Reklama

"Chéri": CASTING

Casting do roli Léi był dużym wyzwaniem. Niewiele jest aktorek, które są po czterdziestce i zachowały naturalne piękno i zmysłową charyzmę. Jedno nazwisko idealnie pasowało do tego opisu i co więcej aktorka pracowała już z Frearsem i Hamptonem przy Niebezpiecznych związkach - Michelle Pfeiffer. "Pfeiffer ma w sobie coś niepokojącego" mówi Frears. "To rodzaj piękna połączonego z tragizmem".

Casting do roli Léi był dużym wyzwaniem. Niewiele jest aktorek, które są po czterdziestce i zachowały naturalne piękno i zmysłową charyzmę. Jedno nazwisko idealnie pasowało do tego opisu i co więcej aktorka pracowała już z Frearsem i Hamptonem przy Niebezpiecznych związkach - Michelle Pfeiffer. "Pfeiffer ma w sobie coś niepokojącego" mówi Frears. "To rodzaj piękna połączonego z tragizmem".

Jednak nie tylko jej magnetyzm sprawił, że została obsadzona w tej roli. Jej gra idealnie oddaje ducha powieści. Mówi producent Bill Kenwright: "Michelle zaryzykowała grając w ten sposób. Ta postać mogła być zagrana na wiele sposobów, ale subtelność i wrażliwość Michelle są zadziwiające."

Pfeiffer nie trzeba było długo przekonywać, żeby dołączyła do ekipy. "Na myśl o tym, że będę znów pracowała ze Stephenem i Christopherem, poczułam się podekscytowana. Bardzo chciałam to zrobić."

"Podoba mi się, że stworzona przez Colette postać Lei nie jest papierową postacią, sztampową wersją kurtyzany" mówi Pfeiffer. "Jest bystra i ma wielkie poczucie humoru. Jest kobieta z wielką klasą i jednocześnie po prostu dobrym człowiekiem, zadowolonym ze swojego życia. Takie właśnie były czołowe kurtyzany - niezależne finansowo, mające zmysł do interesów i podróżujące pomiędzy kolejnymi książętami i arystokratami. I właśnie wtedy w jej życie wkracza ten młody chłopak. Lea traci grunt pod nogami i po raz pierwszy w życiu się zakochuje. Myślę, że całe życie gdzieś żałowała, że miłość nigdy się jej nie przytrafi. Jednak takiego dokonała wyboru. I kiedy pojawił się Cheri być może czuła, że to jej ostatnia szansa. Jesteśmy także świadkami jej zmagań ze starzeniem. Lea jest po czterdziestce i nie jest w stanie zaprzeczyć, że się starzeje. Widzimy jak powoli dochodzi do punktu, w którym jest wreszcie w stanie to zaakceptować. Język, którym posługuje się Christopher w scenariuszu jest piękny, ale jest też dużym wyzwaniem dla Amerykanów. My mówimy płasko, monotonnie, a jego język jest zwarty, gęsty, jest tam dużo słów i ma zupełnie inny rytm. Musiałam sporo się nagimnastykować, żeby znaleźć odpowiedni rytm tego języka. Pisarstwo Colette jest dużym polem do interpretacji, dlatego bardzo komfortowa była sytuacja, że Christopher był obecny na planie. W każdej chwili mogłam porozmawiać z nim na przykład o motywach działania postaci."

Reklama

Wyzwaniem była metoda pracy Frearsa. "Nie mieliśmy żadnych prób" śmieje się Pfeiffer. "Próbowaliśmy tylko jeden dzień. Ale taki styl pracy ma właśnie Stephen. Było trudno, kiedy scenariusz zmieniał się w ostatniej minucie. Spędzałam dużo czasu, żeby nauczyć się swoich kwestii, ich rytmu, a oni zmieniali je kiedy przychodziliśmy na plan! Pod koniec zdjęć zaczęłam już mówić im bardzo grzecznie: Rozumiem, że musicie ciągle coś zmieniać, ale czy moglibyście, bardzo proszę, uprzedzać mnie wcześniej o tym. Ale tak naprawdę to praca ze Stephenem to przyjemność. Jest cudowną postacią - chodzi w kółko jak jakiś zrzędliwy staruszek, ale w rzeczywistości jest zabawny i niezwykle przenikliwy. To była wielka radość pracować z reżyserem takiej klasy."

Rola Cheri była kolejnym wyzwaniem. Szukano aktora, który mógłby przekonująco zagrać rozpieszczonego, zepsutego i samolubnego 19-latka, ale którego jednocześnie widzowie polubiliby. Frears spotkał się z kilkoma amerykańskimi aktorami, ale przekonał go dopiero Brytyjczyk, Rupert Friend. Tym samym dołączył do grona aktorów, których współpraca z Frearsem przyniosła potem międzynarodową sławę. Byli to m.in. Chiwetel Ejiofor (Niewidoczni/Dirty Pretty Things), Jack Black (Przeboje i podboje/High Fidelity) and Daniel Day-Lewis (Moja piękna pralnia/My Beautiful Laundrette).

"Kiedy zaczyna się nasza historia Cheri ma 19 lat" mówi Friend. "Jest beztroski, rozpieszczony i niedoświadczony jednocześnie. Jego matka wie, że musi nauczyć się cech, które pozwolą mu wyjść w świat - wytworności, etykiety, sztuki konwersacji. Lea ma za sobą wiele lat doświadczenia i może nauczyć go tego wszystkiego i jednocześnie będzie go krótko trzymała. Ale po sześciu latach ich relacja zmienia się kiedy Lea dowiaduje się o zaaranżowanym małżeństwie Cheriego i Edmee. Czuje się zdradzona, kiedy się o tym dowiaduje. Cheri nie może się zdecydować gdzie chce być - z Leą czy w małżeństwie, które da mu szacunek i poważanie."

Szukając klucza do postaci Cheri aktor natrafił na wyzwania. "Jest w tym chłopaku coś trudnego do uchwycenia" wyjaśnia. "Jest poczucie jakiejś apatii, on wciąż jest pasywny, częściowo nieobecny. To sprawia trudność: jeśli szukasz czegoś co kieruje postacią i jeśli tą jakością jest nic, to sprawia, że trudniej jest określić tę postać. Trudniej, ale jest wielka satysfakcja jak uda się to nic znaleźć."

Friend wraca do powieści Colette, skąd czerpał inspiracje. "To naprawdę genialna pisarka" mówi Friend. "Jest w stanie zawrzeć tak wiele po prostu w jednym zdaniu."

O pracy z aktorkami Friend mówi "Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie bałem się spotkania z Michelle Pfeiffer i Kathy Bates na planie. Ale okazało się, że kiedy zaczęliśmy pracować, one stały się Madame Peloux i Léą. Musiałem o nich tak myśleć,

w innym wypadku nie mógłbym wstać rano z łóżka ze strachu. Ale kiedy pracujesz z aktorami tego formatu, to niesamowicie dopinguje do pracy. Były niesamowicie profesjonalne i pomocne."

W rolę matki Cheri wcieliła się Kathy Bates. Madame Peloux jest zgorzkniałą kurtyzaną w średnim wieku, ale jest w niej też nuta komizmu.

Mówi Stephen Frears: "Odkąd pojawiło się nazwisko Kathy Bates, byłem pewien, że świetnie będzie mogła pokazać ten rodzaj humoru. Praca nad filmem polega na zestawieniu grupy takich osób, które będą razem pasować do siebie. Wiedziałem, że Kathy będzie pasowała."

"Te kurtyzany miały dużą władzę, wpływy i były bogate" mówi Bates. "Historia zaczyna się w momencie, kiedy najlepsze lata mają już za sobą. Madame Peloux podobnie jak wiele jej rówieśniczek już nie pracuje, dlatego przywiązuje dużą uwagę do swoich wydatków. Zdaje sobie sprawę, że nie ma innego wyjścia jak dbać o swoje finanse. To sprawia, że staje się manipulatorką. Manipuluje wszystkim i wszystkimi dla własnej satysfakcji. Wykorzystuje Leę, z którą zawsze łączyła ją nuta rywalizacji, wykorzystuje własnego syna, aby zyskać to, czego potrzebuje, czyli pieniądze."

"Madame Peloux nie była dobrą matką" mówi Bates. "Kurtyzany generalnie nie chciały mieć dzieci, bo zaznaczały one ich wiek. Zwykle działo się tak, że wyjeżdżały na rok czy dwa ze swoim księciem czy innym następcą tronu, a dziecko zostawiały na wychowanie przyjaciołom lub służbie. Dlatego Cheri miał samotne dzieciństwo z dala od matki. Dryfował, nie miał korzeni i nawet nie wiedział kim jest jego ojciec. Jest wolny, ale nie bardzo wie co zrobić z tą wolnością. Madame Peloux martwi się o niego, bo jest młody i zatraca się w pijaństwie. Kosztuje ją majątek. Dlatego też przychodzi jej do głowy plan, żeby podesłać go Lei, która nauczy go obycia i będzie go utrzymywała. To uratuje go od kłopotów, przygotuje do małżeństwa i nauczy odpowiedzialności."

Oczywiście małżeństwo oznacza posag. "Ona wciska Lei jakieś kity o wnukach, ale tak naprawdę chodziło jej tylko o pieniądze. Chciała go ożenić, żeby zapewnić sobie spokojne życie."

Nie tylko postać Madame Peloux i szansa na zanurzenie się w tak ciekawym okresie historycznym była dla Bates magnesem, który przekonał ją do pracy. Także perspektywa pracy z Frearsem.

"Skakałam pod niebiosa, kiedy dowiedziałam się, że Stephen będzie reżyserował" mówi Bates. "Nie miałam żadnych prób. Tego ranka, kiedy przyjechałam na plan, miałam przymiarki kostiumu, a następnego dnia zaczęliśmy zdjęcia. Gdzieś w środku trochę się tego tempa obawiałam. Lubię próby i te wszystkie przygotowania. Nie miałam czasu, żeby poczuć się w epoce, w której dzieje się film, nie miałam czasu obyć się z kostiumem ani nauczyć go nosić. Jedyne co mi zostało, to zaufać Stephenowi. I to się świetnie sprawdziło. Stał za kamerą jak dyrygent. Jest niezwykle spokojnym, opanowanym człowiekiem z wielkim poczuciem humoru. Przyniósł do filmu z siebie klasę, mądrość i brytyjski humor w najlepszym wydaniu."

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Chéri
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy