Reklama

"Człowiek, który gapił się na kozy": WOJNY UMYSŁU

Lister wspominał, że lektura książki Ronsona była niezwykle emocjonująca. - Pierwsze stronice były zdumiewające, nie mogłem się wprost doczekać kolejnych rozdziałów, cały czas się zastanawiałem, czy opisane tam historie rzeczywiście mogły mieć miejsce. Zadanie napisania scenariusza powierzono Peterowi Straughanowi ("Mrs. Ratcliffe's Revolution", 2007, "Jak stracić przyjaciół i zrazić do siebie ludzi", 2008), a nie było ono łatwe. Bo, zdaniem producentów, materiału zawartego w książce starczyłoby na co najmniej dwa pełnometrażowe filmy fabularne. Trzeba było zatem dokonać starannej selekcji i nadać przyszłemu filmowi należytą dramaturgię.

Reklama

- Tak naprawdę nie wyobrażałem sobie ekranizacji tej książki. I wtedy pojawił się Peter, który, wychodząc od faktów opisanych przez Ronsona, stworzył serię fikcyjnych wydarzeń oraz bohaterów nawiązujących błyskotliwie do postaci rzeczywistych. Pierwszy szkic był naprawdę świetny i całkowicie mnie przekonał - wspominał Lister. Tekst zwrócił uwagę wielkiego gwiazdora George'a Clooneya i jego biznesowego partnera Granta Heslova, który wspólnie z nim prowadzi firmę produkcyjną Smoke House. Ma ona na koncie takie filmy, jak "Good Night and Good Luck" (2005, reż. George Clooney) czy "Leatherheads" (DVD: "Miłosne gierki", reż. George Clooney, 2008).

Heslov, także znany aktor ("Wróg publiczny", 1998; "Król Skorpion", 2002), myślał od jakiegoś czasu o reżyserskim debiucie. I ten właśnie scenariusz bardzo mocno go zainteresował. - Zakochałem się w nim. Czytałem mnóstwo scenariuszy, ale ten był jedynym, który przykuł moją uwagę od początku do końca i od początku do końca mnie rozśmieszał - mówił reżyser. - Ronson opowiadał o tych niezwykłych wydarzeniach w sposób bardzo realistyczny; Peter z kolei dokonał błyskotliwej adaptacji z takim polotem, jak może to uczynić tylko wybitny pisarz. Gdy pokazałem tekst George'owi, ten niemal natychmiast powiedział: Zróbmy to.

Lister był oczywiście wielce szczęśliwy, że Clooney chciał zagrać Cassady'ego. Ale doceniał też jego wkład jako producenta. - George i Grant naprawdę wiedzą, jak robić filmy. Udowodnili to już nieraz. Ten projekt miał wywrotowy charakter, wyraźne polityczne ostrze i humor. Myślę, że bardzo mocno korespondował z ich sposobem widzenia świata. Dlatego wykazali tyle pomysłowości i energii.

Heslov tak komentował charakter filmu: - Na powierzchni jest to przede wszystkim opowieść o grupie wojskowych, którzy prowadzą dość dziwaczne badania nad wojną psychologiczną, a raczej nad próbami wpływania na psychikę. Ale następna ważna warstwa to film drogi o dwóch ludziach zagubionych w życiu, rozbitkach, którzy niespodziewanie dla siebie samych nawiązują cenną relację. Rzeczywisty First Earth Battalion w filmie zamieniono na New Earth Army. Członkowie grupy nazywają siebie Rycerzami Jedi (co faktycznie miało miejsce). - Towarzyszyło im przekonanie, że można stworzyć nowe, niedestrukcyjne metody wygrywania wojen - mówił reżyser. Lister dodawał: - Ten nowy, idealistyczny sposób myślenia szybko ulega korozji. Tak zresztą stało się i w prawdziwym życiu. Jednym z konsultantów wojskowych filmu był major Jim Dever, emerytowany marine, który służył w wojsku aż dwadzieścia pięć lat. W głowie mi się nie mieściło, że takie historie mogły zdarzyć się w armii. Sprawdziłem to na wiele sposobów i okazało się, że to najprawdziwsza prawda.

Ekipa w wielu kwestiach konsultowała się z Ronsonem. Ten wspominał, że swe poszukiwania rozpoczął od Jima Channona, który opowiedział mu o powstaniu jednostki, próbującej wykorzystać telepatię oraz inne zjawiska parapsychiczne, jak chociażby telekineza. - To była grupa wojskowych, niektórzy z nich zajmowali wysokie miejsce w służbowej hierarchii. Grupa, która całkiem serio i z determinacją próbowała nauczyć się na przykład przechodzenia przez ściany i bycia niewidzialnym. Naprawdę w to wierzyli - mówił Ronson. - Ćwiczyli, jak przekazywać komunikaty wrogowi wzrokiem, potem w Forcie Bragg usiłowali zabijać kozły, patrząc na nie tak długo, dopóki nie ustanie bicie ich serc. Ronson tak mówił o genezie zdumiewającego podręcznika Channona: - Jim spędził kilka lat pod wpływem różnorakich new age'owych guru i niewątpliwie odbiło się to na jego umysłowości.

Channon znalazł wysoko postawionego sojusznika w osobie generała Alberta Stubblebine'a III, absolwenta West Point, w latach 1981-1984 szefa United States Army Intelligence and Security Command (INSCOM), który podzielał głęboką wiarę swego podkomendnego, że każdy żołnierz, odpowiednio stymulowany, może wyzwolić drzemiące w nim nadnaturalne niemalże moce. Zaakceptował ideę Channona, który wyrażał przekonanie, że będzie można zakończyć tradycyjne wojny przy pomocy "żołnierzy-mnichów", którzy będą czytać w myślach, przenikać przez ściany, a nawet stawać się niewidzialnymi i dokonywać teleportacji. Dzięki jego wpływom stworzono tajny ośrodek szkolenia.

Sam generał ćwiczył uparcie technikę, która, jak wierzył, pomoże mu przechodzić przez ściany i forsować inne, podobne zapory. W pierwszej scenie swej książki Ronson opisał taką próbę - wielce nieudaną. Stubblebine utworzył program nazwany High Performance Task Force. Według Ronsona, jego działania rozpoczęły się bardzo prosto: - Departament Obrony i CIA wytypowały pewną liczbę żołnierzy o odpowiednich według nich predyspozycjach, nakłoniły ich do zachowania tajemnicy i rozpoczęły nauczanie parapsychicznych mocy.

Pisarz opowiadał, że wiele eksperymentów, których dokonywano, wydaje się całkowicie absurdalnych, jak chociażby próby jasnowidzenia czy stosowania podprogowych dźwięków. Ale już na przykład użycie "predatora", kuli przypominającej dziecięcą zabawkę, mogło być rzeczywiście niebezpieczne. Jeden z szefów eksperymentu, agent CIA Carl Gottlieb, uruchomił program zwany MK Ultra. Jednym z jego "eksperymentalnych" działań było umieszczanie LSD w drinkach niczego niepodejrzewających wojskowych, a potem obserwacja ich często dzikich reakcji. - Część strasznych rzeczy, które w filmie popełnia postać grana przez Kevina Spacey'a, była inspirowana wyczynami Gottlieba - mówił Ronson. - Wykorzystywano różnorakie koncepcje i koncepcyjki filozoficzne do swoich celów - komentował z kolei Lister.

Wprawdzie First Earth Battalion został dawno temu oficjalnie rozwiązany, ale ludzie, którzy nim kierowali, nadal odgrywają ważną rolę w armii i poza nią. Jim Channon zdobył pieniądze i prestiż jako doradca wielkich korporacji. John Alexander zyskał uznanie jako ekspert od "nieinwazyjnej broni". Joseph McMoneagle zidentyfikował ponoć za pomocą mocy psychicznych nieznaną sowiecką łódź podwodną. Ingo Swann, który wymyślił termin "zdalne postrzeganie" czyli "remote viewing" (RV) - metodę badania jasnowidzenia, też jest wziętym ekspertem. Lyn Buchanan i Mel Riley prowadzą prywatną firmę świadczącą usługi w dziedzinie parapsychologii w Waszyngtonie. Ed Damek, inny były członek Earth Battalion, jest cenionym specjalistą od RV.

Channon przed realizacją filmu odbył szereg rozmów z jego twórcami. Lister wspominał go jako bardzo zabawnego faceta o otwartym umyśle, który miał nadzieję, że dzięki tej produkcji, w wielkiej mierze fikcyjnej, wzrośnie zainteresowanie dokonaniami oraz historią First Earth Battalion.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Człowiek, który gapił się na kozy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama