Reklama

"Chłopiec na galopującym koniu": PYTANIA DO REŻYSERA

Pana film powstał z inspiracji opowiadaniem T. Vesaasa pt. "Dziki Jeździec". Co zadecydowało o tym, że postanowił Pan debiutować adaptacją właśnie tego tekstu?

W opowiadaniu Vesaasa znalazłem pokrewną wrażliwość, poezję i głęboki, bardzo interesujący temat, czyli wszystko, co osobiście jest dla mnie najważniejsze w kinie. Nie miałem wątpliwości, że jest to najlepszy materiał na mój debiut fabularny.

W dobie szybkiego montażu, krzykliwych kolorystycznie filmów wychodzi Pan do widza z produkcją formalnie ascetyczną. Skąd ten zabieg?

Reklama

Nigdy nie interesowało mnie podążanie za modą. Zresztą nie chodzi o to, czy chciałbym zrobić coś wbrew lub zgodnie z panującą modą. Nigdy nie myślę w taki sposób. Zawsze interesowała mnie w kinie indywidualność, wrażliwość i wewnętrzny świat autora. Chodzi przede wszystkim o podążanie za własną wrażliwością i mówienie własnym głosem. Wierzę w tę bezpośrednią szczerość, która jest nieodłączną i jedyną wartością dobrego kina.

Jeżeli jednak chodzi o formę i styl filmu, to wynikały one bezpośrednio z przemyśleń dotyczących tematu i subtelnego języka literatury, na której się opiera. W sumie jest dokładnie taki, jakim zobaczyłem go po pierwszym przeczytaniu opowiadania.

"Chłopiec na galopującym koniu" to film artystyczny, wymagający od widza pewnej dojrzałości emocjonalnej. Czy widzi pan miejsce dla takich filmów na polskim rynku filmowym?

Myślę, że jak gdziekolwiek indziej na świecie, tak i w Polsce są ludzie, którzy szukają w kinie refleksji i są na tyle dojrzali emocjonalnie, by przyjąć tego rodzaju propozycję. Ostatnio odczuwa się pewien rodzaj braku zaufania do widza, nie mówiąc już o niepokojącym przekonaniu o jego zbyt małej inteligencji. Ja zupełnie w to nie wierzę, więc nie mam wątpliwości, że na polskim rynku jest miejsce na tego typu filmy.

Jak doszło do Pańskiej współpracy z Piotrem Dzięciołem?

Piotra Dzięcioła poznałem po ukończeniu mojego krótkiego filmu "Antychryst", który montowałem w jego firmie Opus Film. Zainteresował go pomysł realizacji filmu na podstawie opowiadania Vesaasa i bardzo szybko zdobył prawa do adaptacji. Przy tego typu niekomercyjnym projekcie poszukiwanie środków na realizację było wyjątkowo trudne. Myślę, że udało się to tylko dzięki jego osobistemu zaangażowaniu i szczerej wierze w ten projekt, za co zawsze będę mu wdzięczny.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Chłopiec na galopującym koniu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy