Reklama

"Zgon na pogrzebie": Nagi facet z innego wymiaru

Alan Tudyk ("28 dni", "Zabawy z piłką"), amerykański aktor pochodzący z Teksasu, ceni i zna angielskie poczucie humoru. Występował nawet na Broadwayu w składance skeczów Monty Pythona "Spamalot". Toteż z radością przyjął propozycję występu w komedii w wyspiarskim stylu. Simona poznajemy jako człowieka uporządkowanego i bardzo spiętego - mówił o powierzonej mu roli. - Nagle, z racji zażycia nielegalnych środków, kompletnie się zmienia i zaczyna przebywać w świecie rojeń i majaków, co musi szokować otoczenie. Nie jest łatwo zagrać człowieka pod wpływem takich substancji. Jestem przekonany, że o wiele łatwiej zagrać pijanego. Wtedy świat zwalnia i niejako nabiera barw. Natomiast Simon pod wpływem narkotyku w ciągu zaledwie paru godzin przeżywa ekstremalne stany ciała i umysłu: euforię, paranoję, ekstazę, poczucie złudnej wszechmocy. To doprawdy wyczerpujące. Przypomina to trochę stan psychiczny dziecka, które pobudzone przeżywa skrajne emocje. Tyle, że dzieciaki, gdy się zmęczą, zapadają w drzemkę i natychmiast się regenerują. Aktor nie może sobie na to przeważnie pozwolić. Tudyk, by nadać wiarygodność swej kreacji, rozmawiał z wieloma ludźmi, którzy przeżyli narkotykowe "podróże". Mieli bardzo różne doświadczenia. Były momenty przerażające i takie, które wspominali jako fantastyczne. Jedno było dla mnie pewne: Martha, która bardzo chce pomóc Simonowi, jest bezradna. On po prostu znajduje się poza zasięgiem jej pomocy. Daisy Donovan, grająca Marthę, podkreślała, że Frank Oz zawsze żądał, by grali maksymalnie realistycznie, bez pokusy jakichkolwiek manieryzmów i przerysowań. Uważał, że w prawdziwej komedii najśmieszniejsza jest powaga i wiarygodność reakcji bohaterów w dziwnych i bardzo dziwnych sytuacjach. Wtedy naprawdę robi to niesamowite wrażenie.

Reklama
materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Zgon na pogrzebie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy