Reklama

Cezary Żak: Boję się silnych kobiet

To jeden z nielicznych aktorów, który od lat wzbudza powszechną sympatię widzów. Przeczuwamy, że... nieprędko się to zmieni.

Jest wszechstronnym artystą, choć jego domeną stała się komedia. A w życiu - kochający mąż i ojciec.

Obawia się pan tej rozmowy?

Cezary Żak: - A niby dlaczego? Nie wygląda pani groźnie.

A może to tylko pozory? Pytam, bo w dzisiejszych czasach mówi się, że kobiety to silna płeć, a mężczyźni... słaba. To prawda?

- Zgadzam się z tym. Nie umiem natomiast podać przyczyn tego zjawiska. Wydaje mi się, że świat stał się łatwiejszy. Ale nie stało się to przecież z dnia na dzień. Pracowały na to całe pokolenia. Kiedyś to mężczyzna musiał wszystko załatwić, zrobić, kupić, zdobyć i upolować. A dzisiaj?

Reklama

Mężczyźni przestali być kobietom potrzebni...

- Brutalne, ale prawdziwe. Dzisiaj niejednokrotnie jesteście od nas silniejsze. Przyznaję się bez bicia, że boję się takich kobiet.

O proszę! A w domu otoczony jest pan samymi kobietami. Wchodzą panu na głowę czy ma pan u nich specjalne względy?

- Moja żona twierdzi, że w naszym domu to jednak ja chodzę w spodniach. Podobno decyduję o wszystkim. Ale znam te kobiece sztuczki i zdaję sobie sprawę z tego, że ona po prostu wie jak ze mną rozmawiać i sprawiać, aby wszystko poszło i tak po jej myśli.

Dobrze żyje się panu w takim babińcu?

- Odkąd pamiętam, zawsze lepiej dogadywałem się z kobietami. Dużo bardziej odpowiadało mi ich towarzystwo. Jak byłem na etacie w Teatrze Powszechnym, to przy moim stole w bufecie siedziały głównie kobiety. Nie wiem z czego to wynika. Może trzeba by to głębiej przeanalizować.

Pańskie córki to już dorosłe kobiety. Był pan zazdrosny o ich adoratorów? Tatusiowie podobno tak mają.

- Byłem, to prawda. Na szczęście mogę już spać spokojnie.

Zazdrość minęła?

- Po prostu, patrząc na ich wybory, widzę, że mają bardzo dobry gust. Nie pozwalają sobie na błędy.

Żadna z córek nie poszła w ślady rodziców. Jest pan tym faktem odrobinę rozczarowany?

- Wręcz przeciwnie! I to nie tylko moja opinia. Żona myśli tak samo. Nie chcieliśmy, aby wybrały nasz zawód. Cieszymy się, że poszły swoimi drogami i - co najważniejsze - spełniają się w tym co robią. Zuzanna postawiła na medycynę, a Ola na zarządzanie.

Mówi się, że opuszczenie gniazda przez dzieci jest testem dla trwałości związku. Zdaliście go zatem z żoną na piątkę z plusem...

- Nie tak szybko. Jeszcze nie zostaliśmy z żoną sami. Zuzia nadal z nami mieszka. Ona jest wygodna. Lubi mieć podane, wyprane i wyprasowane. Więc nieprędko się to zmieni. To Ola szybko od nas uciekła i mieszka już na swoim.

Jak znieśliście państwo jej wyprowadzkę?

- Nie chcę, aby zabrzmiało to tak, że nawet nie zauważyliśmy jak nasze dziewczynki dorastają i wychodzą z domu. Ale powiem szczerze, że jesteśmy z Kasią tak bardzo zalatani, że wyprowadzka Oli odbyła się jakoś tak naturalnie. Poza tym nie da się ukryć, że czasem lubimy z żoną pobyć tylko we dwoje. To ważne dla związku. Dlatego bardzo często wyjeżdżamy. Nawet na kilka dni, aby odpocząć i nabrać energii.

Podróże są dla państwa ważne?

- Ważne, ale zauważyłem dziwną zależność. Z roku na rok te podróże są coraz krótsze...

Jak to? Córki mają już państwo przecież odchowane, więc to chyba najlepszy moment, aby ruszyć w świat!

- Wiele już widzieliśmy. Lataliśmy po świecie i to naprawdę bardzo daleko. Ale jest jeden problem. Nie lubimy latać samolotem. Na pewno nie jest to nasze ulubione zajęcie.

To co teraz? Chyba nie chce mi pan powiedzieć, że zostały już tylko papcie i telewizor?

- Znaleźliśmy alternatywę. Stwierdziliśmy, że jeżeli pojedziemy do Włoch, to wtedy ten cały świat, który widzieliśmy, gdzieś na antypodach, jest właśnie we Włoszech. Tak więc musimy tylko przeżyć trzy godziny lotu, a w zamian za to dostaniemy fantastyczne jedzenie, słońce i ciepłe morze. Czego chcieć więcej?

Rozmarzyłam się... Najwyższy czas zejść na ziemię. Panie Czarku, jest pan świeżo po premierze sztuki "Złodziej" w Teatrze Capitol. I jak wrażenia?

- Zdecydowałem się na tę sztukę, ponieważ nie jest to przedstawienie tylko i wyłącznie do śmiechu. Ta sztuka ma głębię. Gwarantujemy widzom coś więcej niż rechot. I po pierwszych reakcjach publiczności mam już pewność, że faktycznie nam się to udało.


Występuje pan w podwójnej roli reżysera i aktora. Jakie to uczucie?

- To szalenie ciężkie zadanie. Myślę, że już nigdy nie zdecyduję się na to, aby grać główną rolę w przedstawieniu, które sam reżyseruję. Dużo łatwiej byłoby zagrać epizod. A w "Złodzieju" złapałem się na tym, że największe pretensje jako reżyser mam do siebie. Zacząłem zajmować się kolegami, przedstawieniem, montowaniem materiału, światłami, muzyką, scenografią i... zapomniałem o swojej roli. Na szczęście w porę to zauważyłem i popracowałem nad tym.

Los zsyła nam różne propozycje i trzeba z nich skorzystać.

- Dokładnie. Trzeba tylko znaleźć w sobie odwagę. Nie da się przecież zorganizować całego życia.

Całego może nie, ale liczę na to, że chociaż rocznicę z żoną udało się już panu zaplanować?

- Jeszcze o tym nie myślę, bo mam mnóstwo spraw na głowie. Ale muszę zacząć, bo szykuje się wyjątkowa rocznica. W przyszłym roku świętujemy bowiem 30-lecie naszego związku, czyli perłowe gody. Zatem okazja niepowtarzalna!

Alicja Dopierała

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: Cezary Żak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy