Reklama

"127 godzin": JAMES FRANCO WKRACZA DO KANIONU

Danny Boyle nie miał wątpliwości, że główną rolę musi zagrać wyjątkowy aktor, który podoła nie tylko wymagającej emocjonalnie roli, ale i wyzwaniu związanemu z wytrzymałością fizyczną. To musiał być ktoś, kto zdecyduje się na pracę w ekstremalnych warunkach, wydobędzie z siebie najsilniejsze pierwotne emocje i pozwoli zajrzeć w swoją duszę. Unieruchomiony w kanionie pozwoli twórcom, a potem widzom, zobaczyć kim był i kim się stawał.

Danny Boyle nie miał wątpliwości, że główną rolę musi zagrać wyjątkowy aktor, który podoła nie tylko wymagającej emocjonalnie roli, ale i wyzwaniu związanemu z wytrzymałością fizyczną. To musiał być ktoś, kto zdecyduje się na pracę w ekstremalnych warunkach, wydobędzie z siebie najsilniejsze pierwotne emocje i pozwoli zajrzeć w swoją duszę. Unieruchomiony w kanionie pozwoli twórcom, a potem widzom, zobaczyć kim był i kim się stawał.

To musiał być ktoś, kto zrozumie pasję Arona - osoba kochająca przyrodę, lubiąca wyzwania, a jednocześnie auto-refleksyjna. Nie mówiąc o tym, że niezwykle utalentowana aktorsko. Wybór był oczywisty - Arona mógł zagrać tylko James Franco mający na swoim koncie wiele zróżnicowanych ról m.in. w filmach "Boski chillout", "Obywatel Milk" czy "Howl". Aktor ukończył niedawno studia na Columbia University i robi doktorat na Yale.

Ralstona bardzo ucieszył ten wybór : "Byłem wniebowzięty, bo wiedziałem, że James udźwignie tę rolę. Znam filmy z jego udziałem i wiem, że to bardzo zaangażowany aktor. Nie mogłem się doczekać kiedy go poznam. Obejrzeliśmy razem nagranie, które było moim testamentem i pożegnaniem z najbliższymi. Pokazałem mu też w jakich pozycjach ustawiałem się będąc uwięzionym, a nawet jak ucinałem ramię. Wspaniale było obserwować jak James buduje rolę. Widziałem jak intensywnie pracuje nad stawaniem się mną. Fantastycznie się spisał. Dokonał czegoś magicznego".

Reklama

Franco od razu przyjął rolę. Przyznaje, że kręcenie filmu było jednym z najbardziej niezwykłych wydarzeń w jego życiu : "Wyjątkowość tej produkcji polega na tym, że na historię Arona składają się bardzo osobiste i subtelne przeżycia, i przemyślenia - takie, które przechodzimy w samotności. Od początku miałem przeczucie, że potrafię go zrozumieć. To opowieść o człowieku, który patrzy śmierci prosto w oczy, a znajduje w sobie siłę, by przeżyć. Żaden inny film nie pokazał tego w tak fantastyczny sposób. Ujęło mnie też to, że bohater niemal cały czas jest uwięziony i ogromne znaczenie mają bardzo osobiste i wzruszające monologi-nagrania, które tworzy dla bliskich. Z aktorskiego punktu widzenia wyzwaniem było również to, że przez większość czasu nie miałem kontaktu z innymi aktorami. Grałem z otoczeniem - głazami, kanionem".

Franco wybrał się z Ralstonem na wspinaczkę, by zobaczyć go w swoim żywiole, ale nie chciał naśladować jego sposobu poruszania się czy mimiki. "Danny miał jasny pomysł na ten film - pragnął drążyć sytuację, w jakiej znalazł się Aron. To było ważniejsze od tego, by grana przeze mnie postać przypominała Arona w najdrobniejszych szczegółach." - mówi aktor.

Franco podkreśla, że Boyle jest reżyserem, który udziela aktorom pełnego wsparcia : "Byłem uwięziony w wąskim, niewygodnym miejscu. Wychodziłem z planu posiniaczony i zadrapany, warunki pracy były wyjątkowo trudne. A jednak wspominam to doświadczenie jako fascynujące, bo Danny jest niezwykłym reżyserem. Pełnym energii i pasji, potrafiącym osiągnąć to, czego chce".

Franco dodaje, że monologi wypowiadane do niewielkiej kamery również były wyzwaniem : "Czułem się jakbym grał w sztuce Szekspira - monologi przypominały granie na żywo przed publicznością. To niezwykłe, jak na film".

Niekonwencjonalna wizja Boyle'a bardzo inspirowała Jamesa i motywowała do pracy. "Jego podejście było niezwykłe. Nie znam drugiego reżysera, który nakręciłby film o dziczy w taki sposób. Zamiast powolnego tempa i długich przyrodniczych ujęć mamy szybkie tempo, jak w filmie o metropolii".

Franco przygotowywał się do roli chodząc na ściankę i siłownię. Czytał też książki o wspinaczce i poszukiwaczach przygód. Przede wszystkim jednak zadał sobie pytanie - czy byłbym w stanie zrobić to, co Aron? "Wyobraziłem sobie jak trudne były okoliczności. Chodziło o śmierć i życie. Nie lubię widoku krwi i nawet podczas zastrzyku się denerwuję, ale wziąłem się w garść. Pokonałem swoją małą barierę. Cóż innego mogłem zrobić, biorąc pod uwagę co przeżył mój bohater? Aron wiedział, że może umrzeć i podjął ogromne ryzyko, by przeżyć. Dla mnie ten film to opowieść o tym jak radzimy sobie z samotnością, strachem, bólem. Porusza podstawowe kwestie ludzkiej egzystencji".

Ekipa przyznaje, że Franco bardzo zaangażował się w rolę i przygotowując się do niej odbył podróż w głąb siebie. "James i Danny to najważniejsi twórcy filmu. James doskonale się spisał, zagrał wprost rewelacyjnie". - mówi Colson.

Choć rola Franco była najważniejsza, dobranie reszty obsady też było bardzo istotne.

"Kiedy w filmie jest niewielu bohaterów, aktorzy muszą być świetnie obsadzeni w rolach. Szczególnie dobrze spisały się Amber Tamblyn i Kate Mara, które zagrały alpinistki mijające Arona w kanionie. Choć spotkanie jest krótkie, zapada w pamięć i jest bardzo ważne - te dziewczyny to ostatnie osoby, z którymi Aron ma kontakt przed wypadkiem". - mówi Colson.

Amber i Kate to pogodne dziewczyny z zacięciem komediowym. Amber wspomina, że role były dla nich wyzwaniem : "Musiałyśmy się wykazać niezłą kondycją - wspinałyśmy się, biegałyśmy. Było trudno, ale współpraca z Dannym Boyle'em to jedno z najważniejszych doświadczeń w moim życiu. Razem z Kate zagrałyśmy miłe, ale przeciętne dziewczyny. Wydawałoby się, że to nic takiego, ale one zapadły Aronowi w pamięć i wspominał je będąc uwięzionym. Okazuje się więc, że spotkanie było dla niego ważne". - mówi Amber Tamblyn.

W rodziców Arona wcielili się Treat Williams i Kate Burton, a jego siostrę zagrała Lizzy Caplan. Dziewczynę Arona, przed którą chłopak bał się otworzyć, co uświadomił mu dopiero wypadek, zagrała Clemence Poesy - francuska aktorka znana głównie z roli Fleur Delacour z filmów o Harrym Potterze.

"Sceny z bliskimi Arona są piękne i wzruszające. Oglądając je gorąco pragniemy, by Aron wrócił do ludzi, których kocha". - mówi Colson.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: 127 godzin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy