Reklama

"Gottland" [recenzja]: Milczenie jest Czechem

Zrealizowany przez szóstkę czeskich filmowców "Gottland" to próba filmowej adaptacji bestsellerowych reportaży Mariusza Szczygła. Ambitnym reżyserom brakuje poczucia humoru, a ich historii lekkości narracyjnej, ale mimo wszystko udało im się zrealizować nowoczesny dokument, w którym elementy fikcji są kreatywnie wykorzystywane w celu opowiadania o cieniach przeszłości i urokach teraźniejszości.

Reportaże Mariusza Szczygła czyta się jak literaturę najwyższej klasy. Historie mają doskonałą dramaturgię i odpowiedni rytm; świetnie utrzymane napięcie prowadzi do zaskakujących zwrotów akcji. Pod wieloma względami jest to proza typowo filmowa.

Opisana przez Szczygła historia firmy obuwniczej Bata przypomina przygodową baśń, która w podtekście niesie spektakularną krytykę kapitalizmu. Biografia Lidy Baarovej - czeskiej aktorki, w której zakochał się Józef Goebbels - nadawałaby się na kanwę scenariusza rasowego melodramatu. Wątek budowy pomnika Stalina mógłby się zaś stać kręgosłupem niezłego thrillera politycznego.

Reklama

Nic dziwnego, że zbiór reportaży zainteresował zespół młodych filmowców. Ani jeden z sześciu reżyserów, którzy zdecydowali się zamienić rozdziały powieści w barwne filmowe etiudy, nie jest jednak zapatrzony w gatunkowe kino o hollywoodzkiej proweniencji. Lukášowi Kokešowi, Petrowi Hátle, Vierze Čákanyovej, Rozálie Kohoutovej, Klárze Tasovskej i Radovanowi Síbrtowi mentalnie znacznie bliżej do tradycji europejskiego kina artystycznego.

W krótkich adaptacjach reportaży Szczygła widać nie tyle historię Czech, ile starania artystów ścigających się w poszukiwaniu nowych form dokumentalnej wypowiedzi. Skoro w grę zaczyna wchodzić wyścig można się jednak spodziewać, że nie każdy z zawodników dobiegnie na metę w tym samym czasie. Jedni będą lepsi, inni gorsi i nie inaczej jest w tym wypadku. "Gottland" to bowiem dokument odrobinę nierówny. Najciekawszy pomysł na adaptację (ale i idący najdalej od literackiego pierwowzoru) miał Lukáš Kokeš. W etiudzie "Dzień ma 86 400 sekund" opowiedział historię zakładów Tomasza Baty w stylu i poetyce, która z prozą Szczygła nie ma nic wspólnego. Filmowa wersja sagi o kapitalizmie nie jest żartobliwą w tonie bajką o ojcu, jego synach i wyzwaniu, jakie stawia przed nimi międzynarodowy rynek. Krótki film Kokeša przypomina raczej eksperymentalne, industrialne dokumenty urodzonego w Kanadzie Denisa Côté. W formę awangardowej - przesuwającej się z lewa na prawo panoramy fabrycznych hal i salonów galerii handlowych - Czech wpisuje jednak opisaną w reportażach ideę ruchu - dla pejzażu kapitalizmu wartość podstawową.

Formalne i inscenizacyjne zabiegi różnej maści zdają się być zresztą nieodzowne twórcom dokumentu o Czechach, którzy nie tylko nie lubią opowiadać o swojej przeszłości, ale i archiwizować tudzież udostępniać świadectw tego, co się wydarzyło. Dwie kolejne etiudy są tego najlepszym dowodem. Wyłącznie dzięki formie animacji udało się opowiedzieć o obfitujących w dramaty losach pisarza Eduarda Kirchbergera; tylko w postaci inscenizacji zestawionej z kilkoma nagraniami dźwiękowymi na ekranie zaistniała dramatyczna opowieść o wyklętej przez czeski naród Lidzie Baarovej.


Mimo żonglowania rozmaitymi kreacyjnymi elementami twórcy filmowego "Gottlandu" dbają nie tylko o oddanie realizmu czasów, ale i autentyzmu przeżycia. Wybrali z reportaży Szczygła to, co uznali za stosowne i uzupełnili historyczne wątki refleksjami dotyczącymi współczesności. To dobrze. Dzięki temu rośnie wrażenie, że dla niektórych twórców reportaże stanowiły wyłącznie punkt wyjścia. Należy do nich Rozálie Kohoutová, która w "Mieście Stalina" nie bawiła się w szperanie w archiwach i opowiadanie o architekcie kontrowersyjnego pomnika. Przyjrzała się temu, co obecnie dzieje się w miejscu, w którym dawniej stała monumentalna figura wodza.

Próby oderwania się od pierwowzoru zawsze niosą ogromny potencjał; pozwalają też na dokonywanie barwnych analiz. O ile z jednej strony może to być dla fanów "Gottlandu" najciekawsze w tej adaptacji, o tyle porównania mogą się też odbić czkawką młodym twórcom. Kompozycja sześciu etiud broni się jako film pełnometrażowy, ale w żadnym z krótkich dokumentów nie ma tyle pasji i energii, ile kryje się w kolejnych akapitach prozy Szczygła. Słowo wygrywa zatem z obrazem? Nie róbmy tak banalnych podsumowań. Uznajmy, że obraz rządzi się inną dynamiką, niż słowo i uwodzi w inny sposób. Kto się temu uwodzeniu poddaje, tego szczęście.

6/10

---------------------------------------------------------------------------------------


"Gottland", reż. Lukáš Kokes, Viera Cakanyová, Radovan Sibrt, Rozálie Kohoutová, Klára Tasovská, Petr Hatle, Polska, Czechy, Słowacja 2014, dystrybutor: Wrocławska Fundacja Filmowa, premiera kinowa: 7 listopada 2014 roku.

--------------------------------------------------------------------------------------

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy