Reklama

Polscy aktorzy u oscarowego reżysera

5 kwietnia na ekrany polskich kin trafi „Schyłek dnia”, najnowszy film nagrodzonego Oscarem za „Syna Szawła” węgierskiego reżysera, László Nemesa. Film został nagrodzony na 75. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji nagrodą Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych FIPRESCI.

Po raz drugi Nemes zaangażował do jednej z głównych ról Marcina Czarnika - jednego z najciekawszych polskich aktorów filmowych i teatralnych. Panowie pierwszy raz spotkali się na planie oscarowego "Syna Szawła". W "Schyłku dnia", Czarnik wciela się w rolę Sandora, który jest jedną z kluczowych postaci w historii opowiadanej przez Nemesa. Co ciekawe, aktor mówi w filmie wyłącznie po węgiersku. Reżyser wspominał w wywiadzie dla Filmweb.pl, że Czarnik ma w sobie magnetyzm, którego nie znalazł u żadnego węgierskiego aktora. "Jego nieustanne poszukiwanie, daje szansę na wspaniałą współpracę", mówi Nemes.

Reklama

Czarnik nie jest jedynym polskim nazwiskiem, które pojawiło się w obsadzie "Schyłku dnia". W niezwykle kluczową rolę Hrabiny Rédey wcieliła się debiutująca, polska aktorka pochodząca z Łodzi - Julia Jakubowska.

Jej historia z filmem László Nemesa to splot nieoczekiwanych przypadków. Julia, która jest absolwentką kulturoznawstwa, grała w amatorskim teatrze CHOREA w Łodzi. Cztery lata temu wyjechała z przyczyn osobistych do Budapesztu. Tam pracowała w wielu miejscach, jednocześnie dalej grając małe role w teatrach. Nie mówiła po węgiersku, ale przez Facebooka trafiła na casting do filmu "Schyłek dnia".
Reżyserzy castingu sprawdzali ją pod kątem różnych, epizodycznych ról. Julia partnerowała Marcinowi Czarnikowi na próbach tak, aby aktor mógł do niej mówić po polsku. Po jakimś czasie zaproponowano jej rolę tajemniczej hrabiny w żałobie.

W trakcie zdjęć Jakubowska nie mogła uwierzyć, że jest na planie wysokobudżetowego filmu, gdzie zaraz obok znajduje się hostel w którym chwilę wcześniej pracowała. Obsada składała się nie tylko z węgierskich i polskich aktorów, ale również słowackich, niemieckich i rumuńskich twórców. "Tygiel kulturowy panujący na planie przypominał ten z 1913 roku w Austro-Węgrzech", mówi Jakubowska.

 "Schyłek dnia" to film o cywilizacji stojącej na rozdrożu. W samym sercu Europy, w szczytowym momencie postępu i technologicznego rozwoju, osobista historia młodej kobiety staje się odzwierciedleniem procesów, których efektem są narodziny XX wieku.

Film przedstawia historię, która dzieje się również tu i teraz. Nemes w przejmujący sposób przepowiada koniec europejskiej cywilizacji.

"Sto lat temu, będąc u szczytu możliwości, Europa popełniła samobójstwo. Samobójstwo, które pozostaje tajemnicą do dnia dzisiejszego" mówi nagrodzony Oscarem reżyser. "Wygląda na to, że europejska cywilizacja w tym samym momencie rozkwitała i jednocześnie wytwarzała truciznę, która ją uśmierci. Ta teoria jest centralnym elementem filmu. Moje europejskie pochodzenie sprawiło, że zacząłem rozmyślać o czasach, w których żyjemy teraz i czasach naszych przodków, o tym jak cienka może być fasada cywilizacji i co się pod nią kryje. W naszym nowoczesnym świecie państw post-narodowych zdajemy się zapominać o nieubłaganej dynamice historii, a zaślepieni miłością do technologii i nauki nie pamiętamy, że mogą one doprowadzić nas na skraj upadku. Wierzę, że nasz świat nie jest daleki od tego sprzed I Wojny Światowej. Świata całkowicie ślepego na destrukcyjne siły drzemiące w jego sercu. Nie jesteśmy daleko od procesów, które miały miejsce w monarchii austro-węgierskiej. Historia dzieje się tu i teraz, w Europie środkowej."

"Schyłek dnia" w kinach od 5 kwietnia.

.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy