Reklama

"Serce lwa" [recenzja]: Kumple

"Serce lwa" to kolejny poprawny film o współczesnych skinach, którzy bezkarnie terroryzują emigrantów - Joanna Ostrowska pisze o dziele fińskiego reżysera Dome Karukoski.

Tajemniczy nieznajomy, jednorazowa przygoda miłosna i poranne zaskoczenie. Na pierwszy rzut oka nic kontrowersyjnego. Sari poznaje Teppo w kawiarni, w której pracuje. Spędza z nim noc. Rano odkrywa, że na ciele śpiącego kochanka widnieje swastyka i fiński lew z herbu tego kraju. Mężczyzna jest neonazistą, przywódcą lokalnej bandy wykrzykującej slogany o "białej i czystej Finlandii".

W "Sercu lwa" bojówka to grupka chłopaków z sąsiedztwa, którym wyraźnie nie udało się zostać "przykładnymi" fińskimi obywatelami. Większość z nich ma za sobą wyroki. Chłopaki nie mówią dobrze po angielsku i raczej nie palą się do ciężkiej pracy. Życie spędzają na zasiłku. Mają wrażenie, że ich zadaniem jest ochrona dobra narodowego Finlandii. Ten obowiązek rozumieją w bardzo konkretny sposób. Swoją służbę pełnią na ulicach, atakując obcokrajowców, emigrantów, którzy rzekomo okradają ich ojczyznę.

Reklama

Relacja Sari i Teppo ma być tylko i wyłącznie punktem wyjścia dla ważniejszego spotkania. Kobieta jest samotną matką wychowującą syna z poprzedniego związku. Chłopiec ma pieszczotliwą ksywkę Groszek. Podobnie jak ojciec wyznaje religię muzułmańską i jest czarnoskóry. W filmie Karukoskiego najważniejsza jest przemiana głównego bohatera. Teppo zakochując się w Sari jest zmuszony zaakceptować jej syna. Poznając chłopca uświadamia sobie absurd tak gorliwie wyznawanej ideologii.

Niezaprzeczalnie w "Sercu lwa" liczy się przede wszystkim walor edukacyjny. Zestawienie dwóch skrajnych bohaterów i uzależnienie ich od siebie miało być szokujące i jednocześnie terapeutyczne. Koniec końców film Karukoskiego przypomina bardziej materiał dydaktyczny dla trudnej młodzieży, w którym poszczególne postacie są bardzo wyraźnie zarysowane, przez co dramaturgia ich relacji jest potwornie sztuczna.

Oprócz wątku "osobistej podróży" głównego bohatera reżyser stara się odpowiedzieć na pytania dotyczące przyczyn rozwoju lokalnych ruchów neonazistowskich. Gdzieś w tle pojawia się odrzucenie społeczne, kwestia różnic klasowych, osobiste tragedie i fałszywie rozumiany patriotyzm. Karukoski próbuje jednak za wszelką cenę zuniwersalizować historię Teppo i Groszka i pozbawić ją fińskiego kontekstu. Bardziej zależy mu na zbudowaniu prostego moralitetu o dwóch kumplach, którzy mimo "znaczących różnic" potrafią ze sobą egzystować na dobre i na złe, niż na stworzeniu narracji o poważnym problemie społecznym.

"Serce lwa" to kolejny poprawny film o współczesnych skinach, którzy bezkarnie terroryzują emigrantów. Neonazistowskie społeczności stały się czymś w rodzaju "interesującego, filmowego tła". W filmie Karukoskiego nie ma scen grozy i przemocy znanych m.in. z "Więźnia nienawiści" (reż. Tony Kaye). Trudno oczekiwać od tego obrazu również autorskiego sznytu, czy historii subkultury, tak ja np. w "To właśnie Anglia" (reż. Shane Meadows). "Serce lwa" to filmowa baśń dla dorosłych, w której piętnuje się społecznie nieakceptowane zachowania i jednocześnie utwierdza w przekonaniu, że taka sytuacja nas przecież nie dotyczy.

6/10

"Serce lwa" (Leijonasydän), reż. Dome Karukoski, Finlandia, Szwecja 2013, dystrybutor: Aurora Films, premiera kinowa: 12 września 2014


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy