Reklama

"Coś pięknego": REŻYSER O FILMIE

"Coś pięknego" to jedna z tych pogodnych i romantycznych piosenek, które Anna Nigiotti-Michelucci śpiewa swoim dzieciom - Brunowi i Valerii - by rozweselić je w tych ciężkich chwilach po tym, jak jej mąż Mario w szale zazdrości wyrzucił ich z domu.

Jest początek lat 70., Bruno ma 8 lat, Valeria 5. Ich zachwycająco piękna matka w pewien pogodny letni wieczór zostaje niespodziewanie wybrana "Miss Mamma" podczas tradycyjnego konkursu w Bagni Pancaldi, jednego z najsłynniejszych rekreacyjnych miejsc przy promenadzie w Livorno. Od tej chwili Mario traci głowę, nie mogąc poradzić sobie z zainteresowaniem, którym nagle zaczyna cieszyć się jego wspaniała żona. Wszystko to rozgrywa się na oczach słodkiej, naiwnej Valerii i uważnego Bruno, który zawsze ciężko przeżywa rodzinne kłótnie i podłe plotki obcych ludzi.

Reklama

To czas kiedy prowincjonalne Włochy zaczynają tracić swą niewinność. Wędrówka pełnej dobrych chęci, ale mającej pecha matki z dwójką dzieci, będzie więc naznaczona zawiedzionymi nadziejami i niebezpieczeństwami.

Współcześnie Bruno jest nieszczęśliwym, oschłym czterdziestoparolatkiem, który lata temu porzucił swoje rodzinne miasteczko. Teraz, po wielu wysiłkach, jego siostra Valeria przekonuje go do powrotu do Livorno, by pożegnał się z umierającą matką. Na miejscu Bruna czeka jednak niespodzianka - pomimo nie pozostawiającej złudzeń lekarskiej diagnozy Anna jest wciąż piękna, beztroska i głodna życia. To co miało być tylko krótką wizytą, staje się szansą na pogodzenie się z przeszłością, którą Bruno uparcie próbował wymazać z pamięci.

Kręcenie tego filmu w Livorno było dla mnie bardzo osobistym i poruszającym doświadczeniem - sam chciałem uciec z tego miasta 25 lat temu. Najwyraźniej od pewnych rzeczy uciec się nie da. To miejsce, z którym się zmagam. Tak jak z Newark zmaga się Philip Roth, z Boulder John Fante, a z Rione Sanit? Mario Merola. Livorno pełne jest niezwykłych historii zwykłych ludzi, które chcę opowiadać w moich filmach.

Może dlatego, że przechodzimy właśnie przez trudny czas,w którym ludzie czują rozgoryczenie i brak zaufania, a może dlatego że w swoim poprzednim filmie "Tutta la vita davanti" musiałem stanąć oko w oko z niepokojącymi i trudnymi tematami, tym razem zapragnąłem ogrzać się w cieple tej historii, wśród postaci, które można by pokochać: zwyczajnej rodzinie. To opowieść o kręgu życia i jego bolesnych ale i pełnych radości tajemnicach. Nie chciałem w "Coś pięknego" mówić o społecznych problemach tylko odsłonić kawałek swojego serca.

Jestem częścią generacji, która umieściła cale swoje życie na kasetach video.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Coś pięknego
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy