Reklama

"Epicentrum": TITUS

W filmie Epicentrum łowca burz Pete Moore ma nadzieję, że uda mu się udokumentować

największe tornado w historii - od wewnątrz. Zbudował idealny pojazd do tego zadania i nazwał go

Titus. Titus został zaprojektowany przez Davida Sandefura, scenografa filmu. Wyposażony jest

w kuloodporne okna, stalowe pancerne poszycie grubości 4 mm, wciągarkę o mocy pozwalającej wciągać ciężar o masie 12 ton i mini centrum pogodowe z anemometrem, czujnikiem wilgotności

i potencjometrem.

"Titus był pierwszą rzeczą, którą zacząłem projektować. To była super zabawa" - mówi Sandefur.

Reklama

"Inspirację czerpałem z opancerzonych pojazdów, czołgów, transporterów i niewidzialnych dla radarów statków morskich. Miał wyglądać tak, jakby wyposażony był tylko w niezbędne sprzęty. Żadnych bajerów. Miał być czysto funkcjonalny".

Zbudowali go specjaliści z Custom Creations w Deroit. Zaczęli od podwozia Dodge'a pickupa.

Titus został zaprojektowany tak, aby trzymał się dobrze ziemi przy wietrze o prędkości nawet 270 km

na godzinę. W tym celu dodano specjalne "pazury", którymi mógł chwytać się ziemi: ciężkie stalowe

rozpórki, które po zwolnieniu wysuwają się po bokach i wbijają kotwy w głąb ziemi."Custom Creations świetnie się spisali" - mówi Sandefur. "Dali z siebie wszystko. W tym stanie

ten pojazd mógłby przejechać pewnie ze 150 000 km".

Zadanie Titusa polegało nie tylko na wytrzymaniu siły potężnego tornada, ale również na tym,

aby je udokumentować. Na dachu zamontowano wieżyczkę ze szkła, zapewniającą pełną widoczność za pośrednictwem kamery cyfrowej na żyroskopie schowanej wewnątrz. To zaledwie jedna z 24 kamer zamontowanych na pojeździe, a wszystko to po to, aby zdobyć to wyjątkowe ujęcie wewnątrz oka cyklonu.

Quale również był zachwycony na widok gotowej maszyny. "Gdy go dostarczyli, zrobił na mnie

ogromne wrażenie. Był to idealnie polakierowany, piękny i wytrzymały pojazd" - wspomina. "Niestety,ponieważ miał wyglądać na samochód składany przez kilka lat i używany do pogoni za burzami trwającymi czasem po kilka miesięcy, musieliśmy trochę go ubłocić i powgniatać. Wjeżdżając do filmowego miasteczka, miał wyglądać jakby już naprawdę dużo przeszedł".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Epicentrum
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy