Reklama

"Dom w głębi lasu": GRA Z WIDZEM, CZYLI REGUŁY RZEZI

Twórcy filmu - scenarzysta Joss Whedon oraz scenarzysta i reżyser Drew Goddard (m.in. serial "Lost - Zagubieni", "Angel", "Projekt: Monster") mają duże doświadczenie w dziedzinie filmowej fantastyki. Tym razem postanowili ożywić gatunek dość skostniały: filmowy horror i podjąć grę z oczekiwaniami widzów. Punkt wyjścia fabuły jest zwodniczo i celowo stereotypowy - oto piątka hałaśliwych przyjaciół z college'u udaje się na pełen niewyszukanych atrakcji weekend do domu w głębi lasu. Tam zostaje zaatakowana przez istoty o nadnaturalnych mocach, czego rezultatem jest krwawa łaźnia. Brzmi znajomo? Aż za bardzo. Ale oto okazuje się, że sytuację całkowicie kontrolują tajemniczy technicy, którzy sterują postępowaniem nastolatków. A to dopiero początek niespodzianek w tym pełnym specyficznego humoru i niespodziewanych zwrotów akcji filmie. Goddard komentował: - Na pierwszym poziomie jest to klasyczny horror. Film randkowy, który dobrze ogląda się w towarzystwie. Ale to także nasza wersja tego typu kina, o wiele bardziej szalona niż widownia się spodziewa. Chris Hemsworth, któremu zaproponowano jedną z głównych ról, wspominał: - Zacząłem czytać scenariusz i na początku pomyślałem: to nie dla mnie, to jeszcze jeden standardowy horror. Nie biorę tego. Ale nagle lektura mnie wciągnęła, zacząłem niecierpliwie przewracać kolejne kartki tekstu. Ta opowieść stawała się coraz bardziej szalona, szalona, naprawdę szalona! Najpierw wstępujesz na ścieżkę, którą doskonale znasz; stopniowo wszystkie reguły zostają odwrócone. Goddard i Whedon podkreślali swój wielki szacunek dla tradycji filmowej grozy; twórcy nazywali nawet swój film "listem miłosnym do gatunku" oraz hołdem dla tak cenionych klasyków, jak "Evil Dead" Sama Raimiego czy "Suspiria" Dario Argento. Poszukiwali także dróg odświeżenia konwencji. Z takim założeniem przystąpili do pracy. - Kocham horrory - wyjaśniał Whedon. - Lecz w ostatnich czasach ich fabuły stawały się coraz bardziej przewidywalne, a ekranowe zabójstwa budziły coraz mocniejszy wstręt. Coraz więcej wysiłku zaczęto wkładać w konstruowanie wymyślnych narzędzi tortur, a coraz mniej inwencji w szlifowanie dialogów. Jednym słowem, pod wieloma względami zaczęła rządzić taniocha. Chcieliśmy się temu przeciwstawić.

Reklama

Pierwszym krokiem twórców filmu, po napisaniu precyzyjnego scenariusza, było zatrudnienie dwóch doświadczonych i wielce cenionych aktorów - Richarda Jenkinsa ("Pozwól mi wejść", "Tajne przez poufne", nominacja do Oscara za "Spotkanie") i Bradleya Whitforda ("Klient", "Młode strzelby", serial "Prezydencki poker"), do ról kontrolerów Hadleya i Sittersona. Za pomocą niezwykle wyrafinowanej technologii starają się oni sprawić, by piątka młodych bohaterów zaczęła się zachowywać jak stereotypowe ofiary ze współczesnych filmów krwi i grozy. Mają jednak poważny kłopot, gdy młodzi ludzie łamią bariery i przekraczają te schematy. - Z jednej strony tych dwóch prezentuje punkt widzenia publiczności - tłumaczył Whedon. - Z drugiej - wyraża nasze zastrzeżenia do wielu dzisiejszych narratorów podobnych historii: do pragnienia, aby te filmowe dzieciaki wciąż bardziej i bardziej cierpiały i żeby w sytuacji zagrożenia zachowywały się niezwykle głupio. A także do tendencji, by sceny śmierci były ważniejsze niż napięcie prowadzące ku nim. Hemsworth dodawał: - Myślę, że problem z wieloma horrorami polega na tym, że traktuje się publiczność jak idiotów. Nasz film stara się tego nie czynić. Zadajemy w nim pytanie: dlaczego tak się dzieje? Whedona od lat fascynowało zagadnienie, z jakiego powodu aż tak bardzo kochamy horrory, nawet pomimo ich marnej często jakości: - Chciałem, by nasz film wyjaśniał, jak to się dzieje i jakie są przyczyny tego, że mroczna, prymitywna część naszej natury pragnie krwawego poświęcenia bohaterów na ekranie. Z jednej strony staraliśmy się przestrzegać reguł gatunku, ale z drugiej, zadać szereg pytań odnośnie tego, dlaczego te prawidła są takie, jakie są. Goddard precyzował: - Jedno z niepokojących pytań, jakie stawia gatunek, brzmi: dlaczego pragniemy zmarginalizować lub wręcz zniszczyć młodość? Zresztą ta sprawa odbija się nie tyko w horrorze, lecz jest silnie obecna w całej współczesnej kulturze. I to właśnie jest sercem naszego filmu.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Dom w głębi lasu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy