ZDJĘCIA | Środa, 18 marca 2015 (11:57)
Wiadomo, że w karierze każdego aktora zdarzają się filmy, o których chciałby jak najszybciej zapomnieć. O klasie hollywoodzkiej gwiazdy świadczy z pewnością sposób, w jaki podchodzi do artystycznych porażek. Znany z dystansu do własnej osoby Bruce Willis z pewnością nie pogniewa się na nas za to, że z okazji 60. urodzin gwiazdora "Szklanej pułapki" zamiast przypominać jego najwybitniejsze dokonania, wspominamy raczej wstydliwe momenty.
1 / 8
W 1994 roku Bruce Willis wystąpił u boku 20-letniej Jane March w "Barwy nocy" (przypomnijmy - 3 lata wcześniej powstał "Nagi instynkt"). Obraz nie podbił krytyki, Rogert Ebert stwierdził wręcz, że "absurdalny" to zbyt słaby epitet, by opisać słabości filmu w reżyserii Richarda Rusha. "Barwy nocy" bezdyskusyjnie wygrały rywalizację o tytuł największej chały roku, otrzymując aż 8 nominacji do Złotych Malin. Na pocieszenie - Willis przegrał rywalizację o tytuł najgorszego aktora z Kevinem Costenrem ("Wyatt Earp") - fot. SIPA W tym samym roku Willisa mogliśmy też oglądać na ekranach w komedii "Małolat". Aktor wcielił się w postać "anioła stróża" czuwającego nad krnąbrnym 11-latkiem (granym przez Elijaha Wooda). Tylko jak tu wyjść z twarzą z aktorskiego zadania w pluszowym stroju wielkanocnego zająca? Posiadający 40-milionowy budżet stał się "Małolat" gigantycznym niewypałem, zarabiając w kinach marne 7 milionów.
Źródło: East News