ZDJĘCIA | Wtorek, 29 października 2019 (16:08)
Śmierć aktora na planie filmowym? Brzmi równie tragicznie, co romantycznie. Bywa, że obrasta legendą (przypadek zastrzelonego na planie filmu "Kruk" Brandona Lee), innym razem wydaje się, jakby była wyjęta z rocznika Nagród Darwina (casus samobójstwa Jona-Erika Hexuma). Niech pamięci tragicznie zmarłych aktorów przyświecają słowa Szekspirowskiego Leara: "Więc jakieś życie świta przede mną. Dalej, łapmy je, pędźmy za nim, biegiem, biegiem!". Była to ostatnia kwestia, jaką przed śmiercią na zawał serca na scenie Teatru Nowego w Poznaniu wypowiedział wybitny polski aktor Tadeusz Łomnicki.
1 / 10
Brytyjski gwiazdor Oliver Reed zmarł na planie filmu "Gladiator", gdzie partnerował Russellowi Crowe'owi w roli Proximo. Oficjalnym powodem zgonu był atak serca, brytyjski gwiazdor znany był jednak ze swej słabości do alkoholu. Podczas zdjęć na Malcie 61-latek postanowił rozerwać się w jednym z barów, gdzie miał spożyć za jednym posiedzeniem trzy butelki rumu, które przepił ośmioma piwami. Serce aktora nie wytrzymało takiej ilości procentów. Komputerowe wkomponowanie twarzy Reeda w nienakręcone sceny kosztowało producentów - bagatela - 3 miliony dolarów!
Źródło: East News