Reklama

Agnieszka Grochowska: U boku gwiazd

Na początku chciałam tę rolę odrzucić - opowiada o występie w wyprodukowanym przez Ridleya Scotta "Systemie", u boku Toma Hardy'ego i Noomi Rapace, Agnieszka Grochowska. Thriller, z akcją osadzoną w stalinowskim ZSRR, od piątku, 24 kwietnia, można oglądać w polskich kinach.

"System" to wspólna produkcja USA, Wielkiej Brytanii, Czech i Rumunii. W obsadzie są także m.in. Gary Oldman i Vincent Cassel. Reżyserem jest Szwed Daniel Espinosa, a Scott - autor "Łowcy androidów", "Gladiatora" i "Helikoptera w ogniu" - jednym z producentów. Głównym bohaterem jest funkcjonariusz bezpieki prowadzący w 1953 r. w Związku Radzieckim, gdzie metodą sprawowania władzy jest terror, śledztwo w sprawie seryjnego zabójcy dzieci.

Wiele polskich aktorek zastanawia się pewnie, jak trafić do obsady filmu, którego producentem jest Ridley Scott. Jak to było w pani przypadku?

Reklama

Agnieszka Grochowska: - W moim przypadku propozycja, bym zagrała w tym filmie, była efektem mojej wieloletniej pracy. Między innymi tego, że na jakimś etapie zaczęłam grać za granicą oraz że osiem lat temu otrzymałam na Berlinale tytuł "Shooting Star" (Shooting Stars to specjalny program stworzony przez organizację European Film Promotion, którego celem jest promowanie młodych, wyjątkowo utalentowanych aktorów europejskich; nazwiska artystów włączonych do tego programu ogłaszane są co roku na festiwalu filmowym w Berlinie - przyp. red.).

- W ramach programu Shooting Stars organizowane są spotkania aktorów z reżyserami castingów, obsadzającymi filmy w Europie i na całym świecie. Na jednym z tych spotkań poznałam Brytyjkę Nancy Bishop, która od lat mieszka w Pradze i przeprowadza castingi do amerykańskich filmów produkowanych w znanej wytwórni Barrandov w Czechach.

- Kiedy rozpoczęły się przygotowania do realizacji "Systemu", związana z produkcją Nancy Bishop przypomniała sobie o mnie. Przysłała mi scenę do zagrania - w której wystąpiłam później z Tomem Hardym. Nagrałam więc tę scenę, wysłałam i dość szybko, w ciągu tygodnia lub dwóch, otrzymałam odpowiedź, że są zainteresowani. Następnie dostałam scenariusz filmu, przeczytałam go i zorientowałam się, że rola, którą mi oferują, jest niewielka, ale wystarczająco ważna, aby pozostać w filmie.

Działo się to przed zdjęciami do "Wałęsy. Człowieka z nadziei" czy później?

- Można powiedzieć, że w trakcie, bo zdjęcia do "Wałęsy" trwały dość długo. Zdjęcia próbne do "Systemu", odbyły się w marcu 2013 r. W tamtym okresie mieliśmy jeszcze ostatnie "dokrętki" do "Wałęsy", którego premiera odbyła się jesienią 2013 r. Pod koniec maja lub na początku czerwca 2013 r. znalazłam się już na planie "Systemu" w Pradze. Potem latałam do Pragi jeszcze dwa razy, w lipcu i sierpniu, bo scen z udziałem mojej postaci jest w "Systemie" kilka. Łącznie spędziłam na planie tego filmu pięć dni. Bardzo dobrze wspominam powitanie przez reżysera.

Jak przebiegało?

- Już po chwili rozmowy z Danielem Espinosą okazało się, że mamy wspólnych znajomych, i to dość wielu. Nauczycielem Daniela w szkole filmowej był Wojciech Marczewski, który wykłada także za granicą.

- Z tego, co wiem, casting do "Systemu", kręconego w Pradze, był prowadzony bardzo szeroko. Producenci poszukiwali aktorów europejskich - w Rumunii, na Węgrzech, w Czechach i Polsce. Daniel włożył duży wysiłek w to, by namówić dobrych aktorów z różnych krajów do zagrania nawet w epizodach. Są role bardzo niewielkie, te postaci często nie mają w filmie dialogu, jednak nawet w tych rolach obsadzeni zostali bardzo dobrzy aktorzy.

- Moja rola jest niewielka, jednak dostałam scenę w tym filmie istotną, mocną, zapamiętywalną. Kiedy pojawiłam się w Pradze na planie, Daniel poprosił mnie o spotkanie. Powiedział, że "przepisał" zaproponowaną wcześniej scenę. Nieco ją rozszerzył. To było bardzo miłe.

- Twórcy "Systemu" zadbali też o to, żebym mogła przyjechać na plan do Czech razem z małym dzieckiem. Mój synek miał wtedy siedem miesięcy. Postawiłam twardy warunek, że przyjadę wyłącznie wtedy, jeśli będę miała zapewnione na czas zdjęć normalne mieszkanie w Pradze i że będę mogła przyjechać z siostrą. Nie wyobrażałam sobie sytuacji, że w przerwie między zdjęciami siedzę z małym dzieckiem w przyczepie, z mówiącą po czesku niańką, której w ogóle nie znam. Nie poszłabym na takie ustępstwo.

Postawiła pani "twarde warunki" twórcom filmu produkowanego przez Ridleya Scotta?

- Umowy są po to, by je negocjować. Wiedziałam, że muszę zapewnić komfort dziecku, aby móc normalnie pracować, skupić się na pracy.

W "Systemie" zagrała pani kobietę tracącą dziecko - rozpaczającą matkę chłopca, który zostaje brutalnie zamordowany. Jest pani aktorką, ale jednocześnie mamą kilkumiesięcznego synka, który w Pradze był razem z panią, blisko filmowego planu. Czy to wpłynęło w jakiś sposób, pod względem emocjonalnym, na pani pracę?

- Kiedy przysłano mi próbną scenę i gdy zorientowałam się, o czym ona jest, przestraszyłam się. Krótko przed tym po raz pierwszy w życiu zostałam rodzicem. Pamiętam, że na początku miałam taki moment, że chciałam rolę w "Systemie" odrzucić. Kiedy szłam na próbne zdjęcia, myślałam: To jest okropne, nie chcę w to wchodzić - w taki świat - w tamtym momencie.

- Ale minął jakiś czas i pomyślałam, że może warto spróbować. Postanowiłam postawić sobie emocjonalną granicę, barierę oddzielającą filmową rolę od życia prywatnego. Jeśli zaczęłyby przychodzić mi do głowy jakieś prywatne myśli, nie potrafiłabym tego grać. Wykonałam więc skrupulatną pracę, żeby stworzyć "świat oddzielny". Co było trudne, bo chciałam osiągnąć mocny efekt emocjonalny, w krótkim czasie, w ciągu kilku dni zdjęciowych, musiałam więc "mocno wejść w temat", od razu, z biegu.

Konieczność stawiania przez aktora bariery emocjonalnej, aby mógł chronić samego siebie, pokazuje, jak trudna jest to praca.

- Przy dużych rolach jest to jednak prawie niemożliwe. Jesienią robiłam z Darkiem Gajewskim film "Obce niebo" o dramacie polskich rodziców, którym na emigracji w Szwecji odebrane zostaje dziecko - przez urząd socjalny. Po pierwszym dniu zdjęciowym przestraszyłam się, że nie będę w stanie grać tego dalej. Potem, kiedy trwały zdjęcia i weszłam już w to głęboko, emocje tak mną owładnęły, że zaczęłam tracić nad nimi kontrolę. Do tej pory uważałam, że jestem w stanie kontrolować emocje, pracować na nich. A tu nagle pojawia się temat rodzicielstwa, macierzyństwa... Okazało się, że był to dla mnie zupełnie już inny rodzaj doświadczenia aktorskiego. Być może człowiek tak się zmienia, kiedy zostaje rodzicem. Kiedyś łatwiej było mi zakładać i zrzucać kolejne skóry. Wchodziłam na plan, grałam. Potem wychodziłam, "otrzepywałam się" i szłam dalej. Ale im dalej, tym - jak się okazuje - jest gorzej z tym "otrzepywaniem się".

W jakich miejscach realizowane były w Pradze zdjęcia do "Systemu"?

- Scenografia była budowana w gotowych wnętrzach. Raz to był teatr, innym razem mieszkanie na obrzeżach Pragi, innym razem klatka schodowa w normalnym budynku.

Jak się pani pracowało w takim aktorskim składzie? W scenach z pani udziałem międzynarodowe sławy - Tom Hardy, Noomi Rapace, a także Fares Fares, Joel Kinnaman. Czy poza planem mieliście chwilę na wspólnie spędzenie czasu, rozmowę? Jak panią przyjęli koledzy z obsady?

- To są aktorzy europejscy. Tom Hardy jest Anglikiem, Noomi Rapace - Szwedką. Kontakt z nimi był bardzo naturalny. Bardzo miło było obserwować, jak bardzo są utalentowani, skupieni na pracy, jak kochają swój zawód. Nie mieliśmy wielu okazji, by rozmawiać. Było jednak spotkanie, które zapamiętałam. Oprócz zwyczajowych przyczep dla aktorów, na planie "Systemu" ustawiono namioty, w których aktorzy wypoczywali między ujęciami, kiedy trzeba było na przykład przestawić kamerę. W środku stały fotele i stoliki z owocami. Były dwa takie namioty, mały i duży. Mniejszy dla odtwórców głównych ról.

- Pamiętam jak podczas jednej z przerw topowi aktorzy grający najważniejsze role, Hardy, Rapace, Kinnaman i Fares Fares, przeszli do mniejszego namiotu, a ja zostałam skierowana do większego, ogólnego, dla pozostałych aktorów. Usiadłam i czekałam grzecznie na wznowienie zdjęć. Po chwili przyszła do mnie dziewczyna. Strasznie mnie przepraszała i powiedziała, że jestem zaproszona do namiotu głównych aktorów. Mieliśmy potem w tym namiocie trochę czasu, żeby razem posiedzieć i porozmawiać.

Stresowała się pani, pracując z tak sławnymi aktorami?

- Nie. Odczuwałam raczej stres wynikający z tego, że gram w obcym języku, że scena jest bardzo emocjonalna. To że w tym samym filmie występowały światowe gwiazdy było dla mnie dodatkowym plusem. To było wyzwanie, że mogę z kimś takim razem zagrać.

Czy pani zdaniem pod jakimiś względami film "System", choć jego akcja rozgrywa się na początku lat 50. w stalinowskim Związku Radzieckim, może mieć przekaz ponadczasowy?

- Na pewno. Jest tam przecież jeszcze mocna, niecodzienna historia miłosna.

Czy można by wyjąć tę historię, postawy bohaterów, z realiów stalinowskiej Rosji?

- Dosyć trudno ją wyjąć z tamtych realiów. To była bardzo określona rzeczywistość bezwzględnego terroru.

Czy ten film oraz powieść brytyjskiego pisarza Toma Roba Smitha, której jest ekranizacją - wydana w 2008 r., przetłumaczona na ponad 30 języków - mogą zawierać w sobie jakiegoś rodzaju ostrzeżenie?

- Myślę, że jesteśmy ostrzegani notorycznie i niewiele z tego wynika. Nie spodziewam się, by ten film mógł wiele zrobić w tym temacie.

Rozmawiała Joanna Poros (PAP)

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: System | Agnieszka Grochowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy