Reklama

"Wkręceni": My, Słowianie [recenzja]

Komedie ze stajni Piotra Wereśniaka rządzą się podobnymi prawami i podobną recepcją: u amatorów rodzimego kina komercyjnego wywołują ból przepony, u jego anty-fanów - ból zębów. Jednak w najnowszy film twórcy przy odrobinie dobrej woli można się wkręcić o wiele łatwiej, niż w którykolwiek z poprzednich w jego dorobku.

W nowym obrazie, z Piotrem Adamczykiem, Bartoszem Opanią i Pawłem Domagałą w rolach głównych, poza ładnymi zdjęciami i estetycznymi twarzami aktorów da się bowiem znaleźć także kilka gagów i dowcipów, które bez zażenowania wywołują uśmiech na ustach widza.

Tak jest, na przykład, w scenach, kiedy twórcy obśmiewają ZUS i... polskie telenowele. I chociaż nie są to żarty wysublimowane, takie, które moglibyśmy po seansie powtórzyć znajomym, to i tak wywiązują się ze swojej roli, pomagając wyrwać "Wkręconych" ze szponów kloaczności i infantylizmu, z którymi zwykła nam się kojarzyć w ostatnich latach polska komedia.

Reklama

Obraz Wereśniaka ma zdecydowanie większe ambicje, które realizuje z różnym skutkiem. Na plus trzeba zaliczyć fakt, że bohaterowie mierzą się z problemami, które aktualnie toczą życie wielu Polaków. Filmowe uniwersum, tak jak i kraj nad Wisłą, zbiera pokłosie ekonomicznego kryzysu: wiele zakładów zwalnia masowo swoich pracowników. Jego ofiarą stają się także Szyja (Bartosz Opania), Franczesko (Piotr Adamczyk) i Fikoł (Paweł Domagała), którzy tracą pracę w Śląskiej Fabryce Samochodów. Zanim zaczną mierzyć się z bezrobociem, przez jedną noc zapragną poczuć się jak książęta. Angażują wyjazd do Warszawy, gdzie przepuszczają odprawę i... godność.

Zgodnie z prawidłami gatunku, na jednej nocy wypełnionej wrażeniami się nie skończy. Fortuna znów zatoczy kołem, a los uśmiechnie się do pokrzywdzonych przez życie bohaterów. Bo mimo wszystko, z filmu Wereśniaka płynie ten sam wniosek, co z większości rodzimych komedii: Polska to kraj mlekiem i miodem płynący. Tylko tu można znaleźć spełnienie zawodowe i łóżkowe. Cóż, nasi specjaliści od kina komercyjnego pewnie często podśpiewują: "My, Słowianie, wiemy, jak nasze na nas działa...". Reżyser przyjmując taką właśnie wizję ojczyzny, odmalowuje przepiękny obraz Śląska i Zamościa oraz mieszkańców tych miast.

Kiedy pochodzący z prowincji bohaterowie aspirują do warszawskiego poziomu życia nie tylko w kwestii zarobków, ale też seksualnego wyzwolenia, ma być po prostu śmiesznie. Nie jest, choć potencjał w zderzeniu mentalności ludzi prowincji z przerysowanym stylem i szykiem warszawiaków był duży.

Bohaterom stołeczne miasto jawi się jako stolica kraju, wygody i rozpusty. Żeby się dostosować, muszą więc wyzwolić się z własnych ograniczeń. Fikoł ma za zadanie nabrać dystansu do apodyktycznej małżonki, co osiąga, wskakując do łóżka żony prezydenta Zamościa. Szyja, będący ojcem wielu dzieci z różnymi kobietami, nie może pozwolić, by strach przed kolejnymi alimentami ograniczał jego hulaszcze życie. Na ich tle dysonansowo wypada Franczesko, który jako jedyny nie znajduje przygodnego seksu, tylko zakochuje się miłością szczerą i prawdziwą i do jej realizacji dąży. Niestety, wychodzi przy tym na kompletnego hipokrytę. Sam marząc o monogamicznym związku, pomaga kolegom tuszować poligamię i unikać za nią odpowiedzialności i jej konsekwencji.

Jeśli zdaniem twórców na tym polega rola przyjaciół w nowoczesnym społeczeństwie, chyba pomyliły im się etosy. Jeśli zaś na tym ma polegać stołeczne wyzwolenie, chyba obraz wyzwolenia budowali na podstawie "Warsaw Shore".

5/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Wkręceni", reż. Piotr Wereśniak, Polska 2014, dystrybutor: Interfilm, premiera kinowa: 10 stycznia 2014 roku.

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy