETA zadbała o możliwie drapieżny występ Saphiry. „W tym momencie staje się ona bardziej dojrzała – wyjaśnia George Murphy z WETA Digital. – W trakcie bitwy zmienia się nieco jej wygląd, staje się zwinniejsza i rozważniejsza”.

„Uzupełniliśmy też wygląd Saphiry – dodaje Guy Williams. – Sfotografowaliśmy wiele ujęć jej skrzydeł, które w warunkach bojowych wyglądają inaczej niż w innych sytuacjach”. Williams i Murphy pracowali także nad bojowym wyglądem smoka i jego imponującym uzbrojeniem.

W trakcie pracy nad oświetleniem sekwencji bitwy, co było zadaniem Williamsa i Murphy’ego, jeszcze raz należało stworzyć takie powiązanie widza z Saphirą, by odczuł, że jest jednym z ludzkich bohaterów filmu. Twórcy zadbali o realistyczną oprawę ujęć, w których smok przemierza nocne niebo lub dokonuje wypadów na siły wroga. „Gdybyśmy mieli poprzestać wyłącznie na świetle, jakie było dostępne, ograniczylibyśmy się do kilku przelotów Saphiry w blasku księżyca – zauważa Murphy. – Wykorzystaliśmy więc paletę barw i odcieni, by z jednej strony uczynić Saphirę bardziej widoczną, z drugiej zaś podkreślić, że to wszystko rozgrywa się nocą”.

Murphy i Williams stworzyli także przerażającą bestię, którą Durza wyczarował z ciał poległych wojowników. Bestia ściera się z Saphirą w efektownym pojedynku powietrznym. Według scenariusza bestia miała być wzbudzającą strach maszyną do zabijania – wielką, ciemną chmurą dymu i popiołu, wręcz obliczem samej Śmierci.

„Bestia Durzy musiała krańcowo różnić się wyglądem od naturalistycznej Saphiry – mówi Williams. – Bestia jest żywym narzędziem stworzonym w określonym celu – to latająca paszcza pełna zębów, nawet bez nóg. Jej wygląd jest połączeniem ogromnej tarantuli z nietoperzem, z głową byka i zębami wampira”.

„Szybko wpadliśmy na pomysł, jak bestia ma wyglądać – dodaje Murphy. – Ale opracowanie technologii jej ożywienia było dla nas wyzwaniem, porównywalnym z „choreografią” dymu – opracowaniem sekwencji akcji rozgrywającej się w gęstym dymie”.

W studiu WETA pracowano nad cyfrowym rozszerzeniem przestrzeni pola bitwy, którą nakręcono tradycyjną kamerą na Węgrzech. „Przede wszystkim musieliśmy dokładnie poznać miejsce, gdzie kręcono bitwę, aby podzielić je na sektory w taki sposób, by do każdego sektora przypisać określony fragment nakręconego materiału – mówi Williams. – Nasza praca skoncentrowała się na ujęciach, kręconych z jednej strony wulkanu, tej, która okazała się bardziej interesująca wizualnie, a także pozwalała uświadomić szybkość, z jaką poruszała się Saphira w powietrzu”.

Studio WETA pracowało również nad inną sekwencją akcji, która łączyła widowiskowość z emocjami, pozwalając ukazać więzi między Eragonem i Saphirą i gotowość do ich wzajemnego poświęcenia. „W tej scenie mieliśmy ukazać tę bardziej delikatną stronę natury Saphiry – mówi Williams. – Specjalnie dla tej sceny zmieniliśmy animację jej mimiki tak, by stając się łagodniejsza, pozwalała na wyrażenia bardziej subtelnych uczuć”.

Była to magiczna wręcz i kluczowa dla fabuły scena, kiedy Saphira przekracza granicę dojrzałości.

Dzięki efektom specjalnym ze studiów WETA i ILM, wraz z odkrytymi na Węgrzech i Słowacji plenerami, udało się stworzyć wyobrażenie Alagaësii. ERAGON był jedną z największych realizacji, jakie filmowano na Węgrzech i Słowacji.

Licząca ponad 500 osób ekipa zamieszkała w Budapeszcie. Dekoracja Garrow’s Farm, gdzie Eragon mieszkał ze swym wujem i kuzynem, została wybudowana w dolinie Budakesi, trzy kwadranse drogi od stolicy Węgier.

Z kolei siedzibę Galbatoriksa wybudowano w podziemnej jaskini, do której dostęp był tylko przez otwór w suficie. Użyto specjalnych dźwigów, aby dostarczyć do wnętrza cały sprzęt – od kamer i magnetofonów po elementy konstrukcji dekoracji. Także na zewnątzr jaskini aktywność ekipy była ograniczona charakterem miejsca, które okazało się pomnikiem przyrody. Później, na Słowacji, znaleziono wiele wspaniałych plenerów za widokiem na doliny, wąwozy i wodospady.

Te światy i postacie, stworzone w wyniku odkrycia takich plenerów, a także pracy specjalistów od efektów specjalnych, techników, rzemieślników, filmowców i aktorów wywodzą się z wyobraźni Christophera Paoliniego, którego powieść powiązana jest z filmem w pewien nieoczekiwany sposób. „Od początku widziałem ERAGON jako film – wyznaje. – W myślach oglądałem na ekranie poszczególne sceny i postacie, ale ponieważ nie miałem pieniędzy na wyprodukowanie filmu, skończyło się na napisaniu powieści”.

Wtedy Paoliniemu nawet się nie śniło, że jego pomysłem zainteresuje się czołowa wytwórnia, która przekuje go na wielki film. Niech więc biografia Paoliniego, jego wyobraźnia – i droga do dojrzałości bohatera jego powieści – przekonuje nas, że nie zbyt wielkich marzeń.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Eragon
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy