Reklama

"Nimfomanka - Część I": Tarcie i iskry [recenzja]

Artystyczny film porno Larsa von Triera - poprzedzony skandalem w Cannes, prowokacyjnymi zapowiedziami reżysera, jego prowokacyjnym zamilknięciem i równie prowokacyjną kampanią promocyjną - okazuje się dziełem zabawnym, inteligentnym i inteligenckim.

Po planszy tytułowej, na której "o" zastępuje złożony z dwóch nawiasów, przedstawiający waginę piktogram, ekran na jakąś minutę gaśnie. Nastają ciemności i cisza. Na przedpremierze w kinie Ars można było usłyszeć, jak w tych ciemnościach i tej ciszy wybrzmiewają wszystkie towarzyszące "Nimfomance" nastroje. Ludzie śmiali się i trochę nerwowo poprawiali na siedzeniach - zupełnie, jakby bali się, że późniejsze wiercenie ktoś odbierze jako oznakę niezdrowej podniety. Było głośno, bo i widzów był tłum. Za drzwiami, na plakacie, bohaterowie filmu wykrzywiali twarze w radosnym spazmie.

Reklama

Pierwsza odsłona podzielonej na dwa oddzielne filmy "Nimfomanki" zaczyna się w momencie, kiedy tytułowa bohaterka, Joe (Charlotte Gainsbourg), leży na ziemi w jakimś raczej niezbyt przytulnym zaułku. Z nieba spada powoli śnieg, na twarzy kobiety wykwitają sino-czerwone ślady po pobiciu, w tle zaczynają nagle ryczeć marszowe riffy Rammsteina. Hałas jednak wkrótce cichnie, bo Joe odnajduje i zabiera do domu Seligman (Stellan Skarsgĺrd) - mężczyzna starszy i uprzejmy, prawdopodobnie kawaler.

Zaczyna się rozmowa - i to właśnie ta rozmowa jest osią "Nimfomanki". Joe wciela się równocześnie w rolę Szeherezady i spowiadającej się grzesznicy. Opowiada o swoim życiu erotycznym, o jego początkach i gwałtownym rozkwicie - o tym, jak stała się nimfomanką. Trochę przy tym zmyśla, przynajmniej takie można odnieść wrażenie. W obszernych retrospekcjach obserwujemy, jak jej młodsza wersja, grana przez Stacy Martin, wypowiada wojnę miłości. Joe nie chce miłości, która jest przygnębiająca i skomplikowana - chce tylko seksu, w którym "tak" znaczy po prostu "tak" i gwarantuje kilka chwil uczciwej przyjemności.

Brzmi to wszystko świetnie, ale przecież znamy już koniec tej historii: Joe znalazła się w brudnym zaułku z limem jak u zawodowego boksera i kamieniami wyrzutów sumienia w kieszeniach. Bohaterka twierdzi, że postępowała źle i swoim libertynizmem krzywdziła ludzi. Na początku takie deklaracje wydają się mentalnym masochizmem, ale tylko na początku: prawdziwe skutki nimfomanii objawiają się w komicznej scenie spotkania z żoną jednego z kochanków (tour de force Umy Thurman). Zdradzona kobieta przyprowadza do domu Joe trójkę dzieci, pokazuje im łóżko, w którym miał miejsce początek końca ich rodziny, mówi wciąż o terapii, obowiązkowo wspomina o alimentach.

Seligman próbuje bronić Joe i jej nimfomanii przed nią samą. Służą mu do tego naukowe metafory. Głosem lektora z filmu dokumentalnego porównuje polowanie na facetów do łowienia ryb, a poligamię zestawia z polifonią. Stara się przedstawić rozwiązłość Joe jako coś naturalnego, zgodnego z regułami rządzącymi całym światem. Jego argumenty raz brzmią trafnie, raz absurdalnie, a przy historii o zrozpaczonej żonie na chwilę się urywają. W trwającej całą pierwszą część "Nimfomanki" batalii między sumieniem a seksualną wolnością to pierwsze wygrywa na punkty - bo jak długo można sobie powtarzać, że aby zrobić jajecznicę, trzeba rozbić kilka jajek? Druga część może jednak - i powinna, chociażby w imię zdrowej przewrotności - zmienić ten wynik.

Na zmianę podejmująca ważkie tematy i wykpiwająca własne zadęcie "Nimfomanka" nie angażuje tak mocno, jak emocjonalnie druzgoczące "Antychryst" czy "Melancholia", i dlatego tym mocniej czuć w niej, jak bardzo kino von Triera jest wykoncypowane. Świat "Nimfomanki" jest umowny, a jej forma - nieprzeźroczysta, podległa kaprysom twórcy. Surowy realizm sąsiaduje tutaj z wizyjnością, wypowiedzi bohaterów ilustrują pokrywające ekran napisy, kadr co rusz dzieli się na kilka części, z których spływa na widzów encyklopedyczna wiedza. Ważnym - ale nie najważniejszym - składnikiem formy filmu jest porno. Sceny seksu są szorstkie i dosadne, jednak przy tym nie szokują, wydają się czymś naturalnym. O geniuszu Larsa von Triera świadczy m.in. to, że właśnie dzięki tym scenom sprzedał swoją awangardową w formie, filozoficzną rozprawkę jako najgorętszą premierę roku.

8/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Nimfomanka - Część I" ("The Nymphomaniac Part 1"), reż. Lars von Trier, Dania, Wielka Brytania, Francja, Belgia, Niemcy 2013, dystrybutor: Gutek Film, premiera kinowa: 10 stycznia 2014 roku.

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy